Papież i kuglarze
Roma locuta, causa finita - Rzym przemówił, sprawa zamknięta. Papieskie przemówienie na placu św. Piotra wywołało w Polsce u progu referendum europejskiego polityczne trzęsienie ziemi. Zepchniętą do defensywy prawicę narodowo - katolicką porzucił nawet jej patron, ojciec Rydzyk. Naprawdę? Czy udaje? - zastanawia się Adam Szostkiewicz w "Polityce".
28.05.2003 07:21
"Jeżeli Ojciec Święty coś mówi, to nie dyskutujemy z Ojcem Świętym" - powiedział na falach Radia Maryja ksiądz dyrektor. I apelował do słuchaczy tego radia, najsilniejszego stronnictwa antyunijnego i antyzachodniego oporu: "Unia nie jest niebem, ani też piekłem, na pewno może być dla nas czyśćcem".
Nie wiadomo jednak, czy dyrektor Radia Maryja się "nawrócił", czyli zmienił pogląd w sprawie Unii pod wpływem słów papieża z 19 maja. To wie tylko sam ks. dyrektor. Ale w sferze publicznej, gdzie liczą się słowa, a do sumień się nie zagląda, jego wypowiedź można uznać przynajmniej za zawieszenie broni - czytamy w "Polityce".
Papież zrobił rzecz, która zmieniła układ sił przed referendum, przede wszystkim w Kościele, ale też i w społeczeństwie, i w obozie politycznej prawicy. Czego nie powiedzieli z Warszawy polscy biskupi, powiedział w Rzymie papież Polski.
Jan Paweł II swoim przemówieniem osiągnął dwie rzeczy - pisze Szostkiewicz w "Polityce" - po pierwsze pokazał decyzję o wstąpieniu Polski do UE jako etap na długiej drodze dziejowej, po drugie - uwolnił się od bieżącej gry politycznej. Żadna partia polityczna III RP nie powinna uważać, że to właśnie jej pobłogosławił Ojciec Święty na Placu św. Piotra. Jan Paweł II poszedł ścieżką ponadpartyjną, drogą narodu, który powinien wyciągać wnioski z własnych doświadczeń historycznych.