Paweł Kapusta: Mieszkanie prawdy. Dlaczego historia Nawrockiego może zmienić bieg kampanii (OPINIA)
W kampanii prezydenckiej nie było jeszcze emocji, która poruszyłaby całe społeczeństwo. Do teraz. To może być moment zwrotny - kandydat, który miał być symbolem tradycyjnych wartości, zaplątał się w opowieść, która pachnie cynizmem i siłową przewagą. I to może go kosztować wszystko - pisze Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.
Karol Nawrocki, który dotąd chętnie pozował na faceta z zasadami, nagle nie umie w jasny i prosty sposób odpowiedzieć na pytanie, skąd właściwie ma to mieszkanie i dlaczego powiedział co innego notariuszowi, a co innego opinii publicznej. Wszystko na jaw wychodzi dwa tygodnie przed pierwszą turą wyborów, czyli w momencie, gdy kandydaci realnie myślący o zwycięstwie powinni umacniać się na swoich pozycjach bądź skutecznie atakować rywali.
Oczywiście, w kampaniach zdarzały się różne wpadki. Ale pewne rzeczy są nie do odwrócenia. Wizerunek człowieka, który kłamie w prostej sprawie, to jeden z nich. Nie trzeba wielkich analiz – wystarczy zapytać kogoś przy kuchennym stole: "A Ty zaufasz facetowi, który w prostej w sumie sprawie kilka razy zmienia wersje wydarzeń?".
Nawet jeśli twardy elektorat PiS i tak zagłosuje na Nawrockiego (albo właściwie: mimo wszystko), to droga do Pałacu Prezydenckiego nie prowadzi przez własny obóz. Prowadzi przez centrum. Przez tych niezdecydowanych, sceptycznych, zblazowanych, którzy czekają na sygnał, że może jednak warto. A co dziś dostają? Opowieść o "panu Jerzym" i próby wyjaśnienia, które przypominają bardziej tłumaczenia młodziaka przyłapanego na paleniu za boiskiem, niż poważne oświadczenia człowieka, który chce być głową państwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nawrocki miesza". Nie zostawił suchej nitki na kandydacie PiS
I dlatego to może być moment przełomowy. Nawrocki, choć w kampanię wszedł z gracją wozu z węglem, w ostatnich tygodniach nabierał rozpędu, widać było dużą pracę sztabu i jego samego. I naprawdę można było się zastanawiać, czy nie będzie w stanie pokonać Rafała Trzaskowskiego. Ale takie historie, jak ta mieszkaniowa ujawniona przez Onet, rozbijają ten obrazek w pył.
"Kombinacje cwaniaków"
Do tej pory w tej kampanii nie wydarzyło się nic, co można by nazwać momentem masowej emocji – takim, który wyrywa z apatii, przesuwa głosy, sprawia, że ludzie zaczynają mówić "ej, chwila". Teraz taki moment właśnie przyszedł.
Historia z mieszkaniem i kandydatem Nawrockim uderza w kilka kluczowych grup jednocześnie: w młodych, którzy na własne cztery kąty mogą dziś co najwyżej popatrzeć przez szybę biura sprzedaży; w starszych, którzy są wyjątkowo wyczuleni na wszelkie kombinacje cwaniaków wokół ich dorobku i własności; i w niezdecydowanych, których wyborcze rozterki rzadko rozwiązuje wielka idea, a znacznie częściej właśnie emocja. Opowieść o Nawrockim i gdańskim seniorze rozumie każdy – tak naprawdę nie trzeba znać się na podatkach, polityce mieszkaniowej ani notarialnych niuansach. Wystarczy mieć trochę życiowego doświadczenia.
Historia mieszkania Nawrockiego działa jak cios w splot społecznej wrażliwości, bo dotyka nie tylko pieniędzy, ale czegoś znacznie głębszego – wiary w uczciwość. Starsi ludzie, często schorowani, żyjący ze skromnych emerytur, mają często jedną rzecz, którą uznają za nietykalną: swój dom, swoje mieszkanie, własność, którą zdobywali przez dziesięciolecia pracy. To dla nich symbol godności, stabilizacji i bezpieczeństwa na starość.
Tymczasem z całej tej historii - przynajmniej na tę chwilę i z faktami, które dziś mamy na stole, a przez kilka już dni sztab Karola Nawrockiego nie potrafi nam tego opowiedzieć inaczej - wyłania się opowieść o kimś, kto po znajomości, w okolicznościach, które budzą poważne pytania, odkupuje od mężczyzny w podeszłym wieku i ze swoimi problemami mieszkanie na preferencyjnych warunkach. Później, gdy sprawa wychodzi na jaw, wraz ze sztabem mówią o wieloletniej pomocy, aż okazuje się, że starszy człowiek od ponad roku przebywa w domu opieki.
To wszystko nie tylko źle wygląda. To uruchamia w wielu Polakach – szczególnie tych starszych – najgłębszy sprzeciw wobec poczucia, że oto znów ktoś silniejszy, lepiej ustawiony, lepiej poinformowany, bardziej energiczny ze względu na wiek, wykorzystuje słabszego.
I właśnie dlatego ta sprawa wywołuje taki rezonans: bo przecina linie pokoleniowe, budzi skojarzenia ze społeczną niesprawiedliwością, z której tyle razy wykluwała się polityczna zmiana.
A przecież właśnie o to chodzi – wiarygodność to fundament, bez którego nie da się zbudować ani drogi do Pałacu Prezydenckiego, ani czegokolwiek trwałego w życiu publicznym.
Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski