Pełnomocnik Krzysztofa Rutkowskiego żąda ograniczenia wolności dla Włodzimierza Olewnika
Kary ograniczenia wolności poprzez potrącanie połowy wynagrodzenia przez rok oraz przeprosin w TVN24 i nawiązki w wysokości 100 tys. zł zażądał pełnomocnik Krzysztofa Rutkowskiego wobec Włodzimierza Olewnika, oskarżonego o pomówienie detektywa.
Sąd Rejonowy w Płocku zamknął postępowanie dowodowe w sprawie i wysłuchał mów końcowych stron. Sąd odroczył wydanie wyroku do 19 listopada.
Obrońca Włodzimierza Olewnika - ojca uprowadzonego w 2001 r. i zamordowanego dwa lata później Krzysztofa - wniósł o uniewinnienie swego klienta lub o umorzenie sprawy z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną czynów opisanych w akcie oskarżenia.
Rutkowski w prywatnym akcie oskarżenia zarzucił Olewnikowi, że w wypowiedzi dla telewizji TVN24 w październiku 2009 r. pomówił go m.in. o to, że współdziałał z porywaczami Krzysztofa, lansując wersję o samouprowadzeniu. Detektyw poczuł się też dotknięty nazwaniem go "typowym oszustem" i twierdzeniem, że wyłudził od Olewników milion złotych. Olewnik komentował wtedy przesłuchanie Rutkowskiego przed sejmową komisją śledczą, badającą sprawę uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.
Reprezentujący Rutkowskiego mecenas Maciej Morawiec w mowie końcowej ocenił, że postępowanie przed sądem w żaden sposób nie potwierdziło, iż słowa wypowiedziane przez Włodzimierza Olewnika - jak to ujął "atakujące" detektywa - opierały się na prawdzie. Podkreślił przy tym, że wypowiedź Włodzimierza Olewnika oprócz tego, iż uderzyła w Rutkowskiego jako człowieka, to również na kilka lat "zaburzyła funkcjonowanie" jego firmy detektywistycznej.
- Nawet słowo "oszust" nie jest tak obraźliwe, jak plugawe oskarżenie o współpracę z porywaczami. Takie oskarżenie jest równoznaczne przecież z tym, że ma się krew na rękach, że przyczyniło się do śmierci porwanego - oświadczył Morawiec. - Czy można zdyskredytować bardziej kogoś, kto uwolnił kilkanaście ofiar porwań? - pytał. Morawiec przekonywał, że Włodzimierz Olewnik działał z premedytacją z zamiarem skompromitowania Rutkowskiego od chwili, gdy - jak określił to mecenas - "wyimaginował sobie", że za śmiercią jego syna stoi detektyw.
Sam Rutkowski przyznał, że na początku procesu oczekiwał od Włodzimierza Olewnika przeprosin, ale obecnie jego żądania są inne, gdyż sprawa nadszarpnęła opinię jego firmy, a trwający od ponad roku proces utrudnia mu przyjmowanie i realizowanie niektórych zleceń. - Na tę rozprawę dojechałem z Niemiec i będę musiał tam wrócić - argumentował detektyw, który salę sądową opuścił przed zakończeniem rozprawy. Rutkowski kategorycznie stwierdził, iż nie miał nic wspólnego z przyjmowaniem pieniędzy od rodziny Olewników poza oficjalną zapłatą 20 tys. zł, potwierdzoną fakturą, za trwające dwa miesiące - od końca października do końca grudnia 2001 r. - usługi detektywistyczne
Obrońca Włodzimierza Olewnika mecenas Aleksander Horanin uznał, że wnioski wyciągane przez oskarżenie z wypowiedzi jego klienta są zbyt daleko idące. Argumentował, że była to prywatna opinia Włodzimierza Olewnika oparta na interpretacji dostępnego materiału dowodowego w sprawie uprowadzenia jego syna, wypowiedziana w emocjach. - W przypadku Włodzimierza Olewnika mamy do czynienia z bezpośrednią reakcją na treść zeznań Krzysztofa Rutkowskiego przed komisją śledczą, w której dopuścił się on bez wskazania obiektywnych dowodów licznych pomówień pod adresem nieżyjącego Krzysztofa Olewnika i jego rodziny - oświadczył mecenas.
Horanin zaznaczył przy tym, że reakcja jego klienta, który usłyszał np. o wersji samouprowadzenia Krzysztofa Olewnika, była spontaniczna i nieco zbyt impulsywna. - Skoro Krzysztof Rutkowski wypowiada publicznie swoje twierdzenia, to dlaczego, reagując na to, Włodzimierz Olewnik nie może wypowiadać swoich twierdzeń? - pytał mecenas.
Wcześniej, przed zakończeniem przewodu sądowego, Włodzimierz Olewnik złożył oświadczenie, w którym stwierdził, że zeznania Rutkowskiego przed komisją śledczą wyprowadziły go z równowagi. - Podczas przesłuchania przed komisją Rutkowski w swoich zeznaniach obrażał mnie i naruszał dobre imię mojego zamordowanego syna - powiedział. Wyjaśnił, iż chodzi o te fragmenty wypowiedzi, w których Rutkowski - jak podkreślił Włodzimierz Olewnik - pomówił jego syna o to, że pośredniczył w załatwianiu pozwoleń na broń, prowadził rozwiązły tryb życia, miał problemy finansowe i był w konflikcie z rodziną. Włodzimierz Olewnik zaznaczył, że jego rodzina przekazywała pieniądze za działania na rzecz odnalezienia porwanego Krzysztofa niektórym osobom związanym z firmą Rutkowskiego.
Oskarżenie Rutkowskiego wobec Olewnika wniesione pod koniec 2009 r. obejmuje zarzut pomówienia o postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do dwóch lat.