Pacjent szpitala w Krośnie zmarł. Rodzina mówi o błędach
Rodzina 60-latka zarzuca pogotowiu ratunkowemu, że mimo wielokrotnych próśb, nie wysyłano karetki po starszego mężczyznę. - Nie ma stanu zagrożenia – miała stwierdzić dyspozytorka.
Tragicznie zakończyła się sprawa opisywana przez portal Krosno24. Jak czytamy, mężczyzna od kilku dni wymiotował, a jego ręce drżały. Dyspozytorka miała ocenić, że nie ma stanu zagrożenia życia, więc po 60-latka nie wysyłano karetki. Koordynator pogotowia informuje, że ponieważ był weekend, kobieta podała numer na świąteczną opiekę zdrowotną i "poleciła tam zadzwonić".
Rodzina skontaktowała się ze świąteczną opieką w szpitalu. – Tam lekarz stwierdził, że nie przyjedzie, bo jeżdżą tylko do obłożnie chorych - powiedziała pani Sylwia, córka zmarłego.
Jeszcze poważniej zrobiło się w nocy. Portal informuje, że mężczyzna dostał wtedy drgawek, a pogotowie dość szybko pojawiło się na miejscu. Przystąpiono do reanimacji, bo pacjent już nie oddychał. Został zabrany na SOR, gdzie zmarł.
"Krewni zamierzają powiadomić prokuraturę i Narodowy Fundusz Zdrowia. Przyczynę śmierci poznają w marcu, gdy otrzymają wyniki sekcji zwłok" - czytamy. Szpital w Krośnie na razie nie może jednoznacznie ustosunkować się do wydarzeń. Rodzina zmarłego nie zgłosiła bowiem placówce tej sprawy.
Opisywane zdarzenia miały mieć miejsce 8 lutego.
Źródło: Krosno24