"Pan prezydent nie jest oberpremierem"
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski zapewnia na łamach "Dziennika", że poinformował Kancelarię Prezydenta o swoim spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych
Białorusi, choć nie miał takiego obowiązku, bo jego przełożonym jest premier i to on udziela zgody na wyjazdy ministra spraw zagranicznych.
Pan prezydent otrzymuje depesze i notatki po to, żeby miał pełnię informacji o polityce rządu. Zawsze może mnie też zaprosić na rozmowę, aby dowiedzieć się więcej. Nawet do klatki. Natomiast nie jest oberpremierem - podkreśla Sikorski.
Czuje się w obowiązku wyjaśnić opinii publicznej stan rzeczy i tłumaczy: zgodnie z konstytucją politykę zagraniczną prowadzi rząd. A prezydent ma prawo do pełnej informacji o niej po to, aby mógł państwo i politykę rządu skutecznie i godnie reprezentować. Reprezentować, a nie ją prowadzić, co jest oczywiście niekomfortowe dla głowy państwa w sytuacji kohabitacji. Konstytucja wręcz mówi, że to prezydent współpracuje z ministrem spraw zagranicznych, a nie na odwrót - co pokazuje intencję ustawodawcy.
Pełnienie funkcji głowy państwa to nie to samo co sprawowanie władzy wykonawczej. Zwierzchnik sił zbrojnych to nie wódz naczelny. I tak dalej. Królowa brytyjska też jest głową państwa i zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale do głowy jej nie przychodzi, żeby minister Miliband ją pytał, gdzie ma jeździć z wizytami zagranicznymi, albo minister obrony, ilu ma mieć żołnierzy - dodaje minister.