Palikot: lepiej się poddać, niż prowadzić wojnę
Kandydat na prezydenta Janusz Palikot w rozmowie z Wirtualną Polską opowiada o tym, że w razie wojny wolałby się poddać niż walczyć o ojczyznę. Zdradza też, że wierzy w przewidywanie przyszłości oraz wyjaśnia, dlaczego Leszek Miller zdjął publicznie bieliznę.
Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska: Potrafi pan policzyć, ilu współpracowników od pana odeszło?
Janusz Palikot: Tylu samo odeszło, co przyszło. Odeszli Marek Siwiec z Robertem Kwiatkowskim, a w ich miejsce jest trzysta nowych osób.
WP: Ale nie w Sejmie. Traci pan posłów, nie ma już klubu.
Wolałbym, żeby ludzie byli lojalni, ale jedni wzięli kredyty, inni mają oferty z konkurencyjnych partii, więc odchodzą. Jeśli ktoś dostał mandat z danej partii, to ma być w tej partii do końca kadencji. Jeśli mu się nie podoba to składa mandat. Inaczej jest to korupcja polityczna.
WP: Nikt się tym pana wołaniem nie przejmuje. Od zawsze politycy zmieniali partie.
Mój poseł ma do rozliczenia 3 mln zł z dotacji, wybudował z tego hotel. Gdy przychodzi do niego ktoś z PSL i mówi, że jak zostawi Palikota i zmieni partię, to oni mu tę dotację rozliczą, to ja nawet nie mam do niego pretensji. Albo przychodzi Jan Bury i obiecuje pracę dla żony syna i reszty rodziny. Ja nawet nie mam pretensji do posłów, którzy wtedy odchodzą.
WP: Może odchodzą, bo wiedzą, że statek szybko idzie na dno…
Sytuacja jest dobra. W sondażach robionych na nasze zlecenie mam 6-7 proc.
WP: A w oficjalnych średnio 2-3 proc.
Wszystko zależy od metody jego przeprowadzania. Poza tym, sondaże zaczynają się liczyć na miesiąc przed wyborami.
WP: Pytanie, czy za miesiąc będzie pan miał jeszcze partię? Klubu już nie ma.
A jakie to ma znaczenie? Partia Twój Ruch stoi na Januszu Palikocie. Zmieniłem nazwę, wprowadziłem do polityki wielu utalentowanych ludzi: Barbarę Nowacką, Wandę Nowicką, Roberta Biedronia, Andrzeja Rozenka. A ludzie i tak wszędzie pytają tylko o Palikota.
WP: Dlaczego z funkcji zrezygnował Andrzej Rozenek, rzecznik partii, członek pana sztabu wyborczego i zarządu?
To pytanie do niego. Z tego, co wiem, dostał propozycję z PO.
WP: On mówi, że nie chce świecić oczami za kogoś, kto nie płaci składek ZUS za pracowników. Oskarża pana o malwersacje finansowe.
I wierzy pani w to?
WP: Pytam pana, czy tak jest.
Wystąpiłem już dwa razy do ZUS o natychmiastowe rozliczenie konta. Księgowa twierdzi, że nie ma zaległości, ale chcę to mieć czarno na białym.
WP: Ale opóźnienia w płatnościach składek były.
Tak, były opóźnienia w 2014 roku, związane z odejściem dwudziestu posłów, ale wszystko spłaciliśmy. Jak ma się 45 tys. zł miesięcznie z tytułu posiadania tylu członków klubu i nagle odpada połowa, to muszą być zawiłości. Trzeba zrestrukturyzować zatrudnienie. Nie wykluczam, że jest kilka tysięcy niespłacone, bo może zostały odsetki. Ale jeśli tak jest, to natychmiast to spłacę.
WP: Co musiałoby się stać, żeby pan odpuścił sobie politykę?
Nic, nie ma takiej możliwości. Nawet jak mi obetną rękę, nogę i język, nadal będę walczył o poparcie mrugając oczami.
WP: Nie żałuje pan startu w wyborach? Może trzeba było wystawić kogoś innego? Bo teraz startuje pan, Anna Grodzka i Wanda Nowicka. Rozbijacie poparcie na trzy.
Grodzka nie ma najmniejszych szans. Dostanie najwyżej 0,5 proc. Nowacka jest za młoda. Bardzo utalentowana, ale nie ma doświadczenia. Poza tym sama nie chciała, wiedząc, że dla niej jest za wcześnie. W partii poza Grodzką nikt nie chciał kandydować. Ale jej u nas nikt nie poparł. Ludzie są przekonani, że partia to Janusz Palikot.
WP: Ile razy już pan prosił, błagał niemal prezydenta i innych kontrkandydatów o debatę?
To skandal, że nie chcą debatować. Andrzej Duda wzywa prezydenta do debat, a ze mną nie chce. To tchórz. A na dodatek kłamca. Zapowiada obniżenie wieku emerytalnego, a nie mówi, skąd weźmie 50 mld zł na sfinansowanie tej zmiany.
WP: Pan za to obiecuje przyjazne państwo. Przez dwa lata był pan szefem i wiceszefem komisji, która miała ograniczyć biurokrację i nic z tego nie wyszło.
74 zmiany weszły w życie.
