Papież zmienił oblicze ziemi
Niewielu ludzi w dziejach świata swym życiem i pracą przyczyniło się do tak wielkich zmian. Gdy Jan Paweł II rozpoczynał swój pontyfikat słowami: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”, znaczna część świata opanowana była przez ateistyczne reżimy, które uniemożliwiły nawet wysłuchanie tego orędzia milionom chrześcijan. Wszystkim ówczesnym liderom politycznym wydawało się rzeczą oczywistą, że podział jałtański jest trwałym elementem światowego ładu. Ale nie dla Niego. Kiedy umierał, świat był już inny, nieco lepszy.
04.04.2005 | aktual.: 04.04.2005 17:34
Sprawiedliwość i pokój
Od pierwszych chwil urzędowania w Watykanie Jan Paweł II wierzył, że odwołując się do Ewangelii i dobra, które jest w ludziach, można ich skłonić do zmiany niesprawiedliwego porządku świata. Już w czasie swej pierwszej pielgrzymki do Meksyku (1979 r.) stanął oko w oko z całą złożonością konfliktów i podziałów oraz bezradnością milionów ludzi, żyjących w poczuciu osamotnienia i beznadziejności. Na spotkaniu w Oaxaca wypowiedział słowa, które stały się jednym z motywów przewodnich Jego pielgrzymowania i obecności w świecie: „Papież pragnie być waszym głosem, głosem tych, co nie mogą przemówić, lub tych, których ucisza się przemocą, obrońcą uciśnionych, którzy mają prawo do skutecznej pomocy, a nie tylko okruchów sprawiedliwości”. Niósł to przesłanie do różnych krajów, gdyż – choć różne były przyczyny zniewolenia – aktualne było zarówno w warunkach Ameryki Łacińskiej, jak i Afryki, Azji czy państw komunistycznych.
Zafascynowanej przemocą Ameryce Łacińskiej, gdzie także dla części lokalnego Kościoła bliższa była wizja Chrystusa rewolucjonisty aniżeli Chrystusa miłosiernego, Jan Paweł II zostawił chrześcijańską wizję reform, jako alternatywę dla fałszywego wyzwolenia głoszonego przez marksizm. Pod wpływem tych nauk lokalne Kościoły w Ameryce Południowej oraz w Azji miały aktywny udział w upadku dyktatur w Paragwaju, na Haiti, Filipinach oraz w Chile, a także w demokratycznych przemianach w Peru, Gwatemali i Salwadorze, wcześniej stanowiących zaplecze dla lewicowych partyzantek.
Od początku Jan Paweł II podkreślał, że warunkiem pokoju i sprawiedliwości jest przestrzeganie praw człowieka, a częścią tych praw jest także wolność religii oraz prawo narodów do suwerennego istnienia. Wezwanie z placu Zwycięstwa w Warszawie, z czerwca 1979 r., o odnowę oblicza ziemi, znalazło odpowiedź już w sierpniu 1980 r., kiedy powstała „Solidarność”, wstrząsając podstawami porządku międzynarodowego, ustalonego w 1945 r. Dwie kolejne pielgrzymki do Polski – w latach 1983 i 1987 – były umocnieniem rodaków w postawie solidarności i wiary oraz wołaniem o duchową odnowę, gdyż „Naród ginie, gdy znieprawia swego ducha – naród rośnie, gdy duch jego coraz bardziej się oczyszcza”. Obecność Polaka w Watykanie przyczyniła się do tego, że stan wojenny nie przybrał bardziej krwawego wariantu, który był możliwy i rozważany. Papieska katecheza z Katowic (1983 r.) o prawie ludzi pracy do własnych związków zawodowych, wygłoszona niedaleko kopalni „Wujek”, gdzie górnicy zginęli w obronie tego prawa, umacniała tych
wszystkich, którzy trwali w oporze wobec delegalizacji swego związku. Wołanie o wolność religii, kierowane do całego Bloku Wschodniego, budowało także przestrzeń większej wolności dla innych działań podejmowanych w tych społeczeństwach na rzecz demokracji i wolności. W takich warunkach powstawały ruchy, które w 1989 r., w czasie „jesieni narodów”, obaliły system komunistyczny, czego najbardziej spektakularnym symbolem był upadek muru berlińskiego. Gdy w 1996 r. Jan Paweł II przekraczał otwartą Bramę Brandenburską w Berlinie, kanclerz RFN Helmut Kohl powiedział, że Papież jest tym, który najwięcej zrobił dla likwidacji murów w Europie i jedności naszego kontynentu.
W obronie najsłabszych
Z inicjatywy Jana Pawła II podejmowano także liczne inicjatywy zapobiegające wybuchom konfliktów zbrojnych. Czasem takie misje kończyły się powodzeniem, jak na przykład 1987 r., gdy zainicjowane przez Papieża negocjacje powstrzymały wybuch wojny o kanał Beagle między Argentyną i Chile. Znaczący był także wkład Stolicy Apostolskiej w łagodzenie konfliktu na Bliskim Wschodzie, choć kolejne powstanie Palestyńczyków zamroziło na jakiś czas pokojowe inicjatywy. Innym razem misje papieskiej dyplomacji nie zdołały uratować pokoju. Tak było przed rozpoczęciem ataku na Irak. Z pewnością jednak głos Papieża spowodował, że konflikt nie był przez świat arabski postrzegany jako starcie chrześcijaństwa z islamem.
Jan Paweł II, angażując się na arenie międzynarodowej, zabiegał o centralne miejsce człowieka i jego praw. Przekonywał rządzących, że ostatnie słowo nie musi należeć do przemocy i strachu, gdyż „pokój jest owocem sprawiedliwości”. Wierzył, że jeżeli ludzie żyć będą zgodnie z zasadami swych religii, w świecie zapanuje pokój. Dlatego zainicjował modlitewne spotkanie w Asyżu, na które 27 października 1986 r. przyjechało 47 delegacji reprezentujących wszystkie wyznania chrześcijańskie oraz inne religie. Jan Paweł II zaapelował wówczas do całego świata, aby w tym dniu ustały, choć na chwilę, wszystkie działania zbrojne. I tak się stało. Był to być może jedyny dzień w XX wieku, kiedy ludzie nie walczyli ze sobą. Przerwanie prawie wszystkich działań wojennych wskazuje na „wewnętrzny związek między autentyczną postawą religijną i wielkim dobrem pokoju” – skomentował ten fakt Papież.
Starał się reagować na wszystkie zmiany zachodzące w naszej cywilizacji. Nauczał, że w świecie, w którym dokonała się już globalizacja i w którym rynek dąży do uwolnienia się od wszelkich więzów natury moralnej, przyjmując prawo maksymalnego zysku jako jedyną normę, zadaniem chrześcijan jest dostosowanie prawa „dzikiego” rynku do zasad solidarności i sprawiedliwości. Elementem sprawiedliwości była także obrona praw najsłabszych, a więc dzieci nienarodzonych, ludzi starych, schorowanych, zagrożonych przez projekty dopuszczające prawną legalizację aborcji i eutanazji.
Na forum międzynarodowym, a także w czasie spotkań w poszczególnych krajach Jan Paweł II wielokrotnie przypominał, że cywilizacja, która nie będzie chronić tych praw, nieuchronnie będzie się staczać w stronę cywilizacji śmierci. To nauczanie w wielu krajach Zachodu często wywoływało niezwykle ostre polemiki oraz protesty. Mieliśmy do czynienia ze zmasowanym atakiem mediów i różnych środowisk, oceniających papieskie wystąpienia jako konserwatywne, nieprzystające do norm, wymagań i potrzeb współczesnego świata.
Powodem bólu Papieża było, że ten negatywny prąd w naszej cywilizacji kształtować zaczął sumienia elit rządzących demokratycznymi społeczeństwami Zachodu, gdzie usankcjonowana została aborcja, eutanazja, a także tzw. małżeństwa homoseksualne. W tej dziedzinie znacznie bardziej pozytywnym rezonansem cieszyło się papieskie nauczanie w Stanach Zjednoczonych, gdzie konserwatywna rewolucja, zapoczątkowana przez wielkiego prezydenta Ronalda Reagana, wpisała obronę tych wartości, a zwłaszcza prawa do życia, do kanonu podstawowych zasad, bronionych w Ameryce z determinacją, jakiej dawno już nie ma w Europie.
