Piąty głos w kabinie nie należał do kobiety?
Piąty głos osoby spoza załogi, która przed lądowaniem weszła do kabiny Tu-154, najprawdopodobniej należy do dyrektora protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany z MSZ - przypuszcza "Gazeta Wyborcza".
Urzędnik zapytał załogę, czy wszystko przebiega zgodnie z planem, a także o możliwe opóźnienie przybycia do Smoleńska.
Nie ma oficjalnego potwierdzenia nazwiska Kazany, jednak wiadomo, że pracownik MSZ poleci do Moskwy identyfikować ów, piąty głos.
W środę pojawiły się informacje, z których wynika, że czarna skrzynka prezydenckiego Tu-154 lecącego do Smoleńska zarejestrowała w kabinie pilotów dodatkowy, piąty głos. Głos miał należeć do osoby, która nie należała do ścisłej załogi samolotu czyli nie mógł być to pilot, drugi pilot, nawigator i mechanik.
Pod koniec lotu do kabiny miały prawo wejść jeszcze cztery inne osoby: trzy stewardessy i członek Biura Ochrony Rządu.
Niedługo po katastrofie prezydenckiego samolotu pojawiły się spekulacje, że ktoś mógł wpływać na pilotów, aby ci lądowali na lotnisku w Smoleńsku. Media przypomniały sytuację sprzed kilku lat, gdy prezydent Lech Kaczyński podczas lotu do Gruzji naciskał na pilotów, aby zmienili plany i lądowali bezpośrednio w Tbilisi.
Dotychczas nie są znane przyczyny katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem 10 kwietnia, w której zginęło 96 osób. Na pokładzie byli m.in. prezydent Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski i dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych.