Pamięć - najważniejsza dla Europy
Pamięć o tym, jaka była Europa 60 lat temu,
jest jednym z najmocniejszych argumentów na rzecz kontynuowania
budowy Unii Europejskiej - pisze brytyjski publicysta Timothy
Garton Ash w dzienniku "The Guardian". Opisuje on obchody Dnia Wszystkich Świętych w Polsce, gdy Polacy
wspominają swych zmarłych. "To znaczy być europejskim narodem:
wyimaginowana społeczność zmarłych, żywych oraz jeszcze
nienarodzonych, połączona spoiwem zwanym pamięcią. W tym jest
siła, która pozwoliła Polakom przetrwać przez prawie dwa wieki
rozbiorów i obcej okupacji" - pisze Ash.
03.11.2005 10:25
Jak dodaje Ash, według sondażu z 1995 roku 95% Polaków odwiedzało cmentarze w Dniu Wszystkich Świętych. Być może dziś jest to trochę mniejszy odsetek, gdy Polska staje się bardziej "normalnym", zachodnim narodem konsumentów.
"Do pewnego stopnia to zdrowa normalizacja, ale tylko do pewnego stopnia. Bo jeżeli nie wiemy, skąd pochodzimy, nie wiemy, kim jesteśmy. Każdy, kto zna starszą osobę stopniowo tracąca pamięć rozumie, że człowiek bez pamięci jest jak dziecko" - pisze Ash.
"Naród bez pamięci nie jest narodem. Europa bez pamięci nie jest Europą" - podkreśla.
Zdaniem Asha, jest to jeden z najbardziej fundamentalnych problemów naszego kontynentu - mniej widoczny lecz nie mniej poważny niż problemy gospodarcze albo kryzys państwa dobrobytu. "To, jaka była Europa 60 lat temu, jest jednym z najmocniejszych argumentów na rzecz dalszego budowania Unii Europejskiej. Jeżeli jednak nikt nie będzie pamiętał, jaka była Europa 60 lat temu, ten argument nie ma żadnej mocy" - ocenia brytyjski publicysta.
Zauważa, że podróżując z Berlina do Poznania widać ślady traumatycznej przeszłości obu narodów, a także niebezpieczeństwa związane z zapomnieniem. Jego zdaniem, dziś w Europie panuje tendencja do zapominania - ludzie myślą tylko o dzisiejszym niezadowoleniu. "Niektórzy Niemcy winią Polaków za odbieranie im pracy, niektórzy Polacy czują się wykorzystywani przez niemieckie firmy. Niemcy i Polacy jednym głosem winią swych polityków za wysokie bezrobocie, przestępczość i brak bezpieczeństwa socjalnego. Brakuje spojrzenia przez pryzmat historii" - ocenia Ash.
Pisze on też o zagrożeniach związanych z ufundowanymi przez rządy pomnikami. "Zawsze powstaje pytanie: dlaczego państwo upamiętnia jedną tragedię, a innej nie? Inne narody, grupy religijne i mniejszości seksualne, które uważają się za ofiary, domagają się uznania swych własnych 'holokaustów'" - zauważa Ash.
Anna Widzyk