PolitykaPetru: nie muszę dokładnie mówić, gdzie spędziłem sylwestra

Petru: nie muszę dokładnie mówić, gdzie spędziłem sylwestra

Szef Nowoczesnej Ryszard Petru był gościem Grzegorza Kajdanowicza w programie "Fakty po Faktach" w TVN24. Pytany o sprawę tajemniczego wyjazdu z wiceprzewodniczącą partii Joanną Schmidt, powtarzał wyjaśnienia, których udzielił rano podczas konferencji w Sejmie.

Petru: nie muszę dokładnie mówić, gdzie spędziłem sylwestra
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

- Uważam, że skoro byłem na dużej części wigilii, to byłem zwolniony z sylwestra - powiedział, odnosząc się do protestu, prowadzonego na sali plenarnej Sejmu przez posłów z jego ugrupowania. Dodał: - Nie wiedziałem do końca, jak ten protest będzie się rozwijał.

- Chciałem przypomnieć, że to protest rotacyjny, podczas którego nie wszyscy są jednocześnie - mówił.

Petru przepraszał za "daleko idącą niezręczność", polegającą na tym, że - jak twierdził - podczas takiego protestu "przewodniczący partii powinien być w pobliżu, pojawić się".

Prowadzącemu program nie udało się uzyskać odpowiedzi na pytanie o to, gdzie Petru wraz z wiceprzewodniczącą Nowoczesnej Joanną Schmidt rzeczywiście spędzali sylwestra. Petru zadeklarował, że był to wyjazd prywatny. - Wyjazd był prywatny, nie był finansowany z pieniędzy publicznych. Nie muszę dokładnie mówić, gdzie byłem na sylwestra - powiedział w "Faktach po Faktach".

Na pytanie o to, kogo dotyczyły przeprosiny, Petru odrzekł, że "wszystkich, którzy poczuli się niekomfortowo". Jak dodał, cały czas był w kontakcie telefonicznym ze współpracownikami. Sprzeczne komunikaty, płynące od niego i od wiceprzewodniczącej partii Katarzyny Lubnauer, skomentował słowami: - Nie była doinformowana. Wyjaśniliśmy to dziś na konferencji prasowej.

Petru powiedział, że przed wyjazdem informował tylko współpracowników, że nie będzie go w Warszawie.

Na pytanie prowadzącego program o wiarygodność i zaufanie, ważne w polityce, Petru odrzekł, że będą to oceniali wyborcy. - Ważne jest to, co zrobimy w najbliższych dniach - mówił, odnosząc się do zbliżającej się daty posiedzenia w Sejmie. - Cały czas zależy mi na tym, by 11 stycznia nie doszło do eskalacji. Do tego potrzebna jest strona rządząca. Inaczej Polska będzie się pogrążać w chaosie. To bardzo złe dla Polski - mówił.

Jak dodał, przedstawił propozycję rozwiązania kryzysu parlamentarnego. - To kwestia ewentualnego dogadania się liderów partii. Ustawa budżetowa jest w Senacie. Jedną z opcji, którą można rozważyć, byłoby, żeby Senat zgłosił poprawki. Dzięki temu ustawa budżetowa mogłaby wrócić do Sejmu - mówił.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1589)