Paweł Kukiz dla "Do Rzeczy": PiS jest przekonany, że będzie rządzić do końca świata
Idąc do wyborów z hasłami obywatelskimi, liczyłem na to, że PiS spełni funkcję lodołamacza, który rozwali system. Natomiast teraz widzę, że załoga tego lodołamacza upiła się sukcesem i zmieniła kurs w niewiadomym kierunku. Nie mam pojęcia, dokąd zmierzają, dlatego trudno mi w tym wszystkim dalej uczestniczyć - mówi w rozmowie z "Do Rzeczy" Paweł Kukiz, przewodniczący klubu parlamentarnego Kukiz'15.
15.02.2016 | aktual.: 15.02.2016 19:22
MACIEJ PIECZYŃSKI: Kiedy rozmawialiśmy tuż po wyborach, prosił pan, bym nie zwracał się do pana per panie pośle dopóty, dopóki nie uda się odbudować autorytetu posła. Jak rozumiem, jeszcze się nie udało?
PAWEŁ KUKIZ: - Na razie jeszcze nie wiemy, dokąd to wszystko zmierza. Z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość zapowiada gruntowne reformy, wyczyszczenie państwa z nepotyzmu. Z drugiej strony mamy jednak do czynienia z obsadzaniem spółek Skarbu Państwa przez ludzi związanych z obozem rządzącym. PiS obiecywał, że skończy z arogancją władzy, tymczasem sam osiągnął szczyt takiej arogancji, gdy obrady nad budżetem, które przecież wymagają maksymalnego skupienia, zostały przesunięte, żeby szef tej partii odebrał nagrodę "Gazety Polskiej". Można więc stwierdzić, upraszczając, że posłowie obradowali do godz. 3 w nocy, bo praca redaktora Sakiewicza przy kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości musiała być doceniona.
Przesunięcie obrad z tego powodu nazwał pan "skandalem i bolszewickim podejściem do ludzi". Nie przesadził pan?
- Nie.
Równie jednoznacznie oceni pan ostateczny kształt budżetu uchwalony przez PiS?
- To komunistyczny budżet. Jak już mówiłem, kolejny rząd będzie zadłużał następne pokolenia Polaków...
To może chociaż exposé ministra Waszczykowskiego oceni pan pozytywnie?
- Pewnych rzeczy nie mówi się głośno. Minister Waszczykowski zadeklarował, że naszym głównym sojusznikiem jest Wielka Brytania, tymczasem nic na ten temat ze strony brytyjskiej nie słyszymy. Znowu będzie tak, jak już w historii bywało, że głośno bronimy kogoś, kogo uważamy za sojusznika, a ten ktoś ma nas za usłużnego pachołka. Poza tym ja nie wiem, skąd Ukraina weźmie pieniądze, by oddać nam 4 mld zł kredytu. Kiedy takie pytanie usłyszał jeden z urzędników MSZ, odpowiedział w skandaliczny sposób, dając do zrozumienia, że nikomu nic do tego, jak PiS wydaje pieniądze. To kolejny przejaw arogancji.
Klub Kukiz'15 dał władzy kredyt zaufania w kwestii mediów publicznych. Rządzący zaczęli go już spłacać?
- Kredyt zaufania to zbyt delikatne sformułowanie. Użył go Liroy, a ja bym powiedział inaczej: porównałbym to z grą w pokera, czekamy na ruch przeciwnika.
Czekacie na ostateczny kształt ustawy o mediach?
- Nie, czekamy, aż zostaniemy dopuszczeni do tworzenia tej ustawy. Sprawdzimy, czy PiS uwzględni nasze postulaty obywatelskiej kontroli nad mediami publicznymi. Tak na marginesie - choć mój ruch generalnie wstrzymał się od głosu, to ja sam wcisnąłem zielony guzik. Miałem czysto osobiste powody. Czekałem kilka lat na to, by wysadzić w powietrze ludzi, których uważam za z gruntu złych, za propagandzistów, którzy pod względem uległości władzy przewyższyli komunistycznych prezenterów "Dziennika Telewizyjnego". Zagłosowałem za rewolucją kadrową w mediach publicznych.
A jak podoba się panu praca nowych dziennikarzy?
- Za wcześnie, żeby analizować. Już teraz negatywnie oceniać nową telewizję mogą tylko ci, którzy zostali z niej przed chwilą wyrzuceni. Jednak oni wiedzieli, jak media publiczne będą wyglądać, jeszcze przed wyborami.
PiS rozważa zmianę ordynacji wyborczej na mieszaną. To ponoć ma być ukłon w stronę Kukiz'15…
- Nikt z PiS nie wyszedł do nas z taką propozycją. To fakt medialny. Oni zachowują się arogancko, nie chcą z nami rozmawiać, bo są przekonani, że będą rządzić do końca świata i że to do nich należy władza absolutna, a opozycję chcą trzymać pod butem…
Coraz ostrzej wypowiada się pan ostatnio o PiS.
- Ja jestem bardzo cierpliwy. Idąc do wyborów z hasłami obywatelskimi, liczyłem na to, że PiS spełni funkcję lodołamacza, który rozwali system. Natomiast teraz widzę, że załoga tego lodołamacza upiła się sukcesem i zmieniła kurs w niewiadomym kierunku. Nie mam pojęcia, dokąd zmierzają, dlatego trudno mi w tym wszystkim dalej uczestniczyć. Powiem więcej: wydaje mi się, że cały rejs tego lodołamacza może się skończyć tragicznie zarówno dla PiS, jak i dla całej prawicy.
