Parada Równości wypromowała Warszawę
Twórcy Parady Równości chcą, aby w przyszłym roku władze stolicy włączyły się w organizację imprezy, bo Parada przynosi miastu zyski - pisze "Metro".
05.07.2006 | aktual.: 05.07.2006 08:07
Według wyliczeń Fundacji Równości chodzi tu nawet o 1,2 mln zł. Skąd ta suma? Na paradę do stolicy przyjechało blisko tysiąc zagranicznych gości. Ponad 400 z nich zamieszkało w warszawskich hotelach. To oni zostawili w mieście sporo kasy.
Każdy z zagranicznych gości przez weekend wydał w Polsce blisko 300-400 euro. Zarobiły na tym nie tylko hotele, ale restauracje i puby- wylicza Tomasz Bączkowski, prezes Fundacji Równości. I faktycznie. W hotelach brakowało miejsc, a taksówkarze nie mogli wyrobić się z obsługą pasażerów.
Te wyliczenia organizatorzy parady już niedługo przedstawią władzom Warszawy. Po co? Chcą, by dołożyły się w przyszłym roku do kolejnego marszu, podobnie jak to się dzieje w innych europejskich krajach, np. w Londynie czy Berlinie.
Jeśli włodarze stolicy będą kierowali się dobrem miasta, a nie ideologią partii, to myślę, że wspomogą naszą paradę. To przecież oznacza miliony euro zostawione w Polsce przez zagranicznych gejów i lesbijki- przekonuje Łukasz Pałucki z fundacji.
Tymczasem stołeczni urzędnicy stukają się w czoło i traktują ten pomysł jako kompletną bzdurę: Parada Równości to promowanie organizacji gejowskich, a nie miasta - twierdzi Mirosław Kochalski, prawicowy komisarz Warszawy. Kryje się za nią tylko demoralizacja i zagrożenie dla mieszkańców miasta.
Nie zgodzimy się na to- wtóruje mu Witold Kołodziejski, przewodniczący miejskich rajców. I wylicza, że miasto nie tylko na Paradzie nie zarobiło, ale... wręcz straciło. Bo dwa tysiące policjantów przez trzy godziny ochraniało jej uczestników. To jego zdaniem niepotrzebnie nadszarpnęło budżet stolicy - pisze "Metro". (PAP)