Pacjentka zmarła, ale szpital nie wie, kiedy i dlaczego
Pani Stanisława zmarła dwie doby po zabiegu koronaroplastyki. Nie wiadomo nawet o której godzinie nastąpił zgon, ponieważ pacjentki nie podłączono do aparatury monitorującej pracę serca!
Tajemniczą śmierć pani Stanisławy opisał „Głos Wielkopolski”. Kobieta trafiła do szpitala w Puszczykowie na koronaroplastykę. To zabieg polegający na poszerzeniu naczyń krwionośnych, które zostały zwężone lub zamknięte w wyniku choroby. W trakcie operacji m.in. wprowadza się do zwężonej tętnicy cewnik wyposażony w mały balonik, który ją rozszerza.
Pani Stanisława zmarła w nocy z 9 na 10 września, dwa dni po operacji. Dokładne okoliczności, a nawet godzina zgonu nie są jednak znane, ponieważ pacjentka nie została na noc podłączona do aparatury monitorującej pracę serca. Z wypisu ze szpitala pani Stanisławy wynika, że ostatnie czynności personelu szpitala wykonywano przy niej 9 września o godz. 20.
Wojciech Ratajczak, mąż kobiety, w rozmowie z dziennikarzem „Głosu Wielkopolskiego” twierdzi, że jego żona leżała sama na sali, a dzwonek alarmowy pozwalający wezwać pielęgniarkę był poza zasięgiem jej ręki. Twierdzi też, że jego żona skarżyła się po zabiegu na złe samopoczucie.
- W szpitalu wszyscy doskonale wiedzieli, że Stasia czuje się źle - opowiada w rozmowie z „Głosem” pan Wojciech.
Przedstawiciele szpitala sprawy nie komentują. W pisemnej odpowiedzi na szczegółowe pytania dziennikarza „Głosu” dotyczące śmierci pani Stanisławy Krystyna Dudzińska, zastępca dyrektora placówki napisała jedynie, że „w szpitalu zapewniono opiekę dyżurujących pielęgniarek i lekarzy, a pacjentka leczona była zgodnie z obowiązującymi standardami i wymogami”.