WP: Ale bardzo mało znaczące.
To prawda. Chociaż to m.in. przez Lecha Kaczyńskiego, który zawetował kilka zmian. Sejm nie był w stanie odrzucić tego weta, co pokazuje, że prezydent, jak chce, to może wiele zrobić.
WP: Niewiele zrobi, jeśli nie będzie miał poparcia Sejmu. Żadna jego ustawa nie przejdzie.
Prezydent jest jedynym człowiekiem w polskiej polityce, który może dokonać realnej zmiany. Wystarczy, że powie do premiera: chcesz, żebym załatwił ci sprawę OFE, proszę bardzo, ale podpisuj moje ustawy. Jak nie, to rozwiązuję parlament. Udowodnił to Kaczyński blokując moje przepisy komisji Przyjazne Państwo i Lech Wałęsa wyprowadzając radzieckie wojska, czego Tadeusz Mazowiecki jako premier nie chciał.
WP: Próbuje pan ludziom wmówić, że prezydent to coś więcej niż słynny już żyrandol.
Bo tak jest. Skończmy z tą fikcją, medalami i odznaczeniami.
WP: Co by pan zrobił gdyby teraz wybuchła wojna? Uciekłby pan za granicę?
Nie. Zostaję i wzywam do czynnego oporu. Ale nie walczę za kraj, nie pozwalam na rozlew krwi.
WP: Czyli synów też nie puściłby pan na wojnę?
Nie. Lepiej się poddać, niż prowadzić wojnę. Nie można przelać ani jednej kropli polskiej krwi. Nie można pozwolić zburzyć ani jednego miasta. Za wszelką cenę trzeba utrzymać pokój.
WP: Janusz Palikot jako zwierzchnik sił zbrojnych zlikwidowałby armię i wyprzedał nasze uzbrojenie?
Polska musi mieć armię. Ale trzeba dokonać zmian. Co z tego, że sobie kupimy cztery łodzie podwodne i dwanaście samolotów? W porównaniu z Rosją i tak nie mamy szans. Musimy jak Izrael wybrać jeden element przewagi. Na broń jądrową nas nie stać. Zainwestujmy więc w informatykę, cybernetykę, zakłócanie systemów dowodzenia wroga. Do tego konieczna jest obrona przeciwrakietowa z Amerykanami. Bo inaczej będzie powtórka z II wojny światowej i Powstania Warszawskiego. Zniszczona Warszawa i ocean bezsensownie przelanej krwi młodych ludzi.
WP: Wierzy pan w zjawiska nadprzyrodzone?
Nie.
WP: Ale w przewidywanie przyszłości owszem. Spotyka się pan z Ravi Shankarem, który - według pana - przepowiedział kilka rzeczy i się sprawdziły.
Nam się kiedyś wydawało, że ziemia jest centrum wszechświata albo że nie jest płaska. Są ludzie, którzy inaczej odczytują energię. Widzą inaczej. Byłem w Chinach, lekarz zobaczył mnie i podał mi dokładnie, jaki mam cholesterol i inne wyniki. Sprawdziłem, nie pomylił się. Cuda? Nie, inny poziom wiedzy i doświadczenia. Niektórzy potrafią wiele wyczytać z naszej aury i energii. Nam się to wydaje irracjonalne, szamańskie, ale tak nie jest.
WP: Korzystałby pan z ich wizji, prognoz jako prezydent?
Nie, ale rozmawiałbym z takimi ludźmi.
WP: To prawda, że Robert Biedroń niemal się modlił, żeby ludzie nie wybrali go na prezydenta Słupska?
Tak. (śmiech)
WP: I jak zareagował, gdy wygrał wybory?
Nie najlepiej. Pani myśli, że to przyjemne nagle wylądować w Słupsku jak się siedziało w Brukseli, Warszawie.
WP: Pogodził się już w tym?
Chyba uznał już, że los mu to przyniósł i to lekcja, którą musi odrobić. Ale jest mu ciężko. Jednak to dla niego wielka szansa, by zostać politycznym przywódcą. Inaczej wszystko straci.
WP: Magdalena Ogórek też ma szansę na sukces?
Jest tragiczna w sensie politycznym. Mnie się oskarżało o pop-politykę, a to Leszek Miller ją wprowadził. To jest lalka Barbie. Bez doświadczenia i wiedzy. Wydmuszka zarządzana przez innych. Paru niewykształconych mężczyzn na nią zagłosuje, bo jest ładna. Odbierze parę głosów Korwin-Mikkemu i tyle.
WP: I panu też.
To prawda. Ale niewiele. Miller na Ogórek polegnie. To jakby publicznie zdjął gacie. Takie coś jest nie do zaakceptowania.
WP: A jednak ma większe poparcie w sondażach niż pan.
Trzeba być szalonym, żeby myśleć, że człowiek, który nigdy w życiu nic nie osiągnął, nie zarządzał dużą liczbą ludzi, wygra wybory. To Owsiak lepiej sobie poradził, Rydzyk dałby radę. Ale nie Duda, nie Ogórek, nie Jarubas.
WP: A pan?
Jestem najbardziej poważnym człowiekiem w polskiej polityce. I jeszcze pokażę, na co mnie stać.