Oszukani przedsiębiorcy chcą zablokować Stadion Narodowy w dniu otwarcia Euro
Nie będzie blokady dróg podczas otwarcia Euro 2012, oszukani przedsiębiorcy chcą zablokować Stadion Narodowy! W piątek do Warszawy mają przyjechać właściciele i pracownicy firm poszkodowanych przy budowach dróg ekspresowych oraz autostrad A1, A2 i A4, a także podwykonawcy budowy Stadionu Narodowego, którzy nie otrzymali zapłaty. Zdesperowani przedsiębiorcy domagają się m.in. powołania komisji śledczej, która pomoże ustalić, kto ich oszukał. Część poszkodowanych rezygnuje z protestów, przekonały ich obietnice ministra Sławomira Nowaka.
05.06.2012 | aktual.: 06.06.2012 09:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeczytaj też: Budujący autostrady nie wierzą Sławomirowi Nowakowi, zablokują drogi w czasie Euro 2012 Podwykonawcy Stadionu Narodowego grożą jego blokadą. "Wykiwali nas"
- Nie wiem kim pan jest i z jakich służb pan dzwoni - takie powitanie słyszymy od jednego z zamierzających protestować przedsiębiorców, dla którego nasz numer telefonu jest nieznany. Po rekomendacji innego przedsiębiorcy, z którym rozmawialiśmy wcześniej, zgadza się odpowiedzieć na kilka pytań. Nie chce jednak ujawniać, kiedy i gdzie oszukani przedsiębiorcy zamierzają protestować. Twierdzi, że nie zostało to jeszcze ustalone. Inny poszkodowany prosi nas, abyśmy nie podawali jego nazwiska, ponieważ obawia się zatrzymania przez policję jeszcze przed protestem. - Boję się, żeby mnie do tej manifestacji nie zawinęli. Jeżeli mam już wyjść protestować, to chciałbym wyjść na tę ulicę, a nie żeby mnie zwinęli, jak będę tam jechał - mówi.
Protestujący domagają się nie tylko zapłaty za pracę, ale także wskazania i pociągnięcia do odpowiedzialności osób, przez które wielu z nich straciło dorobek całego życia. - Nie chcemy protestować dlatego, że oszukał nas DSS, nas oszukał polski rząd. Wybrał firmę niekompetentną do wykonania autostrady, to nas interesuje. Polski rząd wybrał oszukańczą firmę i polski rząd ma za to odpowiedzieć. Teraz tłumaczy się, że już za to zapłacił, a że nie dostaliśmy tych pieniędzy, to jest nasz problem z DSS. Nasz problem jest taki, że DSS został wyłoniony z wolnej ręki - firma, która nie miała pojęcia o budowie autostrad, zaczęła budować i oszukała ludzi - twierdzi jeden z właścicieli firm pracujących przy budowie odcinka C autostrady A2. - Nie wiem dlaczego do dnia dzisiejszego żadna komisja śledcza się za to nie zabrała, dlaczego nikt nic nie robi w tej sprawie? Poszkodowanych jest bardzo dużo osób, to są straty na ogromne miliony. Euro miało nam przede wszystkim rozwijać małe i średnie przedsiębiorstwa, a one po
Euro padną - dodaje.
System sprawiedliwości zwrócił uwagę na nieprawidłowości dopiero w ubiegłym tygodniu. 31 maja Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie budowy odcinka C autostrady A2 i firmy Dolnośląskie Surowce Skalne. Doniesienie w tej sprawie złożyli posłowie PiS Andrzej Adamczyk i Krzysztof Tchórzewski. O nieprawidłowościach politycy zawiadomili prokuraturę już w marcu (przeczytaj więcej o śledztwie).
Zaufali ministrowi Nowakowi
Po deklaracji ministra Sławomira Nowaka, który obiecał, że za dwa miesiące, dzięki specustawie, przedsiębiorcy poszkodowani przy budowie odcinka C autostrady A2 odzyskają pieniądze, właściciele firm mają niejednoznaczne opinie w sprawie protestów w czasie Euro. Jeszcze przed tygodniem niemal wszyscy nasi rozmówcy deklarowali, że wezmą udział w blokadach dróg, w tygodniu rozpoczęcia Euro 2012 część z nich nabrała wątpliwości co do słuszności tej formy protestu. Takiego zdania jest m.in. Dariusz Smukowski, znany m.in. z żywiołowego wystąpienia na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury. Pochodzące z emitowanego przez TVP Info programu "Bliżej" Jana Pospieszalskiego nagranie z wystąpieniem Dariusza Smukowskiego, błyskawicznie rozeszło się w internecie, w serwisie YouTube.pl zobaczyło je już ponad 600 tys. osób (zobacz film).
- Skoro się dogadaliśmy, to uważam, że trzeba się teraz tego trzymać. W tej chwili ustawa idzie już do sejmu. Uważam, że musimy wywiązać się z umowy i dotrzymać słowa. Liczę na to, że rząd też danego słowa dotrzyma. Jeżeli nie, to będziemy walczyć dalej. Wytrzymaliśmy pół roku, to te dwa miesiące też poczekamy - deklaruje Dariusz Smukowski.
Ireneusz Kępniak, który podobnie jak Smukowski pracował przy budowie odcinka C autostrady A2, nadal się waha, podobnie jak część poszkodowanych, nie zdecydował jeszcze, czy będzie protestował w czasie Euro. - Bijemy się z myślami, co tak naprawdę teraz zrobić. Mamy jakieś zapewnienia, ale to wszystko może się rozmyć, nie odpowiem jednoznacznie. Tak naprawdę, czekamy na tę ustawę, posiedzenie sejmu jest dopiero w przyszłym tygodniu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Przedsiębiorcy nie chcą zdradzać, jaką formę przyjmie protest. Początkowo deklarowali, że zablokują m.in. autostrady A2 i A4 oraz przejazd z lotniska na Stadion Narodowy w Warszawie. - Proszę wyobrazić sobie co się stanie, jeśli wpuścimy 50 ciągników rolniczych z naszych arsenałów budowlanych na ulicę Żwirki i Wigury od strony lotniska. Nie da się ich pogonić, bo jadą 15 km/h. Nie da ich się przyspieszyć, czy usunąć z drogi, bo ważą po kilka ton. Co się stanie, jeśli taki korek wystąpi, gdy przylecą pierwsze samoloty na Euro? Nie da się go rozładować do końca dnia nawet, gdyby to był godzinny strajk i policja by nas rozpędziła - mówił w ubiegłym tygodniu Wirtualnej Polsce jeden z poszkodowanych.
Zatrudnieni przy budowie Stadionu Narodowego, którzy podobnie jak przedsiębiorcy budujący autostrady, nie otrzymali wynagrodzenia, deklarują, że zablokują Stadion Narodowy w dniu otwarcia Euro. - Dzisiaj wywieramy presję, żeby ktoś zapłacił nam pieniądze. Co my mamy powiedzieć teraz swoim rodzinom i pracownikom? Że władza, która to kontraktowała, teraz nie chce się rozliczyć? - mówili w rozmowie z IAR. Budowniczy stadionu zaznaczają, że blokada to ostateczność. Jeśli do niej dojdzie, swój udział w tej formie protestu deklarują również oszukani przy budowie autostrad A1, A2, A4 i dróg ekspresowych. W najgorszej sytuacji są właściciele mniejszych firm, które pracowały dla podwykonawców lub były dostawcami materiałów. Dla tych przedsiębiorców utrata kilkuset tysięcy lub kilku milionów złotych często oznacza koniec działalności i utratę dorobku całego życia. W przypadku większości z nich, nowe regulacje proponowane przez ministerstwo nie gwarantują rozwiązania ich problemów, dlatego stojący przed widmem
bankructwa oszukani przedsiębiorcy są zdeterminowani, aby zwrócić uwagę na swój problem.
Do pierwszej blokady może dojść już w środę. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz informowała w programie "Jeden na Jeden" w TVN24, że protest, jeśli się odbędzie, będzie nielegalny, ponieważ nikt nie powiadamiał o zgromadzeniu. - My formalnie takiego zawiadomienia nie mamy. Jeżeli jest to zgromadzenie nielegalne, to oczywiście nie zależy to od nas, ale od sił porządkowych, czyli policji, jeśli chodzi o uporządkowanie danego terenu - wyjaśniała prezydent Warszawy.
Epidemia upadłości
Chętnych do blokad będzie przybywało. Kolejne upadłości wykonawców dróg i Stadionu Narodowego są zgłaszane niemal w każdym tygodniu. Wczoraj (4 czerwca) decyzje o złożeniu wniosków o upadłość podjęły zarządy trzech spółek z grupy PBG - PBG, Hydrobudowy i Aprivii. - Obecne problemy Grupy PBG są również pochodną realizacji przez spółki zależne - Hydrobudowę Polską i APRIVIA - kontraktów drogowych, w tym budowy odcinków autostrad A1 i A4. Kontrakty drogowe charakteryzują się dużym zapotrzebowaniem na kapitał obrotowy. Dodatkowo, ze względu na zmianę warunków rynkowych, zwłaszcza wzrost cen materiałów, są to kontrakty nierentowne. Ze względu na udzielone poręczenia i solidarną odpowiedzialność generalnego wykonawcy i konsorcjantów na realizowanych kontraktach, do trudnej sytuacji Grupy PBG przyczynił się również jej udział w budowie Stadionu Narodowego w Warszawie - czytamy w oświadczeniu zarządów spółek rozesłanym do mediów.
Zarządy spółek zwracają uwagę, na falę upadłości firm z branży budowlanej, szczególnie zaangażowanych w budowę dróg i inne rządowe inwestycje. - Trudną sytuację w całym segmencie budownictwa w Polsce potwierdza zgłaszanie na dużą skalę przez spółki budowlane wniosków o upadłość. Według Euler Hermes, spośród około 300 polskich przedsiębiorstw, które upadły w okresie styczeń-kwiecień 2012 r., niemal 30 proc. to firmy z sektora budowlanego - zaznaczają zarządy upadających spółek.
Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska