"Peryferyjne kraje" i "nowe jądro" w Europie
Jeśli tylko "peryferyjne" kraje, jak Wielka Brytania, Polska i
Czechy zagłosowałyby przeciw traktatowi, Francja, Niemcy i
pozostałe kraje spróbują rozwinąć ideę nowego jądra w Europie -
brzmi jeden z wniosków raportu brytyjskiego Centre for European
Reform opublikowanego w tym tygodniu.
06.02.2005 | aktual.: 06.02.2005 18:33
Z prawnego punktu widzenia, odrzucenie konstytucji nawet tylko przez jeden kraj spowoduje, że nie będzie ona mogła wejść w życie w całej UE. Jednak zdaniem Daniela Keohane, autora brytyjskiego raportu, w zależności od tego jakie to byłyby kraje i przy jak zdecydowanym wyniku referendów, większość krajów UE może naciskać na przyjęcie unijnej konstytucji, pozostawiając tych co powiedzieli "Nie" za sobą.
W przypadku, gdyby tylko w jednym kraju społeczność zdecydowanie (ponad 60 proc.) opowiedziała się przeciw konstytucji, pozostałe najprawdopodobniej zaoferowałyby mu stworzenie formy stowarzyszenia z UE, co pozwoliłoby mu na pozostanie w jednolitym rynku unijnym, na wzór Norwegii - przewiduje Keohane.
Powołując się na wyniki sondaży ekspert przypomina, że to Wielka Brytania jest krajem, gdzie negatywny wynik w referendum konstytucyjnym jest najbardziej prawdopodobny. Wówczas Francja i Niemcy, poparte przez Hiszpanię oraz Włochy, mogłyby naciskać na innych, by przyjąć konstytucję bez Brytyjczyków. Wówczas nawet sojusznicy Wielkiej Brytanii mogliby zostać przekonani do przyjęcia konstytucji.
Zdaniem Keohane, inna sytuacja miałaby miejsce, gdyby to Francja odrzuciła w referendum Traktat Konstytucyjny, ponieważ jest to kraj założyciel UE i jeden z głównych jej dzisiejszych architektów. "Jeśli Francja zagłosowałaby przeciw, Niemcy i Włochy - dwa pozostałe kraje założycielskie, nie naciskałyby prawdopodobnie na przyjęcie konstytucji bez Francji. Wówczas w mocy pozostałby Traktat Nicejski".
Raport przypomina, że choć sondaże pokazują, iż we Francji w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii przeważają zwolennicy przyjęcia konstytucji, to obawa porażki pozostaje. "W 1992 roku, kiedy (prezydent Francji) Francois Mitterrand ogłosił referendum na temat traktatu z Maastricht, sondaże opinii publicznej mówiły o 65 proc. poparciu. W rzeczywistości tylko 51 proc. zagłosowało za".
I ostatni rozważany przez raport scenariusz, to sytuacja, gdyby grupa krajów nie ratyfikowała konstytucji.
Jeśli tylko "peryferyjne" kraje, jak Wielka Brytania, Polska i Czechy zagłosowałyby przeciw traktatowi, Francja, Niemcy i pozostałe kraje spróbują rozwinąć ideę nowego jądra w Europie. To francusko-niemieckie jądro UE byłoby - zdaniem Koehane - nowym instytucjonalnym klubem w rozszerzonej UE i pozwoliłoby niektórym krajom integrować się w różnych dziedzinach jak polityka zagraniczna, współpraca podatkowa, polityka migracyjna i prawo karne, a także zarządzanie ekonomiczne w ramach strefy euro.
"Ci, którzy znaleźliby się w jądrze przewodziliby UE; ci poza nim musieliby wybierać pomiędzy podążaniem za grupą kierującą bądź opozycją wobec niej" - pisze Koehane.
Autor raportu zwraca uwagę, że w Polsce zagrożenie dla przyjęcia konstytucji wiąże się z wymogiem 50 proc. frekwencji w referendum. Gdyby ten wymóg nie został spełniony wówczas o ratyfikacji zdecyduje parlament, gdzie pozytywny wynik nie jest przesądzony. Koehane tłumaczy, że popierający konstytucję rząd w Warszawie, podobnie zresztą jak rząd w Pradze "jest słaby, a partie opozycyjne są rozdarte w tej kwestii".
Dotychczas trzy kraje: Węgry, Litwa i Słowenia ratyfikowały Traktat Konstytucyjny UE poprzez głosowanie w parlamencie.
20 lutego Hiszpania rozpoczyna maraton referendów na temat konstytucji. Po niej referenda przeprowadzi jeszcze dziewięć krajów członkowskich UE: Francja, Luksemburg, Holandia (latem 2005 roku), Portugalia, Dania i Irlandia (prawdopodobnie pod koniec 2005 lub na początku 2006) oraz Polska (nie wiadomo, być może jesienią 2005), Czechy i Wielka Brytania (2006).
Inga Czerny