Petro Poroszenko: trzeba rozbroić nielegalne ugrupowania
Żadna siła polityczna na Ukrainie nie będzie posiadała własnych oddziałów zbrojnych, a nielegalne ugrupowania powinny być rozbrojone - oświadczył prezydent Petro Poroszenko na naradzie Gabinetu Wojennego przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.
Szef państwa zwołał ją w odpowiedzi na strzelaninę, do której doszło w sobotę w Mukaczewie w obwodzie zakarpackim na zachodzie kraju. Uzbrojeni w karabiny maszynowe i granatniki członkowie nacjonalistycznego ugrupowania Prawy Sektor (PS) najechali tam na kompleks sportowy, należący do polityka, który obwiniany jest o kierowanie mafią papierosową.
Kiedy na miejsce przybyła milicja, bojownicy PS otworzyli do niej ogień. W potyczce zginęło dwóch członków PS, a około 10 osób, głównie milicjantów, zostało rannych. Napastnikom, na których urządzono obławę, udało się wyrwać z okrążenia i schronić w lasach w okolicach Mukaczewa. Wciąż nie zostali ujęci.
Poroszenko ocenił, że konflikt w Mukaczewie to uderzająca w możliwości obronne państwa próba destabilizacji sytuacji w regionach, które oddalone są od objętego walkami z prorosyjskimi separatystami Donbasu. Zdaniem prezydenta wzrost napięcia na linii frontu na wschodzie "w dziwny sposób" zbiegł się w czasie z wydarzeniami na Zakarpaciu.
Podczas narady prezydent polecił szefom Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) i MSW natychmiastowe rozbrojenie wszystkich nielegalnych ugrupowań oraz wzmocnienie walki z przemytem. Uznał, że przyczyną strzelaniny w Mukaczewie były spory o podział dochodów z tego procederu.
- Musimy uporać się ze znanymi od dawna problemami, które potrzebują natychmiastowego rozwiązania. Mówię o klanowości, korupcji i podobnych rzeczach. Obraz tego, co się tam dzieje, nie jest nawet czarno-biały. Jest zupełnie czarny - mówił Poroszenko.
Szef państwa ostrzegł, że w śledztwie w sprawie przemytu w obwodzie zakarpackim, nie będzie równych i równiejszych. - Mają być przeszukania, zatrzymania i bezpośrednia odpowiedzialność karna. Nie pomogą ani mandaty poselskie, ani kontakty we władzach - uprzedził. - Przemyt nie jest wyłącznie problemem Zakarpacia. Jak tylko zaczęliśmy go ograniczać, na światło dzienne wyszło całe zło. Przemytnicy z Zakarpacia rzucili wyzwanie całej Ukrainie. My to wyzwanie przyjmujemy - powiedział Poroszenko.
Do strzelaniny w Mukaczewie doszło, gdy członkowie Prawego Sektora przyjechali w sobotę do kompleksu sportowego, który należy do deputowanego do ukraińskiego parlamentu Mychajła Łania, w przeszłości członka Partii Regionów obalonego w 2014 roku prezydenta Wiktora Janukowycza. To właśnie Łanio ma kierować mafią papierosową w regionie. PS twierdzi, że jego zadaniem było zniszczenie nielegalnego biznesu posła, który przez zieloną granicę przerzuca papierosy do państw UE.
Sam Łanio uważa, że PS działał na zlecenie i za pieniądze Wiktora Bałohy, mieszkającego także w Mukaczewie deputowanego i wpływowego polityka, który w przeszłości był szefem kancelarii szefa państwa za prezydentury Wiktora Juszczenki. Bałoha jest uważany za "władcę" Zakarpacia, który cieszy się osobistym poparciem Poroszenki.
Premier Arsenij Jaceniuk polecił zwolnienie pracowników służb celnych w obwodzie zakarpackim, po czym Państwowa Służba Podatkowa usunęła ze stanowisk ich kierownictwo.
Członkowie PS, którzy brali udział w strzelaninie, schronili się w lasach i do chwili obecnej są poszukiwani. W poniedziałek pojawiły się informacje, że ściganych bojowników PS jest obecnie tylko dwóch. Dwaj inni, ciężko ranni, oddali się w ręce władz i zostali przewiezieni do szpitali. MSW podało, że dwaj, którzy nadal pozostają na wolności, porwali dziecko. Jedne doniesienia mówiły o sześcioletnim, a inne - o 12-letnim chłopcu.
PS oświadczył, że informacje te nie są prawdziwe, a ich celem jest "likwidacja żołnierzy (Prawego Sektora), którzy dysponują poważnymi dowodami dotyczących działalności korytarza przemytniczego na Zakarpaciu". MSW poinformowało następnie, że chłopiec odzyskał wolność i jest bezpieczny.