Niewielu ludzi w dziejach świata swym życiem i pracą przyczyniło się do tak wielkich zmian. Gdy Jan Paweł II rozpoczynał swój pontyfikat słowami: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”, znaczna część świata opanowana była przez ateistyczne reżimy, które uniemożliwiły nawet wysłuchanie tego orędzia milionom chrześcijan. Wszystkim ówczesnym liderom politycznym wydawało się rzeczą oczywistą, że podział jałtański jest trwałym elementem światowego ładu. Ale nie dla Niego. Kiedy umierał, świat był już inny, nieco lepszy.
Niepowodzeniem zakończyły się także papieskie zabiegi, aby w konstytucji europejskiej wpisane było odniesienie do wartości chrześcijańskich, aczkolwiek sam proces integracji kontynentu Jan Paweł II oceniał pozytywnie. Podczas spotkania z rodakami, zgromadzonymi na Placu św. Piotra z okazji 25--lecia pontyfikatu, mówił m.in.: „Wejście w struktury Wspólnoty Europejskiej na równych prawach z innymi państwami jest dla naszego Narodu i bratnich Narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziejowej sprawiedliwości”. Wielokrotnie także podkreślał, że wszystkie kraje z byłego Bloku Wschodniego mają do spełnienia ważną misję na Starym Kontynencie.
Wobec Wschodu
Rosja zawsze zajmowała ważne miejsce w papieskiej myśli i działaniach. Jan Paweł II wyraźnie przy tym odróżniał dzieje narodu rosyjskiego od Związku Radzieckiego, państwowego tworu, który przez dziesiątki lat zniewolił zarówno samych Rosjan, jak i pozostałe narody w Europie Wschodniej. Gdy cytował wybitnych rosyjskich pisarzy i filozofów, gdy wymieniał nazwisko Aleksandra Sołżenicyna, pisarza wygnańca, oficjalnie zapomnianego we własnej ojczyźnie, widać było wyraźnie, jak wielkie znaczenie przywiązuje do tego, aby Zachód nie zapomniał o wschodniej części kontynentu, dziedzictwa świętych apostołów Słowian – Cyryla i Metodego, których uczynił współpatronami Europy. W kontaktach z sowieckimi władzami usilnie zabiegał o zbudowanie przestrzeni wolności dla Kościoła na tym obszarze.
Pamiętam, jak przed rokiem w Moskwie prawosławny kapłan, a zarazem znany sowiecki dysydent – Gleb Jakunin wspominał, jak w czasach sowieckich wszyscy, bez względu na wyznanie, nasłuchiwali z napiętą uwagą słów Polaka z Watykanu. Był to dla nich głos wolności. Z pewnością także jednym z większych dokonań tego pontyfikatu było odrodzenie życia religijnego oraz odnowienie struktur Kościoła w Rosji.
Papieżowi Słowianinowi nie udało się zrealizować jednego ze swych wielkich marzeń: podróży do Rosji na spotkanie z wielką tradycją wschodniego chrześcijaństwa. Niechęć Patriarchatu Moskiewskiego, dwuznaczna postawa władz sprawiły, że na mapie papieskich pielgrzymek ogromna, euroazjatycka przestrzeń tego kraju pozostanie białą plamą. Można jednak mieć nadzieję, że przyszłe pokolenia Rosjan odnajdą wartość papieskiego przesłania, jakie kierował do nich za pośrednictwem swego wysłannika, kard. Waltera Kaspera, który w lutym 2004 r. przypomniał, że „Zachód potrzebuje Rosji, która w przeszłości często była ochronną tarczą dla Europy, ale i Rosja potrzebuje Zachodu, potrzebuje Rzymu, jeśli nie chce żyć w izolacji”. Patronką tego dialogu na zawsze pozostanie Matka Boża Kazańska. Jej ikona jest wielką świętością rosyjskiego prawosławia i całego narodu. Odzyskana przez Jana Pawła II została ponownie przekazana do Rosji.
