Partia Palikota ma potężne długi. Wierzyciele idą do sądu
Ruch Poparcia Palikota jest poważnie zadłużony. Część jego wierzycieli skierowała już swoje sprawy do sądów - wynika z informacji "Wprost". - Palikot wydaje na kampanię bajońskie sumy i wiele osób próbuje go naciągnąć - wyjaśnia Piotr Tymochowicz.
25.09.2011 | aktual.: 26.09.2011 12:11
W Ruchu obowiązuje zasada 50 na 50. Gdy jakaś firma upomina się o pieniądze, pada propozycja: możemy wam zapłacić albo połowę, albo wcale. Choć niektórzy nawet i na to nie mogą liczyć. Działacz Andrzej Kwapis, który zrobił Palikotowi remont biura, usłyszał wprost: "Ch... dostaniesz". Padło to przy wielu świadkach - opowiada "Wprost" Paweł Tanajno, były członek Ruchu skonfliktowany z Palikotem.
Firma Kwapisa ma nieopłaconą fakturę opiewającą na 43 tys. zł i grozi władzom Ruchu sądem. Skarbnik stowarzyszenia Maciej Mroczek twierdzi, że remont miał być wykonany na zasadzie wolontariatu. Gdy mówimy mu, że widzieliśmy fakturę pokwitowaną przez stowarzyszenie, przekonuje: "Człowiek, który ją podpisał, nie miał upoważnienia".
Do sądu trafił także spór Ruchu z agencją PR-owską. Jej szefowie proszą o niepodawanie nazwy firmy. Twierdzą, że Palikot wykorzystał ich pomysły i za nie nie zapłacił. Podobno chodzi o 100 tys. zł. Ruch powtórzył wobec nich taktykę zastosowana wcześniej w stosunku do szkoły: na pozew odpowiedział pozwem. - Mamy zastrzeżenia do sposobu, w jaki naliczali nas za swoje usługi - dodaje Mroczek.
Na temat rozliczeń z tą agencją nie chce się wypowiadać, ale generalnie wokół Ruchu kręci się mnóstwo oszustów. Mógłbym poemat o tym napisać. Palikot wydaje na kampanię bajońskie sumy i wiele osób próbuje go naciągnąć. Zgłaszają bezwartościowe pomysły a potem żądają pieniędzy. Sam często doradzam Palikotowi, żeby nie płacił - wyjaśnia członek Ruchu, Piotr Tymochowicz.