Pereh - niezwykła broń Izraela, którą ukrywano przez ponad 30 lat
Po ponad 30 latach milczenia izraelska armia niedawno przyznała się do posiadania broni, o której wcześniej wśród ekspertów wojskowych i entuzjastów krążyły jedynie domysły. Chodzi o nietypową modyfikację czołgu, przerobionego na mobilną wyrzutnię pocisków rakietowych.
10.08.2015 13:12
Izraelczycy nazwali go Pereh, co w języku hebrajskim oznacza "dziki". Pozornie przypomina klasyczny czołg, ale to wybieg mający zmylić przeciwnika. 105-milimetrowa armata to w rzeczywistości atrapa, bowiem główną bronią pojazdu jest ukryta pod pancerzem wyrzutnia z 12 zabójczymi przeciwpancernymi pociskami kierowanymi Tamuz.
Niszczyciel czołgów
Jak ujawnia w swej analizie brytyjska grupa konsultingowa ds. obronności IHS Jane's, koncepcja stworzenia Pereha była wynikiem doświadczeń wojny Jom Kippur w 1973 roku, gdy nad Izraelem zawisło widmo klęski pod naporem przeważających liczebnie sił Egiptu i Syrii. Państwo żydowskie wielkim wysiłkiem zdołało się obronić, niemniej izraelscy dowódcy doszli do wniosku, że potrzebują dodatkowej siły ognia, by w przyszłości móc powstrzymać arabskie zagony pancerne.
W tym duchu zdecydowano się poddać daleko idącej modyfikacji kilkadziesiąt przestarzałych czołgów Magach 5 (izraelska wersja amerykańskich M48 Patton). Zamontowano w nich nową, większą wieżę kryjącą wyrzutnię pocisków i wysuwaną antenę. Dodatkowo front pojazdu wzmocniono dodatkowym pancerzem. Według IHS Jane's pierwsze egzemplarze nowej broni były gotowe w 1982 roku.
Z daleka Pereh praktycznie niczym nie różni się od zwykłego czołgu, jednak dla broni pancernej przeciwnika jest o wiele groźniejszy. Najnowsze wersje pocisków Tamuz mogą razić cele oddalone nawet o 25 kilometrów, poza polem widzenia. Wrogi czołg ma niewielkie szanse na skuteczną obronę.
Przez lata Siły Obronne Izraela (IDF) utrzymywały istnienie Perehów w ścisłej tajemnicy, by wywiady wrogich państw, biorąc je za zwykłe czołgi, nie zdawały sobie sprawy z prawdziwej skali zagrożenia. Tak się jednak złożyło, że pojazdy nigdy nie miały okazji zmierzyć się z zagonami pancernymi przeciwnika, bo od momentu wprowadzenia ich do służby widmo wojny konwencjonalnej między Izraelem a arabskimi sąsiadami znacząco się oddaliło.
Nie oznacza to, że Perehy siedziały bezczynnie w bazach, ponieważ użyto ich wielokrotnie w tlących się wokół państwa żydowskiego konfliktach asymetrycznych. Debiut bojowy zaliczyły jednak dopiero w 2005 roku, gdy odpowiedziały ogniem na atak ze strony Strefy Gazy - pisze IHS Jane's. Później brały udział w każdej większej operacji przeciwko Hezbollahowi i Hamasowi, a od 2012 roku, po wybuchu wojny domowej w Syrii, stacjonowały w rejonie Wzgórz Golan.
Koniec tajemnicy
Według portalu Israel Defense pierwsze zdjęcie unikatowego pojazdu wyciekło do sieci w 2006 roku, w czasie II wojny libańskiej, ale nie przyciągnęło wtedy większej uwagi. Kolejne fotografie i nagrania zaczęły pojawiać się w internecie dopiero w 2013 roku, ale Perehy często były brane - zgodnie z zamierzeniem izraelskiej armii - za zmodernizowane wersje czołgów Magach. Izraelska cenzura wojskowa czuwała nad tym, by pojazdy nadal zasnute były mgłą tajemnicy. Aż do lipca tego roku.
Dlaczego nagle IDF zdecydowała się ujawnić prawdę o Perehu? Nie wiadomo. IHS Jane's spekuluje, że być może izraelscy wojskowi doszli do wniosku, że ujawnienie istnienia broni będzie dodatkowym czynnikiem odstraszającym. A przy okazji zaprezentuje pojazd potencjalnym klientom, otwierając nowe możliwości eksportowe.
Co ciekawe, wspomniane pociski przeciwpancerne Tamuz to nic innego jak rakiety Spike, na zakup których przed dekadą zdecydowało się również polskie wojsko (w wersji LR - o zasięgu do 4 km). Broń ta sprawdza się tak dobrze, że obecnie nasza armia przymierza się do nabycia kolejnej partii Spike'ów, w liczbie około tysiąca sztuk.