Palestyński minister zbierał pieniądze dla urzędników
Palestyński minister spraw zagranicznych - Mahmud Zahar - zorganizował zbiórkę pieniędzy na wypłaty dla urzędników państwowych od dawna nie dostających poborów. Była to reakcja na protest urzędników, ktorzy wdarli się do parlamentu w Ramalli, zmuszając jego przewodniczącego do przerwania obrad.
14.06.2006 | aktual.: 14.06.2006 17:43
Przedstawiciel palestyński podał, że Zahar zebrał do 20 mln dolarów. Starczą one jedynie na pokrycie najpilniejszych długów rządu, który potrzebuje ok. 160 mln dolarów miesięcznie na pensje i kontynuowanie swojej pracy. Zahar podczas podróży odwiedził Indonezję, Malezję, Brunei, Chiny, Pakistan, Iran i Egipt.
Według urzędnika, który wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości, minister Zahar zadeklarował pieniądze na granicy, zgodnie z przepisami. Wymagają one zgłaszania wwozu sum ponad 2 tys. dolarów oraz podania ich źródła.
Granica jest kontrolowana przez prezydencką straż Mahmuda Abbasa i monitorowana przez obserwatorów europejskich. To straż podejmie ostateczną decyzję w sprawie przywiezionych przez Zahara pieniędzy. W maju jednego z urzędników Hamasu przyłapano na próbie wwozu około 800 tys. dolarów. Skonfiskowane wtedy pieniądze później jednak zwrócono. Zahar opuścił graniczny terminal w Rafah bez torby.
Odcięcie zachodniej pomocy pozostawiło kierowany przez Hamas rząd bez środków i kilkadziesiąt tysięcy urzędników od trzech miesięcy nie dostaje poborów. Dotyczy to przede wszystkim związanych z Fatahem palestyńskich służb bezpieczeństwa.
Wcześniej żądający wypłaty zaległych poborów wdarli się do budynku parlamentu w Ramalli. Zmusili przewodniczącego parlamentu do przerwania obrad i zaatakowali deputowanych z rządzącego Hamasu.
Przedtem urzędnicy wzięli udział w pokojowej manifestacji przed parlamentem. Gdy nie wyszedł do nich żaden z deputowanych, siłą wdarli się na salę obrad.
Wznosząc okrzyki "Jesteśmy głodni!" zaatakowali deputowanych butelkami z wodą, kartonowymi pudełkami, zabranymi z pulpitów dokumentami i innymi drobnymi przedmiotami, jakie wpadły im w rękę. Strażnicy interweniowali, gdy doszło do starcia wręcz dwu deputowanych z różnych frakcji. Ostatecznie ochrona opanowała sytuację - po zajściach długo jeszcze dochodziło do wymiany inwektyw między stronami konfliktu.
Większość demonstrantów - pisze z Ramalli agencja Associated Press - stanowili sympatycy organizacji Al-Fatah, lojalnej wobec prezydenta Abbasa i skłóconej z radykalnym Hamasem, który po styczniowych wyborach przejął rządy w Autonomii.
Kryzys finansowy, z jakim boryka się Hamas, spowodował gwałtowny wzrost napięć w Strefie Gazy i w Ramalli na Zachodnim Brzegu Jordanu, pogłębiając też rozdźwięki między frakcjami palestyńskimi.
W walkach między palestyńskimi frakcjami w ciągu ostatniego miesiąca zginęło ponad 20 ludzi. Sytuacja gwałtownie się zaostrzyła, gdy po załamaniu się rozmów Hamasu z Fatah prezydent zapowiedział przeprowadzenie 26 lipca w Autonomii referendum na temat uznania Izraela, czemu zdecydowanie sprzeciwia się Hamas.