Piękni dwudziestoletni

„Reprise”, czyli dorastanie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową.

03.01.2008 | aktual.: 03.01.2008 07:10

W debiucie Joachima Triera nie ma mowy o AIDS, raku i bezrobociu. Żadnego lepu na amatorów wyciskaczy łez i ballad o smutnym Śląsku. Film nafaszerowany jest za to humorem, punkrockową muzyką i pięknymi dwudziestoletnimi. Para pierwszoplanowa Phillip (Anders Danielsen Lie)
i Erik (Espen Klouman-Hoiner) to marzący o byciu pisarzami chłopcy z bogatej dzielnicy Oslo. Pierwszy pisze, by zaspokoić artystyczny głód, drugi – wydawać by się mogło – ze skrywanych skłonności do samoudręczania się. Przynosi mu to bowiem niemal fizyczny ból. Los jednak sprawia, że to Erika jego „Prozopopeja” wynosi na piedestał młodej norweskiej literatury. Phillipa zaś pisanie wpędza do szpitala psychiatrycznego.

Poza wyborem ścieżki zawodowej kariery chłopców nęka także i to, że coraz dalej im do „paczki z podwórka”, z którą spędzili młodość. By chronić się przed wyciągającą po nich łapska dorosłością, próbują uciekać w imprezy i młodzieńczo idealne lub beztroskie miłości. Bezskutecznie. Dorastanie to może choroba niepoważna, ale za to nieodwracalna. A dla planów, które snujemy o naszej dorosłości, nawet śmiertelna. Co Trier, zgrabnie bawiąc się z widzem w prowadzenie alternatywnych biegów akcji (wytyczanych nie rzeczywistością, lecz młodzieńczymi marzeniami), sprytnie obnaża.

Karolina Pasternak

** „Reprise. Od początku raz jeszcze…”,
reż. Joachim Trier, Norwegia 2006, Best Film, 105’, premiera 4 stycznia

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)