Niebawem posłowie ruchu Kukiz’15 spotkają się na wyjazdowym, prywatnym posiedzeniu. Może to będzie okazja, żeby się mocniej zintegrować? W końcu co rusz słyszy pan, że ruch się rozpadnie…
- Mam w nosie te doniesienia prasowe. To jest walka systemu z siłą, która ewidentnie dąży do rozwalenia tego systemu. Powtarzam: Liroy i narodowcy żyją w jak największej przyjaźni. To, że teraz panu spadnie sufit na głowę, jest bardziej prawdopodobne niż kłótnia między nimi. A pod Ciechanowem będziemy po prostu pracować…
… nad dyscypliną w klubie?
- Nie, proszę pana. Jakbym chciał dyscyplinę, to bym zapisał się do PiS albo do PO.
A nie przestraszył się pan, że narodowcy pana zdradzą, kiedy założyli Narodowo-Demokratyczny Zespół Parlamentarny?
- No błagam, jak mnie takie pytania irytują… Ja wprowadziłem do Sejmu miniparlament składający się z ludzi o poglądach od lewa do prawa, ale ci ludzie doskonale się ze sobą dogadują, bo działają w imieniu narodu polskiego. Każdy z nich ma ogromną autonomię. A narodowcy po prostu stworzyli zespół z przymiotnikiem „narodowy” w nazwie, do którego i ja mógłbym się zapisać, bo z wieloma ich poglądami się zgadzam.
Zirytuję pana jeszcze bardziej. Jeden z lewicowych tygodników opinii wieszczy, że narodowcy odejdą do Korwin-Mikkego, bo on ma subwencje, z których pan zrezygnował.
- Niech pan idzie do narodowców i ich o to zapyta. Ja już kilka razy siadałem z Januszem Korwin-Mikkem do stołu i za każdym razem tego żałowałem. Narodowcy nie są idiotami, zdają sobie sprawę z tego, że skoro oszukał mnie, to ich też może. A mnie szczerze zależy na rozwoju, budowaniu tożsamości i niezależności Ruchu Narodowego, szczególnie Młodzieży Wszechpolskiej.
Zbieracie podpisy pod referendum w sprawie przyjmowania imigrantów. A co, jeśli - hipotetycznie - Polacy zagłosowaliby za ich przyjęciem? Pan przecież jest temu przeciwny…
- Wola narodu jest najważniejsza! Państwo to związek rodzin, różnych światopoglądów. To obywatel jest gospodarzem, a nie dozorca, tak jak w serialu „Alternatywy 4”. Poza tym kwestia przyjmowania imigrantów jest swego rodzaju pretekstem do pobudzenia obywatelskości w narodzie. Jeśli uda się zebrać ponad 500 tys. podpisów - a w tak ważnej i szeroko dyskutowanej sprawie to jest bardzo możliwe - chcielibyśmy dopisać kilka pytań, które niejako przy okazji można byłoby zadać Polakom. To oszczędne rozwiązanie, bo skoro już z pieniędzy podatnika mają pójść pieniądze na referendum, to warto, by poruszyć z jego pomocą jak najwięcej ważnych kwestii.
Jakie to byłyby pytania?
- Skandalem jest, że w tej chwili referendum, poruszające problematykę ustroju państwa, nie jest wiążące dla władzy. To oznacza, że w Polsce nie ma demokracji, bo obywatele nie mogą się wypowiedzieć, w jakim państwie chcą żyć! Dlatego chciałbym, aby referendum dało odpowiedź na pytanie: Czy Polacy zgadzają się z taką zasadą? Chciałbym też wyjść poza szufladkowanie nas jako ugrupowania działającego wyłącznie w interesie osób o poglądach prawicowych. Dlatego dopisalibyśmy pytania ważne dla różnych środowisk, niezależnie od poglądów. Może warto byłoby zapytać, czy Polacy chcą wycofania religii ze szkół.
Skoro chce pan zasypać historyczne podziały i otworzyć się na różne środowiska, to zapytam: Jak pan, jako piewca obywatelskości, ocenia obywatelską inicjatywę KOD?
- Rozumiem, że to ironia. Pierwsza podstawowa sprawa: szeregowi działacze KOD są wykorzystywani do swoich celów przez oligarchię, która walczy o zachowanie własnych wpływów. Średnia wieku tych ludzi jest podobna jak w przypadku słuchaczy Radia Maryja. Żeby było jasne: nie śmieję się z żadnej z tych grup, tylko stwierdzam fakt. KOD i wielbiciele o. Rydzyka to strukturalnie te same środowiska osób starszych o radykalnych poglądach, ale z przeciwnych stron politycznej barykady. Natomiast Kukiz’15 walczy o Polskę dla młodych ludzi. Podstawowym powodem mojego wejścia w politykę jest troska o przyszłość dzieci i wnuków, nie tylko moich, lecz także moich sąsiadów, znajomych, wszystkich obywateli! Polskę trzeba oddać młodym ludziom. Wielu z nich głosowało w ostatnich wyborach na PiS, ale wystarczy tylko spojrzeć na ławy poselskie: w pierwszych rzędach, na najbardziej eksponowanych miejscach, siedzą starzy wyjadacze. A młodzi cichutko na ostatnich miejscach. Jeśli partia rządząca dalej będzie tak arogancka i pewna
siebie, to ta młoda gwardia zacznie z ław swojej partii uciekać...
Do ruchu Kukiza?
- Tego nie powiedziałem.
Polecamy najnowszy numer "Do Rzeczy", który jest już w kioskach.