Paweł Kukiz ujawnił szpitalne dokumenty. Co mają wspólnego ze śmiercią posła Kukiz'15?
Paweł Kukiz ujawnił wewnętrzne dokumenty szpitala w Rawie Mazowieckiej. Chciał w ten sposób pokazać okoliczności śmierci posła Kukiz'15 Rafała Wójcikowskiego. Czego dowodzi ta publikacja? To zapis dramatycznej sytuacji w ratownictwie medycznym w Rawie i okolicach. Czy miała wpływ na śmierć Wójcikowskiego? To będzie sprawdzać prokuratura.
13.02.2017 | aktual.: 13.02.2017 16:20
Lider Kukiz'15 porównał w internecie sytuacje wokół wypadków Rafała Wójcikowskiego (z 19 stycznia) i premier Beaty Szydło (10 lutego). - Jak wyglądały okoliczności w przypadku naszego Rafałka, możecie zobaczyć na załączonych obrazkach. I módlcie się, żeby nas wszystkich takie okoliczności nie spotkały - napisał. I dołączył zdjęcia czterech dokumentów, które pochodzą ze Szpital im. Świętego Ducha w Rawie Mazowieckiej.
To korespondencja kierownika działu ratownictwa medycznego szpitala w Rawie Mazowieckiej z dyrekcją spółki AMG Centrum Medyczne. Dlaczego między nimi? Bo spółka AMG Centrum Medyczne Sp. z o.o. jest dzierżawcą (podmiotem tworzącym) szpitala. Właścicielem AMG jest z kolei firma Centrum Dializy.
Początkowo rzecznik Centrum Dializy stwierdził, że Centrum i AMG nie mają nic wspólnego z podstacją ratownictwa w Białej Rawskiej. Później jednak wyjaśnił, że owszem, AMG prowadzi i tę stację. A jest ona w wypadku Wójcikowskiego ważna, bo - obok innej karetki ze Skierniewic - na miejsce wypadku pojechali też ratownicy właśnie z Białej Rawskiej i dojechali 2 minuty po tych skierniewickich.
Spójrzmy na ujawnione dokumenty. Wyłania się z nich obraz trudnej sytuacji szpitala w Rawie Mazowieckiej i stacji ratowniczych do niego przynależących. W notatce służbowej datowanej na 26 stycznia (tydzień po śmiertelnym wypadku posła Rafała Wójcikowskiego) napisano, że "w komputerach (stacji ratowniczej) jest mało miejsca na dysku" i są one najpewniej zawirusowane. Efekt? Problemy z drukowaniem kart wyjazdowych karetek.
Oto treść notatki: - Uprzejmie informuje, że w dniu 20 stycznia [dzień po wypadku Wojcikowskiego - red.] pan M..., który zajmuje się systemem SWD [System Wspomagania Dowodzenia - red.], przekazał informację, że w komputerach jest mało miejsca da dysku szczególnie na podstacji w Białej Rawskiej, być może nawet jest zawirusowany. Ze względu na powyższe usterki nie ma możliwości natychmiastowego wydrukowania karty wyjazdowej.
W dalszej części opisano, że w dyspozytorni podstacji ukazuje się komunikat "zapełniony dysk".
Czy to mogło mieć wpływ na szybkość dotarcia na miejsce wypadku? Mówi jedna z osób ze stacji ratowniczych podległych szpitalowi w Rawie: - Wszystko się wydłuża. Kiedyś od razu można było drukować, wziąć kartę w łapę i długa! A te komputery, które mamy, chyba są stare i nie działają, jak trzeba. Minuty przez to jednak lecą, naprawdę dużo czasu na to drukowanie nam schodzi. Czasami 5 minut się walczy, żeby wydrukować jedną kartę wyjazdową dla karetki. Ta karta to podstawowe informacje o miejscu wyjazdu i poszkodowanych.
- Łączenie chwilowych problemów naszej placówki ze sposobem niesienia pomocy po tragicznym wypadku, w którym śmierć poniósł poseł Rafał Wójcikowski, jest całkowicie nieuprawnione - mówi WP Witold Jajszczok, rzecznik Centrum Dializy. Jak podkreśla, wypadek wydarzył się na trasie S8 w okolicach Skierniewic, w rejonie działania tamtejszego pogotowia [AMG i Centrum Dializy nie są tam dzierżawcami - red.] i w akcji ratunkowej uczestniczyła załoga pogotowia ze Skierniewic.
Na miejscu - jak się okazało - poszkodowanych było pięć osób, a nie jedynie Rafał Wójcikowski. Zatem obecność dwóch karetek znajduje uzasadnienie. Zwraca jednak uwagę fakt, że i pierwsza, i druga jechały na miejsce wypadku ponad pół godziny.
O godz. 6:25 służby odebrały zgłoszenie o wypadku. O 6:31 przyjął je dyspozytor medyczny i wysłał dwie karetki. Ta ze Skierniewic dojeżdża o 7:05, a z Białej Rawskiej dwie minuty później. W międzyczasie będący na miejscu strażacy wraz ze świadkiem wydobyli posła na zewnątrz i prowadzili resuscytację, oczekując na przyjazd ambulansów.
Prokuratura zajmuje się tym, czy karetki nie przyjechały zbyt późno, a jeśli tak, to dlaczego. - Badamy kwestie dot. przyjazdu karetek. Zabezpieczaliśmy zapisy rozmów pomiędzy służbami ratowniczymi. Śledzimy dysponowanie tymi służbami i to, czy podejmowano prawidłowe decyzje oraz to, jakie były reakcje poszczególnych służb - mówi WP prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Inne pisma ujawnione przez Pawła Kukiza? Można się z nich dowiedzieć, że szpital w Rawie Mazowieckiej ma problemy z zasilaniem elektrycznym, bo odłączono je w garażu, a przez to doszło do wyładowania sprzętu medycznego w karetce. Co podkreślono, w ambulansie znajdują się leki, które muszą być przechowywane w niskiej temperaturze.
Z kolei w notatce służbowej dla dyrekcji szpitala z 14 stycznia (sprzed wypadku) podkreślono, że z powodu długów odłączono telefony i internet, a przez to wydłużają się czasy wyjazdów karetek. "Zwiększa się ilość pracy i niepotrzebna strata czasu" - brzmi fragment. Kierownik Działu Ratownictwa Medycznego skarży się też, że choć z czasem uruchomiono telefony, to internet wciąż nie działał. A ponadto - czytamy - w karetkach systemowych zostały zablokowane telefony komórkowe. Powód? Firmy windykacyjne domagające się spłat należności. - Nie ma możliwości szybkiej interwencji w przypadku nagłych zdarzeń - czytamy w notatce.
Rzecznik Centrum Dializy: - Faktycznie z powodu opóźnienia w płatności faktur jeden z telefonów był nieczynny. Nie miało to jednak żadnego znaczenia dla obsługi pacjentów, gdyż nie był to telefon ratunkowy wykorzystywany w sytuacjach nagłych do wzywania pomocy. Wszystkie zaległości finansowe zostały zlikwidowane w połowie stycznia i od tego czasu sytuacja opisana w piśmie nie występuje. Brak prądu, opisany w innym z pism, trwał 20 minut, więc zdarzenie miało charakter incydentalny.