Paranormalne neurony
Uczeni odkryli źródło większości zjawisk nadprzyrodzonych na naszej planecie. Znajduje się ono w głowie każdego z nas.
01.03.2005 | aktual.: 04.03.2005 15:21
Mózg człowieka zawdzięcza swój wielki potencjał złożoności budowy. To skomplikowane, precyzyjnie działające urządzenie, w którym jednocześnie zachodzą miliony procesów elektrycznych i chemicznych. Wystarczy jednak niewielkie nawet ich zakłócenie – wprowadzenie odrobiny narkotycznej substancji albo pobudzenie jakiejś grupy komórek – abyśmy zaczęli doznawać stanów oświecenia, obcować z duszami zmarłych i nawiązywać łączność z kosmitami. Jeśli tego typu objawy są nasilone, nawiedzona osoba najczęściej trafia na oddział psychiatryczny, gdzie kilka tabletek skutecznie przywraca jej poczucie rzeczywistości. Istnieje jednak cała gama stanów pośrednich między zdrowiem a chorobą umysłu, i to właśnie one są źródłem wiary w istnienie zjawisk nie z tego świata – w pewnym sensie uzasadnionej, bo zjawiska te zachodzą wyłącznie w świecie naszych neuronów.
Uczucia mają kolory
Uczeni z University College of London wyjaśnili niedawno, w jaki sposób niektórzy z nas są w stanie zobaczyć świecącą lub kolorową aurę wokół innych ludzi czy przedmiotów. Wbrew powszechnej opinii nie jest ona żadnym tajemniczym polem energetycznym, lecz jedynie wrażeniem powstającym w mózgu obserwatora. Naukowcy przebadali kobietę o inicjałach G.W., która widzi kolorową poświatę otaczającą słowa i osoby – jeśli kojarzą się jej pozytywnie, aura ma barwę różową, pomarańczową, żółtą lub zieloną, zaś negatywne skojarzenia wiążą się z brązami, szarościami i czernią.
Wytłumaczenie tego fenomenu jest proste: u G.W. występuje zjawisko synestezji, czyli łączenia doznań z różnych narządów zmysłów oraz emocji. Synesteci są w stanie poczuć smak kształtu albo zobaczyć kolor zapachu, co nieraz przekłada się na uzdolnienia artystyczne. Zdaniem neurologów synestezja jest etapem rozwoju naszego mózgu charakterystycznym dla wczesnego dzieciństwa, ale jedna na dwa tysiące osób nie wyrasta z takiego sposobu postrzegania świata. G.W. jest inteligentną dziewiętnastolatką, która wie, że jej dar nie jest niczym nadnaturalnym. Jednak osoby mniej rozsądne lub bardziej wyrachowane dzięki takiej odmianie synestezji z łatwością mogą uchodzić za jasnowidzów czy bioenergoterapeutów.
Święte choroby
O ile synestezja nie jest uważana za chorobę, lecz raczej za swoistą „urodę” mózgu, istnieje wiele schorzeń, których objawem ubocznym są przeżycia paranormalne. Najbardziej oczywistym przykładem jest schizofrenia, w której halucynacje niejednokrotnie mają charakter religijny czy kosmiczny, ale w tym przypadku chorzy są najczęściej uważani za ewidentnych szaleńców lub opętanych przez złe duchy. Znacznie dyskretniej działają choroby neurologiczne, takie jak padaczka czy migrena, których ataki poprzedza zespół objawów żywo przypominający odmienne stany świadomości. Zdaniem uczonych, takich jak neuropsycholog prof. Oliver Sacks (autor „Przebudzenia” i „Człowieka, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”), schorzenia te były przyczyną wielu wizji religijnych. Objawy epilepsji zdradzali Mojżesz, Mahomet, Joanna d’Arc oraz święty Paweł – tego ostatniego boskie objawienie powaliło na ziemię, a gdy wstał, przez trzy dni nic nie widział (przejściowa ślepota jest jednym z następstw ataku padaczkowego). Prawdopodobnie
prorocy cierpieli na padaczkę skroniową, której towarzyszą wyjątkowo intensywne doznania mistyczne. Z kolei wizje średniowiecznej świętej Hildegardy von Bingen, utrwalone przez nią na obrazach i w opisach, przypominają złudzenia świetlne poprzedzające atak migreny.
Duchowy magnetyzm
Nie trzeba być jednak chorym, aby doświadczyć obecności ducha. Z badań neurologów i psychiatrów wynika, że osobom z niewielkimi anomaliami w budowie płata skroniowego mózgu częściej przytrafiają się doznania uznawane za paranormalne. Nawet zupełnie zdrowi ludzie, którzy na dłuższy czas zostaną pozbawieni dopływu naturalnych bodźców z otoczenia, na przykład zamknięci w wyciszonym, zaciemnionym pokoju bez mebli, zaczynają cierpieć na intensywne halucynacje. Zresztą większość z nas ma różnego rodzaju przywidzenia, niczym się nieróżniące od tych, które gnębią schizofreników. Różnica polega na tym, że zdrowa osoba wie, iż coś się jej przywidziało, a dla chorego złudzenie jest nie do odróżnienia od rzeczywistości.
Zdarzają się jednak sytuacje, w których nawet trzeźwo myślący człowiek może uznać, że zobaczył albo poczuł ducha. Zjawisko to występuje szczególnie często w miejscach uznawanych za nawiedzone – ponurych domostwach, ruinach zamków itp. Badania uczonych, między innymi prof. Michaela Persingera z Laurentian University i prof. Richarda Wisemana z University of Hertfordshire, wykazały, że nie dzieje się tak bez powodu. Duchy najczęściej pojawiają się tam, gdzie występują wyraźne zaburzenia pola elektromagnetycznego Ziemi. I choć daleko nam do ptaków, u których zmysł magnetyczny nie ustępuje w niczym słuchowi czy wzrokowi, nasze mózgi są w stanie odebrać takie anomalie. Zaburzają one pracę komórek nerwowych – podobnie jak telefony komórkowe są w stanie zakłócić obraz na ekranie telewizora czy dźwięk w głośniku radia. Mózgowe zakłócenia przybierają najczęściej postać niewytłumaczalnego lęku, wrażenia czyjejś obecności czy wreszcie nader przekonujących złudzeń dotykowych, słuchowych i wzrokowych.
Wstrząs bestii
Dociekliwości naukowców nie oparły się nawet smoki. Okazało się bowiem, że także ich pojawianie się można wytłumaczyć, ale nie dzięki neurologii, lecz geologii. Najsłynniejszym przykładem jest potwór z Loch Ness, przez Szkotów pieszczotliwie zwany Nessie. Spośród tysięcy opisów najbardziej wiarygodne są te, które mówią o nagłym wzburzeniu wody jeziora i pojawieniu się grzbietu zwierzęcia wśród fal. Najstarsza historyczna wzmianka mówi o spotkaniu Nessie ze świętym Columbą, irlandzkim opatem, który w VII wieku nawracał Szkotów. Pojawieniu się bestii towarzyszyły silne wstrząsy, a gdy misjonarz przegonił ją, czyniąc w powietrzu znak krzyża, zniknęła, cała się trzęsąc.
Zdaniem dra Luigiego Piccardi z Centro di Studio dell’ Apenino e delle Catene Perimediterranee we Florencji, cała tajemnica tkwi w ruchach podziemnych mas skalnych, które mogą doprowadzać do pojawiania się dziwnych fal i zawirowań na powierzchni spokojnego jeziora. Nic dziwnego, że wiele przypadków zaobserwowania Nessie przypadło na rok 1933 – dwanaście miesięcy później w tym rejonie doszło do sporego trzęsienia ziemi. Wszystkiemu winien jest uskok Great Glen przebiegający dokładnie pod jeziorem. W ten sposób można wytłumaczyć praktycznie wszystkie inne przypadki pojawienia się smoków. Podziemnym wstrząsom może towarzyszyć potężny ryk, pękanie gruntu, pachnące siarką wyziewy i kłęby dymu albo pyłu, przybierające niesamowite kształty. Całą resztę stworzyła już ludzka wyobraźnia, bez której nie powstałby ani jeden potwór czy duch.
Jan Stradowski
(Autor jest dziennikarzem naukowym tygodnika „Wprost”)