Parlament ukraiński odrzucił ustawę o leczeniu za granicą Julii Tymoszenko
Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy nie poparła w głosowaniu żadnego z sześciu projektów ustaw, zezwalających na wypuszczenie z więzienia byłej premier Julii Tymoszenko. Za głosowały zgodnie wszystkie ugrupowania opozycyjne. Przeciw byli przedstawiciele władz.
21.11.2013 | aktual.: 21.11.2013 12:43
Po porażce głosowania Iryna Heraszczenko z opozycyjnej partii Udar zaapelowała do obecnych na sali przedstawicieli Parlamentu Europejskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coksa, by UE wprowadziła sankcje wobec kierownictwa kraju.
Zdaniem opozycji to właśnie Partia Regionów i prezydent Wiktor Janukowycz ponoszą odpowiedzialność za to, że Ukraina straciła szansę podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
UE uzależnia podpisanie umowy od uwolnienia Tymoszenko, uważanej w Brukseli za ofiarę wybiórczego stosowania prawa wobec przeciwników politycznych.
Po nieudanych głosowaniach nad projektami ustaw, dotyczących byłej premier, przedstawiciele rządzącej Partii Regionów zaapelowali do opozycji, by powróciła do prac specjalnej parlamentarnej grupy roboczej, powołanej 8 listopada dla rozwiązania sprawy Tymoszenko. Opozycja na razie nie odpowiedziała na tę ofertę.
Jeden z jej przywódców, Arsenij Jaceniuk, zaapelował do Ukraińców za pośrednictwem portali społecznościowych, by przyłączyli się do zaplanowanych w niedzielę w Kijowie demonstracji poparcia dla idei integracji europejskiej jego kraju. Ma się ona odbyć na znanym z czasów pomarańczowej rewolucji centralnym placu ukraińskiej stolicy, Majdanie Niepodległości.
"Janukowycz nie rozumie innego języka niż język Majdanu, dlatego musimy mu udowodnić, że władza to my!" - napisał.
Wcześniej, podczas głosowania nad projektami ustaw ws. Tymoszenko, Jaceniuk zagroził Janukowyczowi odpowiedzialnością za zdradę interesów państwa.
"Przypominam partii władzy i prezydentowi Janukowyczowi, że to on podpisał ustawę o podstawach bezpieczeństwa narodowego, która przewiduje członkostwo (Ukrainy) w UE. Jeśli umowa (stowarzyszeniowa) nie zostanie podpisana, to zgodnie z artykułem 111 kodeksu karnego za zdradę państwa, jakiej umyślnie dopuszcza się obywatel Ukrainy ze szkodą dla niepodległości i jedności terytorialnej państwa, grozi od 10 do 15 lat więzienia" - ostrzegał Jaceniuk.
W czwartek, kilka minut po otwarciu obrad parlamentu Ukrainy, deputowani zdołali uchwalić zmiany w ordynacji wyborczej, konieczne do przystosowania prawa tego kraju do standardów obowiązujących w Unii Europejskiej.
Ustawa ta - wraz z ustawą ws. Tymoszenko oraz ustawą o reformie prokuratury - jest jednym z aktów, które mają pozwolić Ukrainie na podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Szczyt ten ma się odbyć jest za tydzień.
Na razie nie wiadomo, jak dalej będą rozwijać się wydarzenia wokół zawarcia umowy. Jeśli Rada Najwyższa nie zdoła porozumieć się co do uwolnienia Tymoszenko, prezydent Janukowycz może jeszcze wydać dekret o jej ułaskawieniu. Pod warunkiem, że naprawdę zależy mu na zbliżeniu z Unią Europejską.
Czwartkową decyzję Ukrainy skomentował rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. - Polska wciąż liczy na kompromis po stronie ukraińskiej; decyzja leży w rękach władz tego kraju - powiedział.
Szef MSZ Radosław Sikorski mówił w środę w radiowej Trójce, że uprzedzał władze ukraińskie, aby nie zostawiały spraw na ostatnią chwilę. - Sprawy zostały zostawione na ostatnią chwilę, a w ostatniej chwili bardzo łatwo o błąd - mówił, pytany czy warunkiem brzegowym dla Polski - jeśli chodzi o poparcie podpisania umowy z Ukrainą - jest uwolnienie Julii Tymoszenko.
Wskazał, że Ukraina popełniła "znaczące błędy" w procesie dochodzenia do umowy stowarzyszeniowej z UE. - Gdybym dzisiaj miał zgadywać, czy podpiszemy w Wilnie (umowę stowarzyszeniową - PAP), to uważam, że szanse są mniejsze niż 50 procent - powiedział minister.