Papież pozdrowił wiernych z okna
Papież ukazał się w oknie swego pokoju w szpitalu i pobłogosławił wiernych. Po raz kolejny - jak podkreślają komentatorzy - zaskoczył wszystkich i postanowił osobiście przekazać światu wiadomość, że czuje się dobrze i wraca do zdrowia.
27.02.2005 | aktual.: 27.02.2005 14:32
W odczytanych na Placu świętego Piotra przez arcybiskupa Leonardo Sandriego rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański Jan Paweł II poprosił wszystkich, by modlili się za niego.
Tradycyjna niedzielna modlitwa zaczęła się na Placu świętego Piotra, a zakończyła się papieskim błogosławieństwem ze szpitalnego. W południe zastępca watykańskiego sekretarza stanu arcybiskup Leonardo Sandri odczytał przed bazyliką świętego Piotra rozważania , przygotowane przez papieża.
"Drodzy bracia i siostry, ponownie zwracam się do was z kliniki im. Agostino Gemellego. Dziękuję wam za miłość i czuję waszą duchową bliskość. Myślę o was, zebranych na Placu świętego Piotra, przybyłych indywidualnie i w grupach, oraz o tych, którzy na całym świecie interesują się moją osobą. Proszę was, abyście nadal towarzyszyli mi przede wszystkim swoją modlitwą" - napisał Jan Paweł II.
W dalszej części rozważań papież wskazał, że pokutna atmosfera Wielkiego Postu pozwala lepiej zrozumieć wartość cierpienia, które dotyka każdego.
"Patrząc na Chrystusa i podążając za nim z cierpliwą ufnością, potrafimy zrozumieć, że wszelki ludzki ból zawiera w sobie Bożą obietnicę zbawienia i radości" - podkreślił Jan Paweł II, niemal dokładnie cytując słowa ze swej najnowszej książki "Pamięć i tożsamość". "Pragnę, aby to orędzie pocieszenia i nadziei dotarło do wszystkich, zwłaszcza zaś do tych, którzy przeżywają trudne chwile, cierpiąc na ciele i na duszy" - dodał.
Następnie arcybiskup Sandri odmówił z tysiącami zebranych na placu wiernych modlitwę Anioł Pański i w imieniu papieża udzielił im błogosławieństwa.
Chwilę później w papieskim pokoju w szpitalu zaczęto odsłaniać okno i pojawił się w nim Jan Paweł II. Energicznym gestem kilkakrotnie pobłogosławił przez szybę stojących na dole ludzi, którzy przyszli w nadziei, że mimo choroby nie opuści niedzielnego spotkania z wiernym, tak jak nie zrezygnował z niego nawet cztery dni po zamachu w 1981 roku.
Sylwia Wysocka