Partyjniactwo polskie
Temat mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie na moment tylko odciągnął uwagę wszystkich – nawet polityków - od polityki. Sytuacja powróciła do normy, a z mistrzostw pozostały tylko przepychanki o to, kto ma pełnić, jakie funkcje w Komitecie Organizacyjnym. Mamy kolejny dowód na to, że wszystko da się upartyjnić.
Polska zaistniała. To wielka dla nas szansa. Obyśmy to samo powiedzieli w 2012 roku, kiedy to usłyszymy pierwszy i ostatni gwizdek. Można mieć co do tego wątpliwości. Nie widać, żeby ktoś na poważnie zabierał się do roboty. No, może poza samorządami. Miasta mistrzowskie nie oglądają się na rząd, na władzę, która chce rozdzielać przy okazji mistrzostw zaszczyty. Umiesz liczyć, licz na siebie. Wierzę, że miasta nie zawiodą. Także to szczególnie mi bliskie, mój Gdańsk. Ja też uczynię wszystko, jak dotąd, żeby ten pomysł wesprzeć. Bo warto. Może się spełnić pośrednio głoszony już kiedyś przeze mnie Plan Marshalla Nowej Generacji. Tak go kiedyś nazwałem, a dziś mistrzostwa dają na to realną szansę. I to dobrze. Wykorzystajmy ją! Na razie nam to nie grozi. Dla obecnej grupy liczy się efekt polityczny! W końcu wszystko można upartyjnić.
Póki co mistrzostwa trochę pokrzyżowały, bo przyćmiły ofensywę – raczej nie boiskową - niedawnego Marszałka Sejmu RP Marka Jurka. Znam go dość dobrze. Zresztą z mojej nominacji trafił do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Zawsze był ideowy. To dziś cenne. Zreflektował się, co się dzieje w PiS, z kim ma do czynienia, nie wytrzymał, ale zaliczył falstart w cieniu mistrzostw. Wejście z nową partią nie było zbyt mocne, a takie mogło się wydawać w pierwszych chwilach zawirowań po upadku poprawek – i rozgrywek – antyaborcyjnych. Marek Jurek Marszałkiem już nie jest, a Sejm ma nowego Marszałka – Ludwika Dorna, który po przygodach rządowych, po własnym niespełnieniu, po konflikcie z szefem rządu i partii, powraca mocno do wielkiej gry. Chyba za swoje odpokutował. Wniosek i przewidywania: Sejm będzie jeszcze bardziej upartyjniony!
A że wszystko w dzisiejszym polskim klimacie można upartyjnić pokazali politycy przy takiej tragedii, jak śmierć Barbary Blidy. Żyjemy od miesięcy w klimacie walki, niszczenia ludzi, osaczenia. Każdy ma się bać. Czy władza i służby potrzebowały aż takiego spektaklu, żeby pokazać, że walczą z przestępczością, że coś robią, chociaż bez dowodów? Do braku szansy na obronę się przyzwyczailiśmy. Wystarczy wyrok, bez osądzenia. W odbiorze elektoratu akcje policji, wymiaru sprawiedliwości, przeciwko znanym osobom są bardziej nośne niż ciche aresztowania zwykłych ludzi. Tak zwana IV RP budowana jest na domniemaniu winy i na medialnym efekcie! Spore koszty tego zapłacimy. Obecne władze też kiedyś zapłacą. Nawet teraz, już po śmierci, Pani Blida była znów skazywana, bez sprawiedliwego sądu, bez dowodów. Taka była potrzeba chwili. Sama nie mogła się bronić. Inni skazani, zabici cywilnie przez polityków grupy rządzącej, przez lustrację i inne pomysły też nie. Te spektakularne akcje z lekarzami i telewizyjne wyroki
ministra Zbiory, czy publiczne sądy lustracyjne. Szczególnie te ostatnie najczęściej dotykają osób, które wcześniej dopuściły się krytyki rządu.
Chcę wierzyć mimo wszystko w demokrację. Chcę wierzyć, że w tym przypadku Barbary Blidy głównym zamiarem aparatu władzy było ustalanie prawdy, a nie efekt polityczny i medialny. Wierzę, że ten dramat zostanie wyraźnie, uczciwie sprawdzony i osądzony, nawet kosztem ryzyka politycznego! Wierzę, że takich spraw można nie upartyjnić, że stać władzę na rzetelność, bez kalkulowania. Wierzę w resztki przyzwoitości!
Prezydent Lech Wałęsa dla Wirtualnej Polski