Oto najbardziej pociągający kandydat

WP: Joanna Stanisławska: Największym wygranym pierwszej tury wyborów nie jest wcale Bronisław Komorowski czy Jarosław Kaczyński, ale Grzegorz Napieralski. Teraz obaj kandydaci muszą się do szefa SLD wdzięczyć. Który bardziej?

Leszek Miller: - Obydwaj kandydaci zdają sobie sprawę, że te ponad dwa miliony wyborców Napieralskiego to kapitał, po który warto sięgnąć. On może przeważyć szalę i będzie przedmiotem rozmaitych umizgów i zabiegów, zarówno ze strony Komorowskiego i Kaczyńskiego. Czuję satysfakcję, że Blitzkrieg Komorowskiego się nie powiódł. Nie pomógł ani Cimoszewicz, ani Belka, Napieralski jest faktycznym zwycięzcą tej pierwszej tury. Było oczywiste, że ruch z Belką i Cimoszewiczem był po to, by ułatwić Komorowskiemu zwycięstwo w pierwszej turze, ale się nie udało i to jest olbrzymia porażka, zarówno samego Komorowskiego, jak i tych ludzi, którzy za tym stali. Jeśli chodzi o lewicę, dziś już nikt nie ma też wątpliwości, że Napieralski wyrósł na prawdziwego przywódcę Sojuszu Lewicy Demokratycznej, co jeszcze niedawno kwestionowano.

WP: Te blisko 14% Grzegorza Napieralskiego to będzie języczek u wagi. Co wpłynie na wybór elektoratu lewicowego?

- Najistotniejsze znaczenie dla wahającego się elektoratu lewicowego będą miały debaty pomiędzy Komorowskim a Kaczyńskim. Dla dużej części lewicowego elektoratu zasadniczych różnic między tymi kandydatami nie ma, obydwaj są konserwatystami, obaj wystawiają na pokaz swój katolicyzm, sprawiają wrażenie podporządkowanych biskupom, mają podobną przeszłość solidarnościową i bardzo chętnie do tej przeszłości się odwołują. To więc, co powiedzą w bezpośrednim starciu, jaką będą mieli ofertę dla ludzi lewicy będzie miało decydujący wpływ. Zagrają zwłaszcza kwestie kulturowo-obyczajowe i społeczne, a więc świeckość państwa, in vitro, najniższe wynagrodzenie, sprawy emerytur i rent, wyjścia z Afganistanu. Napieralski może przedstawić kilkupunktowy plan i oczekiwać odpowiedzi od jednego i drugiego kandydata. Elektorat będzie czekał na wskazanie Napieralskiego, ale wszyscy wiemy, że to nie jest tak, że w 100-procentach wyborcy pójdą za rekomendacją swojego kandydata.

WP: Jak wskazują badania większość elektoratu SLD – nawet 80% – jest Kaczyńskiemu przeciwna. Prezes PiS z ataków na ludzi PRL uczynił przecież oręż swojej polityki. Poparcie Platformy wydaje się jedynym wyborem.

- Badania sondażowe, zwłaszcza niektórych pracowni bardzo się skompromitowały i to jest jedna z nauk, jakie powinniśmy wyciągnąć z tej kampanii. To nie jest tak, że wyborcy lewicy stoją przed wyborem między Komorowskim a Kaczyńskim, oni mają jeszcze dwie inne możliwości: mogą skreślić obydwu biorąc udział w wyborach, albo w ogóle nie głosować. Zarówno Kaczyński, jak i Komorowski muszą mieć tą świadomość.

WP: A pan, wyborca Leszek Miller, ile ma możliwości?

- Jeśli o mnie chodzi możliwości są trzy: ponieważ poparcie Kaczyńskiego nie wchodzi w grę, mogę oddać głos na Komorowskiego, mogę też skreślić obu, albo nie brać udziału w wyborach. Będę uważnie słuchać, co obaj kandydaci w ciągu tych dwóch tygodni będą mieli do powiedzenia.

WP: Rzecznik sztabu Platformy Małgorzata Kidawa-Błońska mówi, że ma nadzieję, że szybko dojdzie do spotkania ws. poparcia elektoratu, który głosował za Napieralskim. Dojdzie do porozumienia Platforma-SLD?

- Do spotkania może dojść szybko, ale to niczego nie rozwiązuje, jak powiadam, decydujący wpływ na orientację lewicowych wyborców będą miały debaty.

WP: Już dziś mówi się, że SLD ma szansę wejść do rządu. Napawa to pana nadzieją?

- Wejście do rządu jest celem każdej partii politycznej, każda walczy o władzę, bo tylko wtedy może realizować swój program. Kiedy to może nastąpić? Wszystko zależy od tego, jak się ułożą losy przyszłych wyborów parlamentarnych. Mizerny wynik Waldemara Pawlaka jest groźny dla ludowców. Na pewno mają się czego obawiać. Gdyby założyć, że w przyszłym parlamencie będą trzy partie: PO, PiS i SLD, to uważam, że może być tylko jedna koalicja – Platformy z SLD.

WP: Jak pan ocenia kampanię Grzegorza Napieralskiego? Czy zgadza się pan z opiniami, że jako jedyny prowadził ją w sposób nowoczesny?

- Myślę, że można się z tym zgodzić. Napieralski wyraźnie się odróżniał od dwóch swoich głównych rywali, nie tylko młodością, ale także postulatami. Na ich tle Napieralski, który formułuje hasła modernizacji Polski i posługuje się nowoczesnym językiem, to osoba bardzo pociągająca. Myślę, że to właśnie zdecydowało o jego sukcesie, zwłaszcza wśród młodszych wyborców.

WP: Na wieczorze wyborczym kandydata SLD zabrakło Wojciecha Olejniczaka i Ryszarda Kalisza. Nie będzie zgody wewnątrz partii?

- Przed wyborami było wiadomo, że Grzegorz Napieralski nie ma samych zwolenników w SLD. Wiele mówią też postawy osób spoza partii, ale kojarzonych z lewicą, myślę tutaj o Włodzimierzu Cimoszewiczu, Marku Borowskim, Tomaszu Nałęczu czy Dariuszu Rosatim. Cała ta sytuacja ma jednak tę ogromną zaletę, że teraz wszyscy już wszystko wiedzą, na wszystkie pytania odpowiedź została udzielona. Największą gorycz może przeżywać Cimoszewicz, bo okazało się, że jego wpływy wśród elektoratu, jego znaczenie są mniejsze niż mu się wydawało.

WP: Jak pan widzi zatem przyszłość w partii Wojciecha Olejniczaka i Ryszarda Kalisza?

- Nie jestem członkiem władz statutowych SLD, koledzy muszą sobie z tym problemem poradzić i zdecydować, czy lojalna współpraca z tymi osobami jest jeszcze możliwa. Ale sprawdzian się odbył i postawy zostały zweryfikowane.

Rozmawiała Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska