Parking nie tylko dla wybranych
Wczoraj po południu parkowaliśmy na miejscach dla inwalidów przed trzema łódzkimi marketami. Nikt nawet nie poprosił, abyśmy odjechali, a kierowca zajmujący miejsce dla niepełnosprawnych oświadczył, że „są ważniejsze sprawy niż inwalidzi”.
Przed godziną 14 wjechaliśmy na parking przed Tesco na Bałutach. Wszystkie stanowiska dla niepełnosprawnych były zajęte, chociaż tylko jeden samochód miał stosowane oznaczenia. Ochroniarz oświadczył, że musiałby przez cały czas stać w jednym miejscu i przeganiać kierowców, bo kiedy tylko się odwróci, ci zaraz zajmują „kopertę” i idą do sklepu. – Nawet wywoływanie rejestracji przez megafon nic nie daje – mówi ochroniarz. – Wychodzą dopiero, kiedy skończą zakupy.
– To plaga, a ludzie nie potrafią zrozumieć, że czasem naprawdę trudno dojść z zakupami do samochodu na końcu parkingu – mówi Mirosław Skurski, którego spotkaliśmy przed Hypernovą na Teofilowie. – A miejsca dla niepełnosprawnych najczęściej są zajęte.
Podobnie było przed Geantem przy al. Włókniarzy. Przy jednym wejściu nie było gdzie zaparkować (tylko jedno auto z kilku stojących w okolicy miało inwalidzki znaczek). Przy drugim stanęliśmy na „kopercie”, a obserwujący parking ochroniarze (stali pomiędzy wejściami do marketu) nawet nie drgnęli. Podobnie było na dwóch poprzednich parkingach. Nikt nie podszedł i nie zwrócił nam uwagi, że stoimy w miejscu niedozwolonym.
Ochroniarz nie może ukarać kierowcy, chociaż odpowiada za bezpieczeństwo na parkingu. Może najwyżej go poprosić, żeby odjechał. W razie problemów, ma prawo wezwać policję lub straż miejską, a ta ukarze kierowcę, jakby stał na zakazie. Tylko czy stróże prawa zdążą dojechać? Interwencje na parkingach nie są traktowane priorytetowo, bo to drogi wewnętrzne i za porządek odpowiada ochrona.
(maj)