Pielęgniarz zabijał "z litości"
Młody niemiecki pielęgniarz, który na początku sierpnia przyznał się do zabicia "z litości" 10 ciężko chorych pacjentów, wyznał, że uśmiercił jeszcze dwie osoby - poinformowała prokuratura w miejscowości Kempten w Bawarii, na południu Niemiec.
25-letni mężczyzna, którego nazwiska nie podano, powiedział, że wstrzyknął śmiercionośną substancję ponad 70-letniej kobiecie i ponad 80-letniemu mężczyźnie.
Prowadzone śledztwo dotyczy podejrzanych zgonów 68 pacjentów bawarskiej kliniki w Sonthofen - podała prokuratura, określając sprawę jako jedną z najpoważniejszych tego typu w powojennej historii Niemiec.
Na razie nie ma żadnych konkretnych elementów łączących te zgony z pielęgniarzem. Dokonano jedynie porównania czasu jego pracy z czasem zgonów pacjentów.
Prokuratura przypomniała jednak, że ilość lekarstw ukradzionych przez pielęgniarza wystarczy do spowodowania więcej niż 10 zgonów. Właśnie kradzież medykamentów, zgłoszona przez szpital na policję skierowała podejrzenia na pielęgniarza.
Policja prowadzi równoległe śledztwo w Ludwigsburgu, gdzie podejrzany pracował w latach 1999-2002.
Pielęgniarz tłumaczył, że działał "z litości", lecz dyrektor kliniki w Sonthofen, Andreas Ruland, uważa, że "ten człowiek jest przede wszystkim chory psychicznie i ma skłonności do popełniania zbrodni".