W centrum „polityki wschodniej” Jana Pawła II obok Rosji stała Ukraina. Od początku Papież zabiegał o przywrócenie możliwości legalnego działania Kościołowi greckokatolickiemu, zlikwidowanemu przez stalinowską władzę w 1945 r. Stało się to możliwe na fali demokratycznych przemian, bezpośrednio po spotkaniu z Michaiłem Gorbaczowem 1 grudnia 1989 r. Później wielokrotnie Papież wyrażał sympatię dla tworzącej się od nowa ukraińskiej państwowości. Szczególny wyraz znalazło to w pielgrzymce do tego kraju wiosną 2001 r. Przypadła ona w czasie szczególnie trudnym dla Ukrainy, która pierwszą w historii dekadę suwerennego bytu witała w atmosferze kolejnych skandali politycznych oraz głębokiego kryzysu ekonomicznego. Papież przekonywał Ukraińców, jak wielką wartością jest ich kraj dla Europy i dla nich samych. Bez tej pielgrzymki nie byłoby w grudniu 2004 r. pomarańczowej rewolucji, która na nowo ukonstytuowała suwerenność naszego wschodniego sąsiada. Dla naszej części świata było to wydarzenie równie doniosłe, jak
powstanie „Solidarności” w 1980 r.
Miłosierdzie i cierpienie
Ten pontyfikat wielorako naznaczony był cierpieniem, którego szczególna kumulacja nastąpiła 13 maja 1981 r., gdy turecki zamachowiec próbował zmienić bieg historii. Papież ocalał, choć po ludzku nie da się tego wytłumaczyć. Strzelał przecież zawodowy morderca, z kilku metrów, z pistoletu o takim kalibrze, aby kula nie dawała ofierze żadnych szans. Kule, które trafiły Papieża, były spreparowane tak, aby zniszczyć jego system immunologiczny. Od tego momentu Papież, wcześniej niezwykle sprawny, wysportowany, nigdy już nie wrócił do pełni sił. Ostatnie lata to coraz bardziej heroiczna walka z fizyczną niemocą, cierpieniem, słabością. Właśnie wtedy Jego nauczanie miało wyjątkową siłę świadectwa. W tych ostatnich latach umęczony Papież był szczególnym znakiem dla świata, który z premedytacją odwraca się od wszelkich oznak cierpienia. Grymas bólu na twarzy Jana Pawła II przypominał, że cierpienie wpisane jest w naszą egzystencję, a młodość, siła i piękno przemijają. Odczytywali to zwłaszcza ludzie młodzi, którzy
zawsze do Niego się garnęli, nie tylko w czasie niezwykle licznych spotkań z okazji Światowych Dni Młodzieży, ale także podczas pielgrzymek do poszczególnych krajów.
Wiosną 2004 r. na spotkaniu w Szwajcarii zdarzyło się, że Papież nie był w stanie dalej czytać swego przemówienia. Wówczas zgromadzona w hali młodzież niemilknącą owacją dała Mu odczuć swoją bliskość i solidarność. Papież odzyskał siły i kontynuował katechezę. Ta scena miała wymiar symboliczny. Pokazała siłę Papieża i to, że my – towarzysząc mu modlitwą, świadectwem, życiem – mogliśmy być także źródłem Jego siły.
Papieskie pielgrzymowanie przez świat zmieniało Jego postać. Zmieniało też ludzi, którzy przyjmowali głoszone przez Jana Pawła II orędzie osobistego nawrócenia i zawierzenia, zmieniło także bieg historii poszczególnych państw. Zwieńczeniem tego przesłania dla świata była konsekracja sanktuarium w Łagiewnikach w 2003 r., gdzie spoczywają doczesne szczątki największej polskiej mistyczki, św. siostry Faustyny. Stało się to okazją do wygłoszenia papieskiego orędzia o Bożym miłosierdziu dla całego świata. „Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście (Dzienniczek, 1732)” – powiedział tam wówczas Jan Paweł II.
Wszystkim wątpiącym, zgnębionym, złamanym cierpieniem i brakiem nadziei Papież mówił o własnym doświadczeniu. O młodym „człowieku w drewniakach”, który przemierzając w czasie okupacji drogę z pobliskiego kamieniołomu, wziął sobie do serca słowa „Jezu, ufam Tobie”. Mówił także o potrzebie świadectwa miłosierdzia, kiedy wokół nas tak wiele biedy, słabości, czasem rozpaczy. Zachęcał do działania, aby ten stan zmieniać. Odszedł w wigilię Święta Miłosierdzia, które sam ustanowił. Być może w ten sposób, raz jeszcze, wskazał na miłosierdzie jako na fundament, na którym świat i Polska mogą budować swą przyszłość, jeśli ta przyszłość ma przybrać kształt cywilizacji miłości.
Andrzej Grajewski