Papież może się mylić absolutnie we wszystkim [OPINIA]
Na słowa o "NATO szczekającym u drzwi Putina" jako jednej z możliwych przyczyn ataku Rosji na Ukrainę internet odpowiedział memami, ukazującymi papieża Franciszka jako odklejonego od rzeczywistości demagoga. To poważny kryzys wizerunkowy papieża i Kościoła katolickiego.
Przypomnijmy: W wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera" papież powiedział, że jednym z możliwych powodów rosyjskiej napaści na Ukrainę i postawy Władimira Putina mogło być "szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO". Dodał, że jest gotów spotkać się z Putinem w Moskwie, natomiast na razie nie pojedzie do Kijowa.
Jeden z poprzedników Franciszka, papież Jan XXIII, przeszedł do historii nie tylko jako inicjator Soboru Watykańskiego II, który odmienił oblicze Kościoła katolickiego, ale również jako autor pierwszej encykliki skierowanej nie tylko do katolików czy chrześcijan w ogóle, ale do całej ludzkości. Tekst "Pacem in terris", opublikowany w 1963 r. na dwa miesiące przed śmiercią jej autora, miał być "prezentem wielkanocnym". Ukazał się niedługo po zakończeniu kryzysu kubańskiego, kiedy świat stanął na krawędzi realnej wojny nuklearnej.
Wówczas zainterweniował właśnie Jan XXIII, wysyłając do prezydenta Kennedy’ego i Nikity Chruszczowa list opublikowany później w światowej prasie, w tym w moskiewskiej "Prawdzie". Papież prosił w nim o pokój "wszystkie rządy". Poskutkowało.
Dziś – dobę po nieszczęsnym wywiadzie Franciszka dla włoskiego Corriere della Sera – istnieje realne niebezpieczeństwo, że urzędujący papież przestanie być kojarzony z otwartością na wykluczonych i jako pogromca klerykalizmu i nadużyć w Kościele katolickim. Zacznie za to być kojarzony o wiele bardziej z narracją o sforze szczekających psów – w tej roli Sojusz Północnoatlantycki (NATO) - zakłócających dobrostan miłującego pokój Władimira Putina i jego religijnego suflera – patriarchy Cyryla. Bo, jak wszyscy dobrze wiedzą, dzięki wyjaśnieniom ministra Ławrowa czy rzeczonego Cyryla z dzisiejszej homilii "Rosja nigdy nikogo nie zaatakowała", a ‘zawsze broniła swoich granic’. Rolę świadków koronnych tej koncepcji odegrają zapewne z wielkim zaangażowaniem mieszkańcy Buczy, Mariupola czy Charkowa.
Na reakcje katolików i niekatolików z całego świata nie trzeba było długo czekać. Internet zalała fala memów i naprędce wymyślonych obrazków, których negatywnym bohaterem jest papież: a to Franciszek krzyczący przed mikrofonem, że to ‘szczekanie Jezusa sprowokowało Piłata’ albo ‘szczekanie Popiełuszki sprowokowało ubecję’ albo zdjęcie papieża noszącego putinowsko-hakenkreuzowe "Z" zamiast krzyża tudzież obraz Franciszka stojącego w sweterku nad Morzem Czarnym i wskazującego na okupowany Krym z podpisem "O, tutej NATO szczekało".
I jakkolwiek wiele osób wierzących i niewierzących może uznać wizualizację za krzywdzącą, jednostronną, pozbawioną dobrego smaku czy nawet obrazoburczą, to jednak wypowiedź najwyższego katolickiego przywódcy jest na wielu poziomach nie tylko niebezpieczna, ale i zupełnie odklejona od rzeczywistości. To dziwi. Bo przecież Watykan dysponuje najstarszą na świecie dyplomacją i nieraz z sukcesem mediował w wielu regionach świata, dotkniętych konfliktami zbrojnymi.
Słowa Franciszka, mówiąc delikatnie, rozczarowały Ukraińców. I, co zrozumiałe, zostały ciepło przyjęte przez Moskwę, gdyż wpisują się 1:1 w rosyjską propagandę o "operacji specjalnej" – za pomocą tego określenia Putin, Ławrow, Dmitrij Miedwiediew czy rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa udają, że to, co rosyjskie wojsko robi w Ukrainie, to nie wojna. Papieskie cytaty stały się też pożywką dla internetowych i całkiem realnych trolli. Podczas gdy jedni bezceremonialnie pytają, czy papież nie jest przypadkiem rosyjskim agentem w Watykanie, inni chcą za wszelką cenę wybielić człowieka w bieli, wskazując na kościelne konwenanse i tradycję budowania mostów.
