Palikot donosi do prokuratury - ta sprawdza Palikota
Janusz Palikot wystąpił do prokuratury w Lublinie o ściganie człowieka, który miał być wobec niego agresywny podczas wiecu w Lublinie. Prokuratura bada też czy Palikot nie popełnił przestępstwa przeciwko wyborom.
W środę na Placu Litewskim w centrum Lublina jednocześnie odbyło się przedwyborcze spotkanie Jarosława Kaczyńskiego oraz wiec zwołany przez Palikota. Przyszło kilka tysięcy ludzi. Policja nie odnotowała żadnych incydentów.
Na konferencji prasowej Palikot podpisał pismo do prokuratury i przekazał je prawnikowi. Oskarżał zwolenników PiS o agresywne zachowania w środę podczas jego wiecu w Lublinie.
Prokuratura na podstawie doniesień prasowych wszczęła już czynności sprawdzające, które mają ustalić czy na wiecu doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, posła Janusza Palikota. - Jest to przestępstwo ścigane z urzędu - wyjaśniła rzeczniczka lubelskiej Prokuratury Okręgowej Beata Syk-Jankowska.
Syk-Jankowska poinformowała, że prokuratura rozpoczęła też sprawdzanie, czy w Lublinie nie doszło do innego przestępstwa, przeciwko wyborcom, polegającego na przeszkadzaniu w swobodnym wykonywaniu prawa do kandydowania. Mówi o tym art. 249 kk; przestępstwo to jest zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Chodzi o to, że Palikot zorganizował wiec w tym samym czasie i miejscu, w którym odbywało się przedwyborcze spotkanie Jarosława Kaczyńskiego.
- Zawiadomienie o możliwości popełnienia takiego przestępstwa zgłosiła prywatna osoba, w czwartek wieczorem, drogą mailową - powiedziała Syk-Jankowska.
Na konferencji prasowej Palikot pokazał na ekranie laptopa film, na którym nagrana została scena szamotaniny między dwojgiem starszych ludzi. Zdaniem posła podczas wiecu doszło do licznych aktów agresji: "obelg, wyzwisk, rzucania się na ludzi". - Tu są zdjęcia, na których jakaś kobieta dusi wręcz człowieka trzymającego hasło "Jarek Podróbka" - mówił Palikot.
Palikot opowiadał o agresywnych zachowaniach względem niego. - W moją stronę rzucono kilka przedmiotów, nie widziałem, jakie to przedmioty, żaden nie trafił we mnie. Wydaje mi się, że to była jakaś butelka, puszka, kawałki drewna i kamień - powiedział.
Jeden z tych przedmiotów miał trafić w nogę stojącego za Palikotem na scenie szefa lubelskiej struktury Młodych Demokratów Grzegorza Wenarskiego. Wenarski powiedział, że była to puszka piwa.
W doniesieniu do prokuratury Palikot opisał, jak stojący w pobliżu sceny nieznany mu mężczyzna rzucił w jego kierunku "przedmiotem przypominającym kamień", a potem w obraźliwym geście pokazał mu środkowy palec. Palikot przyniósł na konferencję zdjęcie tego mężczyzny, wykonane przez fotoreportera "Gazety Wyborczej".
Palikot dodał, że ten człowiek przyszedł w piątek do jego biura i przepraszał. mówił, że rzucił butem. - Czarne okulary, żeby nie można było rozpoznać oczu, chowanie przedmiotu, którym rzucał wcześniej, świadczy o tym, że przyszedł na to zgromadzenie z premedytacją przygotowany do dokonania przestępstwa - powiedział Palikot.
Poseł PO powiedział, że niepokoi się o swoją rodzinę. Wynajął dodatkową ochronę, która pilnuje jego lubelskiego domu i zapowiedział, że jeszcze tego samego dnia wyjeżdża z rodziną z Lublina.
- Atmosfera, którą stworzył Jarosław Kaczyński, gdzie nie można przejść, żeby ktoś nie ubliżał, jest atmosferą strachu. W państwie Jarosława Kaczyńskiego, w państwie gdzie nie można się zgromadzić, bo znajdzie się jakiś paragraf, albo znajdą się ludzie, którzy będą rzucać jakimiś przedmiotami, ja żyć nie chcę - mówił Palikot i wzywał do głosowania na Bronisława Komorowskiego.
Zdaniem Palikota zachowania zwolenników PiS w Lublinie pokazały, że "Jarosław Kaczyński udaje kogoś innego". Palikot uważa, że gdyby Kaczyński rzeczywiście się zmienił, to przeprosiłby go "za te niegodziwe zachowania ludzi, którzy go popierają".
Wiceprezes okręgu lubelskiego PiS Piotr Kowalczyk zaprzeczył, jakoby zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego zachowywali się agresywnie. Wypowiedzi Palikota nazwał "bzdurami". - Usta Bronisława Komorowskiego, bo w takiej roli jest Palikot, wysychają - powiedział.
- Wszyscy, którzy byli na wiecu, widzieli, że było spokojnie. Życzę Palikotowi, żeby zmienił okulary na lecznicze i zadbał o swój słuch. Chyba słońce przypiekało za bardzo, jak na niego. To już nie jest prowokacja, to jakaś obsesja - komentował Kowalczyk.
W związku z wiecami Kaczyńskiego i Palikota kilkanaście osób związanych ze środowiskiem Unii Polityki Realnej pikietowało przed ratuszem, domagając się dymisji prezydenta Lublina Adama Wasilewskiego (PO). Złożyli oni w ratuszu pismo wzywające go do dymisji, w którym zarzucają Wasilewskiemu "partyjną stronniczość lub kompletną nieporadność w zarządzaniu miastem".
- Nie zapobiegł pan eskalacji konfliktu na tle politycznym, wykazując bierność wobec rozbijackich działań przewodniczącego PO Janusza Palikota, wymierzonych przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego zwolennikom zebranym na legalnym wiecu - napisali.
Prezydent Wasilewski nie będzie się odnosił do tego wezwania, jest ono elementem kampanii wyborczej - poinformował dziennikarzy Mirosław Kalinowski z biura prasowego Urzędu Miasta w Lublinie.