Palikot: jeśli wykluczenie posłów PiS było nieuzasadnione...
Wiceszef klubu PO Janusz Palikot uważa, że jeśli przesłuchanie posłów PiS Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna wykaże, że ich wykluczenie z komisji hazardowej było nieuzasadnione, to ktoś będzie musiał ponieść tego konsekwencje. Palikot nie wyklucza, że będzie to szef komisji Mirosław Sekuła (PO).
15.12.2009 | aktual.: 15.12.2009 09:21
W wywiadzie dla RMF FM Palikot podkreślał, że decyzja o wykluczeniu ze składu hazardowej komisji śledczej Kempy i Wassermanna nie była decyzją klubu PO.
Kempa i Wassermann zostali wykluczeni z komisji głosami przedstawicieli PO, którzy argumentowali, że posłowie PiS muszą stanąć przed komisją jako świadkowie, bo za rządów PiS zgłaszali uwagi do projektu zmian w tzw. ustawie hazardowej. We wtorek komisja hazardowa ma zdecydować o wezwaniu Kempy i Wassermanna na świadków.
- Niech się wyjaśni faktyczny udział Kempy i Wassermanna, być może członkowie komisji wiedzą coś więcej, czego my nie wiemy nie mając dostępu do wszystkich materiałów - mówił Palijeśli okaże się, że decyzja o wykluczeniu z komisji dwojga posłów PiS "była niczym nie uzasadniona, to oczywiście ktoś musi ponieść konsekwencjekot. Podkreślił, że ".
Dopytywany, o jakie konsekwencje chodzi, odparł: to jest pytanie i o przewodniczącego Sekułę, i ewentualnie jakieś inne osoby, jeżeli brały w tym udział.
Nawiązując do sprawy senatora PO Krzysztofa Piesiewicza, Palikot ocenił, że Piesiewicz powinien odejść z klubu parlamentarnego PO, ale też złożyć mandat senatorski. - Człowiek, senator, który się dał szantażować, który wpłacił okup (...) może niestety stanowić zagrożenie - może być szantażowany przez inne osoby, służby obcych państw itd. Ten fakt go dyskwalifikuje, a nie sprawa obyczajowa - podkreślił wiceszef klubu PO. Zastrzegł przy tym, że nie ma dowodów, iż Piesiewicz zażywał narkotyki.
Palikot dodał, że będzie chciał, by we wtorek o sprawie Piesiewicza porozmawiały władze klubu PO.
Piątkowa "Rzeczpospolita" podała, że w połowie października do redakcji "Rz" zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że "ma nagrania kompromitujące jednego z wpływowych senatorów Platformy". W piątek "Super Express" zamieścił na swojej stronie internetowej film, który ma być dowodem, że Piesiewicz nie dość, że posiadał narkotyki, to je zażywał. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE"; Piesiewicz zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki. - To nie była kokaina, ale sproszkowane lekarstwa - mówi "SE" Piesiewicz.
Z kolei "Wprost" poinformował o prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu, które wszczęto po doniesieniu samego Piesiewicza, który twierdził, że padł ofiarą grupy szantażystów. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez parlamentarzystę PO. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Wprost", zatrzymani oskarżyli Piesiewicza o posiadanie kokainy. Prokurator krajowy Edward Zalewski potwierdził, że toczy się postępowanie związane z "szeroko rozumianym szantażowaniem pana senatora".
Ponadto rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur informowała, że praska prokuratura na początku grudnia wystąpiła z wnioskiem o uchylenie immunitetu senatorowi Piesiewiczowi. Zalewski mówił w miniony piątek, że gdyby prokurator nie miał zamiaru przedstawienia zarzutu Piesiewiczowi, to nie występowałby do senatu z wnioskiem o uchylenie immunitetu. Dodał, że zarzut ten "będzie oparty o treść ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii".
Sam Piesiewicz powiedział "Wprost", że sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. - Złożyłem pismo do marszałka senatu. Zostałem pomówiony i chcę złożyć w tej sprawie wyjaśnienia w prokuraturze. Na temat samego śledztwa nie mogę się wypowiadać. Mogę tylko powiedzieć, że pomówienia są jego niewielkim fragmentem - mówił tygodnikowi senator PO.