"Partia Lewicy" - nowa nazwa postkomunistów
Partia Demokratycznego Socjalizmu (PDS), następczyni wschodnioniemieckiej SED rządzącej do upadku NRD na jesieni 1989 r., przemianowała się na "Partię Lewicy".
W ten sposób niemieccy postkomuniści usunęli ostatnią przeszkodę na drodze do utworzenia nowego lewicowego sojuszu z byłymi socjaldemokratami z "Alternatywy Wyborczej - Praca i Sprawiedliwość Społeczna" (WASG), którzy wystąpili z SPD na znak protestu przeciwko polityce rządu Gerharda Schroedera.
Na nadzwyczajnym zjeździe PDS w Berlinie za zmianą nazwy opowiedziało się 74,6% delegatów, czyli znacznie więcej niż wymagana większość dwóch trzecich. Na rezygnację z nazwy PDS nalegali działacze WASG, ponieważ zachodnioniemieckim wyborcom dawna nazwa kojarzy się z totalitarną przeszłością NRD. Regionalne organizacje partyjne w Niemczech Wschodnich zachowały jednak prawo do dodania do nowej nazwy skrótu "PDS".
Politycy sojuszu przekonywali delegatów, że połączenie jest "historyczną szansą" na przełamanie izolacji lewicy i wejście do parlamentu. Wpływy PDS ograniczają się do terenu b. NRD, WASG ma poparcie jedynie w robotniczych ośrodkach Niemiec Zachodnich. Na zakończenie zjazdu odśpiewano Międzynarodówkę.
Poparcie dla nowej lewicy od kilku tygodni stale wzrasta. Na lewicowy sojusz chce głosować 12% wyborców, o 1 punkt procentowy więcej niż przed tygodniem - wynika z opublikowanego sondażu instytutu TNS Emnid. W landach wschodnioniemieckich nowa lewica stała się najsilniejszą siłą polityczną (30%), wyprzedzając dotychczasowego lidera CDU (29%). W Niemczech Zachodnich na nową lewicę chce głosować 7% ankietowanych. Przedterminowe wybory do Bundestagu odbędą się prawdopodobnie 18 września.
PDS i WASG zawarły miesiąc temu porozumienie o współpracy. Kandydaci WASG będą ubiegali się o mandaty do Bundestagu z list wyborczych PDS - od teraz "Partii Lewicy". Utworzenie jeszcze przed jesiennymi wyborami jednej partii było z przyczyn organizacyjnych niemożliwe. W przyszłości oba ugrupowania chcą się połączyć.
Nowa lewica zapowiada walkę z neoliberalną polityką, którą - jej zdaniem - forsują obie największe niemieckie partie: SPD i CDU. Celem sojuszu jest odwołanie wprowadzonej przez rząd na początku roku reformy rynku pracy, która spowodowała ograniczenie świadczeń dla bezrobotnych.
Inne postulaty to skrócenie czasu pracy, zwiększenie płac, wprowadzenie wynagrodzenia minimalnego na poziomie 1400 euro oraz zwiększenie uprawnień związków zawodowych. Politycy sojuszu domagają się wielomiliardowych programów rządowych w celu ożywienia koniunktury. Lewica chce zlikwidować obowiązkową służbę wojskową oraz osłabić sojusz z USA. "Połączenie PDS z WASG jest sojuszem wczorajszych z przedwczorajszymi" - ocenił w najnowszym wydaniu tygodnik "Die Zeit". "Mniej pracy, więcej pieniędzy, a bogaci za to zapłacą" - skomentował program lewicy komentator "Die Zeit".
Liderami ugrupowania są adwokat Gregor Gysi z PDS oraz były przewodniczący SPD Oskar Lafontaine. Socjaldemokrata wystąpił w maju z SPD na znak protestu przeciwko polityce rządu. Lafontaine należał do SPD przez 39 lat. Kierował partią w latach 1995 - 1999, był też ministrem finansów w rządzie Schroedera.
Wzrost poparcia dla nowej lewicy stanowi przede wszystkim zagrożenie dla SPD. Dlatego socjaldemokraci atakują bez pardonu konkurencyjną partię. Brandenburska organizacja SPD nazwała Lafontaine'a "kaznodzieją nienawiści".
Kanclerz Schroeder powiedział na przedwyborczym wiecu, że "budzą w nim wstręt" ludzie, którzy robili kariery w SPD, a teraz szukają poparcia w "prawicowym bagnie".
Szef rządu nawiązał do zapowiedzi Lafontaine'a, że chce przeciągnąć na swoją stronę wyborców neonazistowskiej NPD. Jego zdaniem, wielu z nich nie wyznaje skrajnie prawicowych poglądów, lecz chce jedynie wyrazić sprzeciw wobec całej klasy politycznej, nie troszczącej się o ludzi, którzy są przegranymi w procesie globalizacji.
Lafontaine sprzeciwia się publicznie napływowi do Niemiec obcokrajowców, którzy oferują swoją pracę za "dwa euro" i zabierają miejsca pracy Niemcom. Były polityk SPD posługuje się w dyskusjach kontrowersyjnym pojęciem "Pracownik obcy" (Fremdarbeiter), używanym w czasach Trzeciej Rzeszy na określenie robotników przymusowych.
Sukcesy nowej lewicy niepokoją także niemieckich chadeków. Dobry wynik wyborczy "Partii Lewicy" może zniweczyć nadzieję CDU/CSU i FDP na utworzenie koalicyjnego rządu i zmusić chadeków po wyborach do zawarcia koalicji z SPD.
Jacek Lepiarz