ŚwiatParlament Europejski poparł Traktat Lizboński

Parlament Europejski poparł Traktat Lizboński

Parlament Europejski udzielił masowego, formalnego poparcia Traktatowi Lizbońskiemu, wzywając państwa członkowskie UE do przyspieszenia procesu jego ratyfikacji.

20.02.2008 | aktual.: 20.02.2008 14:14

Za raportem popierającym traktat głosowało 525 eurodeputowanych, 115 było przeciw, 29 się wstrzymało.

Eurodeputowani wezwali kraje członkowskie do ratyfikowania traktatu do końca roku, tak aby wszedł on w życie przed wyborami europejskimi w czerwcu 2009 roku. Dotychczas uczyniło to pięć państw: Węgry, Słowenia, Malta, Rumunia i Francja.

Pozostają jednak obawy co do kilku państw. Chodzi o Irlandię, która jako jedyny kraj musi - zgodnie ze swym prawem - zorganizować referendum. Słowację, która kilka razy odkładała ratyfikację parlamentarną. Borykającą się z kryzysem rządowym federalną Belgię, gdzie proces ratyfikacyjny, obejmujący aż siedem parlamentów, jest bardzo długi. Czechy, gdzie pojawiają się głosy wzywające do przełożenia ratyfikacji na początek przyszłego roku.

Mam dobrą wiadomość: Polską w najbliższym czasie ratyfikuje traktat i złą: Polska podtrzymuje zastrzeżenia wobec Karty Praw Podstawowych - powiedziała podczas debaty poprzedzającej debatę Genowefa Grabowska (SdPl). Dlatego apeluję do Rady i słoweńskiego przewodnictwa o przygotowanie mechanizmu ułatwionego powrotu, który pozwoli Polsce, a w przyszłości może także i Wielkiej Brytanii dołączyć do KPP - dodała.

Eurodeputowani przypomnieli, dlaczego są szczególnie zainteresowani nowym traktatem. Po jego wejściu w życie niemal wszystkie proponowane akty legislacyjne podlegać będą podwójnemu zatwierdzeniu i na równych prawach - czyli jak dotychczas przez Radę UE złożoną z ministrów rządów krajowych oraz właśnie przez Parlament Europejski.

Ponadto, przewidziany w nowym traktacie szef unijnej dyplomacji, będzie - tak jak szef Komisji Europejskiej i inni komisarze - podlegać procedurze zatwierdzania przez europarlament. Dotychczas, wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej wybierały państwa członkowskie, bez pytania o zdanie PE.

Wraz z wejściem w życie Traktatu Lizbońskiego, obecny wysoki przedstawiciel ds. polityki zagranicznej (jest nim Javier Solana) i komisarz ds. stosunków zewnętrznych (Benita Ferrero-Waldner) zastąpieni zostaną przez jedną osobę: wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej będącego jednocześnie Wysokim Przedstawicielem do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa.

Brukselscy dziennikarze dla ułatwienia mówią o tym stanowisku: "minister spraw zagranicznych UE". To on będzie przewodniczył posiedzeniom Rady ministrów spraw zagranicznych z 27 państw członkowskich.

Jego powołanie - jak piszą eurodeputowni w przyjętym raporcie - "zwiększy widoczność Unii i jej spójność działania na arenie światowej", gdyż obecnie obowiązki Solany i Ferrero-Waldner "często zazębiały się", co wywoływało wiele "zamieszania".

Bronisław Geremek (PD) nie krył wątpliwości co do roli, jaką pełnić będą szefowie nowych instytucji. Dla uniknięcia zazębiania się kompetencji zasugerował połączenie stanowiska szefa KE i przewodniczącego UE. To byłoby wzmocnienie - powiedział.

W raporcie europosłowie żalą się, że traktat nie jest idealny. Powtórzyli niezadowolenie, że w pracach nad nowym dokumentem przywódcy państw UE porzucili "podejście konstytucyjne", eliminując takie symbole jak flaga czy hymn.

PE skrytykował też odłożenie wejścia w życie nowego systemu głosowania w Radzie (ministrów) UE (co stało się na wniosek Polski - PAP), któremu towarzyszą specjalne postanowienia dotyczące odroczenia głosowania, znane jako "kompromis z Joaniny". PE nie podobają się też rozmaite wyjątki dla poszczególnych państw członkowskich, m.in. w zakresie współpracy policyjnej i prawa karnego, czy protokół ograniczający wpływ Karty Praw Podstawowych na przepisy prawa krajowego Wielkiej Brytanii i Polski.

Ze zdziwieniem czytam w tym sprawozdaniu słowa, które są przygotowaniem gruntu pod kolejne kampanie na rzecz konstytucjonalizacji Unii. Proponowałbym raczej pogodzić się z brakiem symboliki, kompromisami w sprawie systemu głosowania w Radzie, czy uzgodnieniami w sprawie wyłączeń. Unia nie potrzebuje permanentnej dyskusji o instytucjach. Unia potrzebuje politycznej woli realizacji wspólnych pożytecznych celów - powiedział Konrad Szymański (PiS). (mg)

Inga Czerny

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)