Pacyfikacja kopalni "Wujek" nie była przypadkowa
Zdaniem historyka Jana Żaryna wszystko wskazuje na to, że zbrodnia w kopalni "Wujek" nie była przypadkowa. 16 grudnia mija 25 lat od pacyfikacji kopalni. W 1981 roku w trzeci dniu stanu wojennego od kul milicji zginęło tam dziewięciu górników. Kilkudziesięciu protestujących przeciw wprowadzeniu stanu wojennego zostało rannych.
Doktor Żaryn podkreśla, że twórcy stanu wojennego zdawali sobie sprawę z konsekwencji jego wprowadzenia. Obowiązujące wówczas przepisy pozwalały kierującym pacyfikacje poszczególnych kopalni na bardzo dużo. Jego zdaniem wejście ciężkiej broni takiej jak czołgi do pacyfikacji terenu na którym przebywają ludzie nie posiadający żadnej broni było przejawem ludobójstwa. Żaryn podkreśla, że milicja musiała sobie zdawać sprawę z zupełnie niewspółmiernych środków jakie podjęto przeciwko górnikom.
Według historyka Adama Dziuby górnicy byli uzbrojeni w kije i pręty. Milicjanci nie strzelali w powietrze. Nie mierzyli jedynie do góników, którzy znajdowali się w niebezpiecznie małej odległości. Analizy balistyczne wykazywały, że były to strzały na dystans 20-80 metrów i były specjalnie wymierzone. Doktor Dziuba wskazuje na bardzo dużą ilość postrzałów w głowę, pierś i jamę brzuszną. Zdaniem historyka milicjanci, zgodnie z raportami świadków "zachowywali się jak na strzelnicy".
Po wielu procesach sądowych wciąż rodziny zabitych nie mogą doczekać się ukarania winnych. Według doktora Dziuby przez wiele lat zrobiono wiele, żeby zatrzeć ślady, a dziś trudno ustalić bezpośrednich sprawców zbrodni. W dokumentach milicji stwierdzono, że pluton specjalny został poderwany w trybie alarmowym, więc nie wiadomo dokładnie kto czyją broń złapał do ręki. Po przestrzeliwaniach, które na używanej w pacyfikacji broni zrobiono po tragedii nie sposób dociec z jakiej broni padły strzały. Nie wiadomo kto strzelał, nie zabezpieczono też na miejscu łusek i pocisków.
30 października 2001 Sąd Okręgowy w wyroku stwierdził, że materiał dowodowy nie dał jednoznacznej odpowiedzi, kto był winny śmierci górników. W 2005 roku zgłoszono apelację do tego wyroku. IPN bada też udział prokuratorów Prokuratury Wojskowej w Gliwicach, w niszczeniu dowodów.