Pieniądze dla naiwnych
Obiecują złote góry: tanie pożyczki wypłacane w kilka dni. Na umowie wygląda to zupełnie inaczej. Grupa posłów pracuje nad tym, aby zakazać działalności podobnych firm.
Czy to system argentyński? Ale skąd! Działamy na zasadach zbliżonych do kas zapomogowo-pożyczkowych – tak się z reguły zaczyna. Ogłoszenia na słupach, w prasie – tanie kredyty, pożyczki. Z reguły niewielkie biuro. Umowa, której klient nie może wziąć do domu i musi podpisać na miejscu. I obietnice, które żadnego pokrycia w umowie nie mają.
– Byłem głupi – mówi pechowy klient Polskiej Korporacji Finansowej "Skarbiec". Chciał od niej pożyczyć 15 tysięcy zł. Powiedziano mu, że pieniądze dostanie najpóźniej w ciągu 3 tygodni, najpierw jednak musi wpłacić opłatę wstępną - 8 procent od 25 tysięcy zł, czyli "standardowej" sumy pożyczki. Zapłacił 2 tysiące zł, a pracownica firmy obiecała mu, że jeśli rozmyśli się w ciągu 3 dni - dostanie pieniądze z powrotem.
– W domu wziąłem umowę do ręki, przeczytałem i chwyciłem się za głowę. Już następnego dnia wypowiedziałem umowę, ale pieniędzy nie mam do dziś – mówi klient. Skarbiec odpowiedział, że zwrócić pieniędzy nie może, bo omawia to umowa. Sama umowa była krótka, ale najważniejsze zapisy znalazły się w jej ogólnych warunkach - która zajmowały już cztery strony zapisane maczkiem. Napisano tam jedynie, że zwrot pieniędzy możliwy jest, gdy umowa nie zostanie "zaewidencjonowana" w ciągu 180 dni od daty podpisania. Gdy do Skarbca o zwrot pieniędzy zwrócił się prawnik, firma zażądała z kolei uwierzytelnionego pełnomocnictwa, powołania się na przepisy prawa oraz rozszyfrowania nazwy kancelarii... I tak sprawa trwa do dziś.
Zysk? Dla kogo?
Prawie co tydzień do naszej redakcji przychodzą ludzie, którzy skuszeni obietnicami podpisywali niekorzystne dla siebie umowy pożyczek w systemie argentyńskim. Z reguły mechanizm jest taki sam: reklamujące się jako udzielające pożyczek firmy, w umowach twierdzą, że jedynie pośredniczą we wzajemnym finansowaniu się swoich członków. Firma, przynajmniej teoretycznie łączy klientów w grupy. Z ich miesięcznych wpłat powstaje suma, która pozwala na sfinansowania raz na jakiś czas potrzeb jednego z członków grupy. System jest ponoć tańszy od kredytów bankowych, a koszty zależą jedynie od opłat jakie pośrednik chce dostać za swoje usługi.
Okazuje się, że rzeczywistość jest znacznie gorsza. Klienci z reguły nie wiedzą, że dostają pieniądze w ramach takiego systemu. Mogą czekać na nie miesiącami - mimo że przy podpisywaniu umów mówi im się: góra trzy tygodnie. Mogą stracić wszystkie wpłacone pieniądze jeśli sami zerwą umowę lub ich część - jeśli tak stanie się z powodu firmy "udzielającej pożyczki". Tak czy inaczej - to pośrednik ma zarobić. I zarabia...
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi w tej chwili 31 spraw przeciwko firmom działającym na zasadach tego systemu - mimo że one same się do tego nie przyznają.
Klient może kłamać
Czy udzielacie kredytów? – A kto to panu powiedział? – pyta Rafał Grzebiń ze Skarbca. – No przecież napisaliście tak w ogłoszeniu. – My? My napisaliśmy: nie stać cię na kredyt w banku - zgłoś się do nas. To nie znaczy przecież, że udzielamy kredytów.
Państwa pracownik obiecał klientowi, że jeśli zrezygnuje w ciągu trzech dni - dostanie pieniądze z powrotem. – Kto to obiecał? A czy klient ma dowód w postaci cyfrowego nagrania? Ma świadków! Proszę pana, ci ludzie mogli się spotkać i umówić jak to ma wyglądać, żeby tylko wyciągnąć pieniądze – twierdzi pracownik Skarbca. Wniosek? Czytać umowy, nie wierzyć w ani jedną obietnicę, jeśli nie znajdzie się ona w umowie.
– Skarg na takie firmy mamy mnóstwo. I mamy coraz większe, chociaż ciągle za mało skuteczne, możliwości ich ścigania. Możemy między innymi, poprzez wydanie decyzji, nakazać takiej firmie zamieszczenie w prasie, w której ukazywała się jej reklama, oświadczenia stwierdzającego, które z postanowień umów zawartych z klientami nie są dla nich wiążące lub stwierdzającego, że stosowała nieuczciwą reklamę. Ale problem polega na tym, że odwołanie firmy do sądu wstrzymuje wykonanie decyzji. Oznacza to, że aż do prawomocnego orzeczenia sądów może działać bezkarnie. Innym częstym sposobem unikania odpowiedzialności jest częsta zmiana nazwy lub siedziby – mówi Edward Stawicki, dyrektor poznańskiego oddziału Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Nową inicjatywę ustawodawczą zakazującą prowadzenia takiej działalności przyjmiemy z dużą ulgą. Od wielu lat spraw z tego zakresu mamy naprawdę dużo. Opisywany przez nas Skarbiec znalazł się na liście firm, wobec których UOKiK podjął działania. Skarbiec - jak twierdzi jeden
z jego przedstawicieli - zmienił już kontrowersyjne zapisy swoich umów, ale również - odwołał się od decyzji UOKiK…
Nie daj się "argentyńczykom"
Z systemem argentyńskim mamy do czynienia, gdy środki na kredyt czy zakup ratalny gromadzone są z wpłat członków grupy. Jeśli więc w umowie jest mowa o grupach, kręgach i członkach, którzy wzajemnie się finansują, koszty „kredytu” są podejrzanie niskie, firma żąda wpłaty wstępnej, albo wpłat rat, opłat początkowych czy administracyjnych przed podpisaniem umowy - to jest to system argentyński lub zbliżony.
Co robić, aby uniknąć błędu?
- Masz prawo przeczytać uważnie umowę i jej ogólne warunki przed ich podpisaniem. Jeśli ktoś ci tego zabrania - nie podpisuj! Jeśli firma zabrania ci zabrania umowy do domu przed podpisaniem - to już coś jest nie tak!
- Na podpisanie umowy możesz wybrać się ze świadkiem, on również powinien móc przeczytać umowę.
- Umowa ustna również ma w Polsce znaczenie, ale bardzo trudno ją udowodnić - nie wierz więc w nic, co ci obieca pracownik "parabanku", jeśli nie ma tego w umowie.
- Firmy działające w systemie argentyńskim, prawie nigdy się do tego nie przyznają. Pytaj więc dokładnie na jakich zasadach działa firma.
- Według polskiego prawa każda firma zajmująca się usługami finansowymi musi dokładnie wskazać wszystkie koszty podpisanej umowy - musisz więc zostać poinformowany, ile będziesz musiał zapłacić biorąc kredyt na przykład w wysokości 10 tysięcy złotych.
- Jeśli oprocentowanie jest korzystniejsze niż w banku, firma nie żąda żyrantów, ani zabezpieczeń - to prawie na pewno "parabank" lub system argentyński.
Leszek WALIGÓRA