Palestyńskie wsie walczą z groźbą wysiedlenia pod poligon izraelskich wojsk
Palestyńskie wioski na Zachodnim Brzegu, których teren wojsko izraelskie zamierza włączyć do poligonu, walczą w sądzie z groźbą wysiedlenia. Mimo decyzji Sądu Najwyższego, zakazującej naruszania statusu quo do czasu ostatecznego wyroku, armia przeprowadziła tam już ćwiczenia.
30.01.2013 | aktual.: 30.01.2013 14:28
- Wojsko nie może teraz nikogo wysiedlić, a ich własne wewnętrzne zasady zabraniają im przeprowadzania ćwiczeń w pobliżu ludności cywilnej. Sąd w styczniu zabronił zmieniania status quo, a podczas ćwiczeń zniszczeniu uległy świeżo obsiane pola uprawne i pastwiska - powiedział rzecznik Stowarzyszenia na rzecz Praw Obywatelskich w Izraelu (ACRI) Marc Grey.
Rzecznik izraelskiej armii odrzucił oskarżenia i powiedział dziennikowi "Haarec", że ćwiczenia były przeprowadzone na terenie poligonu wojskowego 918, a nie na polach uprawnych i nic nie zostało zniszczone.
Tysiąc osób straci domy?
Ośmiu wioskom leżących na południowym krańcu Zachodniego Brzegu - palestyńskiego terytorium okupowanego przez Izrael od 1967 roku - grozi wysiedlenie. W sumie dotyczy to ponad tysiąca osób. Izraelskie władze utworzyły tam poligon wojskowy 918.
Sprawa od lat ciągnie się w izraelskich sądach. Organizacje broniące praw człowieka wskazują, że wysiedlenie ludności na potrzeby ćwiczeń wojskowych jest pogwałceniem wielu przepisów prawa międzynarodowego, jak i poprzednich wyroków izraelskiego Sądu Najwyższego.
Wieś Żinba i pozostałe osady skazane na wyburzenie są położone między pustynnymi wzgórzami. Właśnie wyjątkowością ukształtowania terenu władze Izraela tłumaczą konieczność zlokalizowania na tych ziemiach poligonu.
Droga prowadząca do Żinby ma być zlikwidowana. Tą kamienistą, wyboistą ścieżką z trudem można przejechać dżipem, więc nakaz jej zlikwidowania wydaje się mieszkańcom wioski bezsensowny.
Jakub Kalie, izraelski osadnik, który jest sąsiadem Żinby, jest jednak odmiennego zdania i uważa, że drogi w ogóle nie powinno tam być.
- Miał w zwyczaju spychać na drogę kamienie, żeby stała się nieprzejezdna - powiedział w rozmowie Jehuda Szaul, były izraelski żołnierz, który teraz pracuje w organizacji Breaking the Silence (Przełamując Ciszę). Organizacja ta zbiera anonimowe zeznania izraelskich żołnierzy o ich służbie, dokumentując nadużycia.
Niszczenia upraw
Na początku lat 70. izraelskie władze przeznaczyły prawie 18 proc. powierzchni Zachodniego Brzegu na poligony wojskowe i - według danych OCHA (oenzetowskiego biura ds humanitarnych) - praktycznie do dziś niewiele się zmieniło. Według raportu OCHA z sierpnia 2012 roku bez specjalnego pozwolenia wydawanego przez izraelskie władze Palestyńczykom nie wolno przebywać na terenach uznanych za poligony wojskowe. Uzyskanie takiego pozwolenia jest bardzo trudne. W pierwszych latach poprzedniej dekady na poligonie 918 ćwiczył Szaul. - Jeździliśmy transporterami opancerzonymi po uprawach zboża mieszkańców okolicznych wiosek. Oficerowie mówili nam, że to Beduini, którzy próbują zająć nasze pole, więc żebyśmy się nie przejmowali niszczeniem ich pól - mówi Szaul.
Z raportu OCHA wynika, że ćwiczenia wojskowe są rzadko przeprowadzane na terenach poligonowych, podobnie twierdzą mieszkańcy Żinby. Ale od lat 80. od materiałów wybuchowych porzuconych po ćwiczeniach wojskowych na pobliskich wzgórzach zginęło w sumie pięć osób, a według informacji włoskiej organizacji pozarządowej Operacja Gołąb - dwoje dzieci w zeszłym roku zostało rannych w takich samych okolicznościach.
Rodzinne ziemie
Jedną z pięciu śmiertelnych ofiar min był wypasający owce nastoletni syn Jusefa Abu Arhama, 83-letniego mężczyzny, głowy dużej rodziny, mieszkającej od pokoleń w Żinbie. Wg dokumentów izraelskiego ministerstwa obrony te ziemie były zamieszkane przez Palestyńczyków przynajmniej od 1830 roku. Abu Arham wie z rodzinnych opowieści, że jego dziadkowie byli na tych ziemiach.
Jednak władze Izraela w nowych dokumentach złożonych w sądzie twierdzą, że te tereny nie są stale zamieszkiwane, że ich mieszkańcy przebywają tam jedynie sezonowo.
Abu Arham mieszka trochę w jaskini, trochę w prowizorycznym pokoju, którego ściany są zrobione z cementu, dykty i kartonu. - Ten pokój to najlepsze miejsce na świecie. Jadę do Jatty (pobliskiego miasta) na dzień, dwa i nie mogę tam wytrzymać. Mimo że domy w mieście są duże, wygodne, mają wodę i prąd, to nie zamieniłbym tej chatki na nic innego - mówi Abu Arham.
Wiele rodzin dysponuje mieszkaniami w Jatcie, pobliskim mieście, korzystają z nich dzieci, które chodzą tam do szkoły, ale na stałe rodziny mieszkają na pustyni. Nie są Beduinami, prowadzą osiadły tryb życia, utrzymują się głównie z hodowli owiec.
Mieszkańcy Żinby nie mają zamiaru opuszczać swoich ziem. - Nikt z całej wioski stąd nie wyjedzie, jak wyburzą nam domy, to zamieszkamy w jaskiniach, albo nawet i pod gołym niebem - mówi Abu Arham, a jego synowie kiwając głowami potwierdzają słowa ojca.
Z Żinby Ala Qandil, PAP