OZZL: protest lekarzy rozszerzy się na cały kraj
Kilkudziesięciu lekarzy z Wojewódzkiego
Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Tychach (Śląskie) dokonało w
środę symbolicznego zamknięcia izby przyjęć tej placówki.
Przed izbą przyjęć rozbrzmiewała muzyka - np. Elvisa Presleya i
czeski hit pt. "Jożin z bażin". Przedstawiciele OZZL podkreślali,
że mimo żartobliwej formy chcą przedstawić pacjentom problem
bardzo poważny.
Zorganizowany przez lokalną organizację Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) happening był wyrazem sprzeciwu wobec zbyt niskiej wyceny szpitalnych świadczeń medycznych. To kolejna odsłona protestu który - według zapowiedzi związkowców - może się wkrótce rozszerzyć na cały kraj.
Kilka minut po godz. 12 jeden z uczestników happeningu, odgrywający rolę urzędnika Narodowego Funduszu Zdrowia, dokonał "uroczystego" zamknięcia izby przyjęć. Jak podają przedstawiciele OZZL, od środy jest ona wydzielona ze struktury szpitala i częściowo oddłużona - długi krótkoterminowe zmieniono na długoterminowe.
- Spółka musi wypracować zysk na spłatę długu w kolejnych latach i ponieważ tak samo jak publiczny szpital nie ma środków finansowych na bieżące funkcjonowanie, będzie zgodnie z podstawowymi zasadami ekonomii czynna w godzinach, w których NFZ pokrywa koszty jej funkcjonowania, tzn. od godz. 8 do 12 - oznajmili przedstawiciele OZZL.
"Izba przyjęć czynna od godz. 8 do 12, tak jak zapłacił z Twoich składek NFZ", "Nie dla bankructwa szpitali w 2009 r." - takie m.in. napisy można było przeczytać na kartkach trzymanych przez lekarzy. Zarzucają oni NFZ, że zamyka szpitalne izby przyjęć i oddziały ratunkowe oraz "okrada" samorządy.
- Chcemy wykazać jak bardzo monopolistyczny NFZ zaniża wycenę świadczeń medycznych i jakie to może spowodować skutki - będzie powodować od lutego. Szpital będzie miał mniej pieniędzy, w przypadku tego szpitala będzie to 200 tys. zł - powiedział dziennikarzom szef śląskiego regionu OZZL Maciej Niwiński. Dodał, że podobna sytuacja dotyczy zdecydowanej większości szpitali i to nie tylko w woj. śląskim, ale w całym kraju.
Poprzez zbyt niską wycenę świadczeń szpitale unikają wykonywania niektórych usług, popadają w długi i muszą ograniczać zatrudnienie kadry medycznej "poniżej bezpiecznego poziomu"; placówki nie kupują potrzebnego sprzętu, rezygnują z remontów - wyliczał szef śląskiego regionu OZZL.
Zdaniem Niwińskiego problem mogliby rozwiązać razem z NFZ premier, minister zdrowia i finansów. W najbliższy piątek podczas nadzwyczajnego zebrania zarządu krajowego związku w Łodzi OZZL ma zdecydować, czy akcja protestacyjna zostanie rozszerzona na cały kraj.
Kilka dni temu OZZL wystąpił do prokuratury o sprawdzenie, czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków przez prezesa NFZ w związku z wyceną świadczeń szpitalnych na obecny rok. Według związku, szef Funduszu niezgodnie z prawem zaniżył wycenę świadczeń. Według OZZL, zgodnie z dokumentami NFZ, wycena ta powinna wzrosnąć co najmniej o 13%, do kwoty 54,24 zł za tzw. punkt rozliczeniowy, a tymczasem wzrosła o 6,5% - do 51 zł.
Związek wystąpił także do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z wnioskiem o przeprowadzenie postępowania antymonopolowego wobec NFZ oraz do Najwyższej Izby Kontroli o skontrolowanie Funduszu.
Z oceną sytuacji przez OZZL od początku protestu nie zgadzał się NFZ. Rzeczniczka Funduszu mówiła, że finansowanie w 2009 roku jest zagwarantowane przynajmniej na takim samym poziomie jak w drugiej połowie roku 2008. Według danych NFZ, w tym roku na lecznictwo szpitalne ma zostać przeznaczonych blisko 25 mld zł, o pół miliarda więcej niż w roku 2008.
Jak podawali przedstawiciele Funduszu, w 2008 roku doszło do największego wzrostu nakładów na lecznictwo szpitalne - o blisko 30 proc., czyli o około 6 mld zł. NFZ podkreśla też, że plan finansowy jest ustalany kilka miesięcy wcześniej, a partnerem NFZ przy negocjowaniu kontraktów są dyrektorzy szpitali.