W końcu pontifex, (najwyższy) kapłan, to ten, który buduje mosty. A jednak swoją wypowiedzią Franciszek nie tylko nie zbudował mostu, a wręcz zdetonował jednym zdaniem mosty zrozumienia tego, o co właściwie w tym konflikcie chodzi – nie o jakieś rzekome "szczekanie" Sojuszu Północnoatlantyckiego u granic Rosji, a o wydłubywanie przez Rosję bez znieczulenia tępym narzędziem na ciele Ukrainy gigantycznej rany - z kłamstwem i Bogiem na ustach. W Ukrainie to nawet psy za bardzo nie szczekają, bo albo siedzą przerażone hukiem bomb w piwnicach, albo leżą zmasakrowane pod gruzami wraz ze swoimi właścicielami.
Niejako na "korzyść" papieża zdaje się przemawiać fakt, że we wzmiankowanym wywiadzie przypomniał patriarsze Cyrylowi, iż ten ma mówić językiem Jezusa, a nie pełnić funkcji ministranta Putina. Odpowiedź z Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej już nadeszła. Urząd Zagraniczny Cerkwi pouczył papieża, że ten przybrał ‘niewłaściwy ton’ oraz że "wypowiedzi tego typu nie przyczyniają się do konstruktywnego dialogu między Kościołem rzymskokatolickim a Rosyjską Cerkwią Prawosławną, który szczególnie w obecnym czasie jest konieczny".
Moskwa pokazała Franciszkowi jego miejsce – z jednej strony po linii świeckiej dziękując za dostrzeżenie "szczekania NATO", a z drugiej demonstrując, że jest zainteresowana Franciszkiem, papiestwem czy w ogóle globalnym ruchem ekumenicznym o tyle, o ile będzie on wpisywał się w propagandowe wytyczne kremlowskiej Cerkwi.
Franciszek – mając zapewne dobre zamiary – dopuścił do sytuacji, w której stoi przed światem i Kremlem w roli co najmniej nieobeznanego z rzeczywistością ucznia szkółki niedzielnej, chcącego, aby na świecie było samo dobro. Wszyscy chcemy.
W bodajże najstarszej ewangelii kanonicznej (wg św. Marka) znajduje się końcowa mowa Jezusa, w której ten przepowiada, że u kresu dni ci, którzy w niego uwierzą, "będą węże brać do rąk". Wąż jest w biblijnej symbolice synonimem szatana, ale w innym miejscu - tym razem u ewangelisty Mateusza - Jezus mówi, że jego uczniowie i uczennice, posłani jak owce między wilki, mają być "roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie".
Czy w papieskiej wypowiedzi widać odwagę lub jakąś roztropną perspektywę czy inspirującą głębię? Prorocy mieli to do siebie, że mówili prawdę w porę i nie w porę. Nie kryli się za konwenansami czy dobrem instytucji i nie dbali o swoje interesy czy dyplomację. Papież Franciszek wydaje się skrępowany nie do końca zrozumiałą powściągliwością w nazywaniu rzeczy po imieniu i zadziwiającym brakiem rozeznania. Inaczej mówią ci, którzy są bezpośrednio dotknięci działaniami Putina i Cyryla.
Metropolita Epifaniusz, zwierzchnik Cerkwi Prawosławnej Ukrainy, którą Rosja chce zniszczyć i to tak bardzo, że po drodze niszczy "swoje" cerkwie na terenach okupowanych, napisał w liście wielkanocnym, że nikt, kto ma krew na rękach, nie powinien dotykać kielicha (eucharystycznego) albo trzymać laski pasterskiej. A propos owej laski, a więc pastorału, nazywanego w słowiańskich Kościołach prawosławnych żezłem – jej zwieńczeniem są dwa węże wpatrujące się w krzyż. Przypomnijmy: "roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie".
Wypowiedź Franciszka jest problematyczna nie tylko ze względu na jej ładunek polityczny, ale też wewnątrzkatolicki. Już pojawiły się opinie, w których środowiska konserwatywne, z podejrzliwością czy nawet niechęcią patrzące na Franciszka od początku jego pontyfikatu, nie zawsze umiejętnie maskują Schadenfreude: "a nie mówiliśmy?!".
To spory cios szczególnie dla katolików wpatrzonych w latynoamerykańskiego papieża, a także w tych, którzy – mimo uprawnionego dystansu do Kościoła instytucjonalnego – widzieli we Franciszku jutrzenkę nowych czasów. Niewykluczone, że jak dziś bada się powściągliwość Piusa XII wobec Hitlera, tak i kiedyś, a może jeszcze wcześniej, historycy będą równie krytycznie oceniać działania papieża Jorge Mario Bergoglio, który od inaugurującego pontyfikat "buona sera" przeszedł do kynologicznej relatywizacji krwawego konfliktu.
Dla tak scentralizowanej i hierarchicznie uszytej instytucji jak Kościół rzymskokatolicki słowa zwierzchnika, noszącego tytuł wikariusza (zastępcy) Chrystusa na ziemi, słowa o szczekaniu są wizerunkową katastrofą.
Jest też dobra wiadomość dla zdruzgotanych katolików: papież w sprawach polityki nie jest nieomylny i może błądzić jak psy szczekające na polu. Jest jeszcze lepsza wiadomość dla wszystkich innych chrześcijan i niechrześcijan: tak, papież mylić się może absolutnie we wszystkim.