Palikot straci immunitet - sąd tego wymaga
Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że prowadzenie procesu o ochronę dóbr osobistych, jaki wytoczył posłowi Januszowi Palikotowi prezes PiS Jarosław Kaczyński, wymaga, by sejm uchylił Palikotowi immunitet.
Sąd wyznaczył stronie powodowej dwumiesięczny termin na uzyskania stosownej uchwały sejmu w tej sprawie.
Kaczyński pozwał Palikota za jego słowa o "zmowie" prezesa PiS i b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, oraz "spreparowaniu" przez nich tzw. afery hazardowej. Szef PiS żąda w pozwie od Palikota przeprosin, które mają być opublikowane w TNV24, oraz wpłaty 30 tys. zł na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej.
Palikot zeznał przed sądem, że w audycji występował jako poseł (wtedy PO), a uczestniczenie w debacie dotyczącej zakresu uprawnień CBA traktuje jako wykonywanie mandatu posła.
Reprezentująca Kaczyńskiego, który nie stawił się w sądzie, adwokat Anna Augustyniak podnosiła, że Palikot został zaproszony do audycji jako osoba publiczna, a udział w audycjach rozrywkowo-informacyjnych nie wchodzi w zakres sprawowania mandatu poselskiego.
Sąd zdecydował jednak o wyznaczeniu stronie powodowej dwumiesięcznego terminu na złożenie uchwały Sejmu, która pozwoli lub nie na pociągnięcie Palikota do odpowiedzialności. - W zależności od treści tej uchwały sąd będzie dalej prowadził postępowanie w sprawie lub podejmie inne czynności, jakie wynikają z przepisów prawa - powiedziała sędzia Alicja Zych.
Palikot po wyjściu z sądu powtórzył, że 6 grudnia zrzeknie się mandatu poselskiego i tym samym nie będzie go obejmował immunitet. W jego ocenie jednak sprawa dotyczy wolności wypowiedzi, która powinna być objęta immunitetem.
- Nie mamy tu do czynienia ze sprawą korupcyjną, z wykroczeniem, złamaniem przepisów, gdzie automatycznie nie powinno być immunitetu, tylko mamy do czynienia z wolnością wypowiedzi i z próbą wpłynięcia na to, co wolno mówić, poprzez decyzje sądu. Jeśli jest jakikolwiek sens istnienia immunitetu politycznego, to on dotyczy tego typu przypadków - powiedział.
Jego zdaniem Kaczyński nie stawił się sądzie, "bo nie miał odwagi argumentować swego oskarżenia".
Kaczyński pozwał Palikota za wypowiedzi dotyczące tzw. afery hazardowej. Palikot powiedział w TVN24 m.in.: "Teraz naprawdę dużo większym kłopotem dla polskiego państwa i dla polskiej demokracji jest to, czy jest prawdą, czy nie, że Mariusz Kamiński działa w zmowie z Jarosławem Kaczyńskim i wykonuje operacje polityczne". Poseł ocenił też, że "jest bardzo dużo poszlak" wskazujących na istnienie "grupy politycznej dobrze zorganizowanej w różnych instytucjach: szef NBP, szef CBA, RN Telewizji, Jarosław Kaczyński i niestety Lech Kaczyński".
W pozwie cytowana jest też inna wypowiedź Palikota: "Jeśli chcemy się dowiedzieć naprawdę, jak wyglądają kulisy tej afery, tej spreparowanej afery przez CBA i Jarosława Kaczyńskiego, musimy absolutnie doprowadzić do wymiany kierownictwa CBA". Wkrótce potem premier Donald Tusk odwołał Kamińskiego.
W pozwie pełnomocnik Kaczyńskiego podkreśla, że inkryminowane słowa naruszyły dobra osobiste prezesa PiS, bo przedstawiły go jako osobę, która wykorzystując swą pozycję polityczną, wpływa na działania instytucji państwowej w walce z przeciwnikami politycznymi. Stwierdza też, że Palikot przypisał J. Kaczyńskiemu nieetyczne zachowania "polegające na inicjowaniu i koordynowaniu działań prowokujących różnego rodzaju afery", co naraziło go na utratę zaufania niezbędnego do funkcjonowania w życiu politycznym.
Afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 r., po publikacji "Rzeczpospolitej". Ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki, którzy - według materiałów CBA - mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej, stracili stanowiska. Z rządu odeszli też m.in. wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna i wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.