Oszukał ponad tysiąc Polaków, szuka go prokuratura
Gdańska prokuratura przygotowała wniosek o aresztowanie Włocha, który oszukał ponad tysiąc Polaków, prowadząc firmę "piramidę". Spółka oferowała pieniądze za umieszczanie reklamowych naklejek na autach, przy podpisaniu umowy właściciele aut musieli wpłacić kaucję. Założyciel firmy zniknął, a wraz z nim pieniądze z kaucji.
24.09.2009 | aktual.: 24.09.2009 16:34
Jak poinformowała prowadząca sprawę prokurator Elżbieta Ellert-Rutkowska z prokuratury Gdańsk-Śródmieście, wystąpienie do sądu z wnioskiem o aresztowanie otwiera drogę do starań o wystawienie Europejskiego Nakazu Aresztowania, który umożliwi międzynarodowe poszukiwania obywatela Włoch - właściciela firmy "piramidy" o nazwie Pier&Gio.
Przed rozpoczęciem formalnej drogi zmierzającej do wystawienia ENA, prokuratura musiała sporządzić listę poszkodowanych. Ponieważ firma Pier&Gio oprócz głównej siedziby w Gdańsku miała filie w dziewięciu miastach, m.in. w Warszawie, Olsztynie, Toruniu i Bydgoszczy, śledczy zdecydowali się na opublikowanie w prasie ogłoszeń, które zachęcały do zgłaszania się poszkodowanych z terenu kraju.
- W sumie zgłosiło się 1015 osób. Część z poszkodowanych podpisała więcej niż jedną umowę z firmą, sprawa obejmuje więc ponad 1100 umów - powiedziała Ellert-Rutkowska. Dodała, że większość umów wiązała się z wpłaceniem kaucji w wysokości niemal 2,7 tys. zł, poszkodowani mogli więc stracić w sumie nawet prawie 3 mln zł.
Firma Pier&Gio została założona przez obywatela Włoch Piergiorgio L. jesienią 2007 r. Jej główną siedzibą był Gdańsk. Klienci firmy umieszczali na swoich autach naklejki z reklamami mało znanych produktów. W zamian mieli otrzymywać około 900 zł miesięcznie. Warunkiem zawarcia umowy była wpłata kaucji.
Przez pierwsze miesiące działalności firma wywiązywała się z zawartych umów. W połowie czerwca ub.r. klienci, którzy zjawili się po kolejne wypłaty w gdańskiej siedzibie spółki, zastali zamknięte drzwi. Podobnie było w innych miastach w Polsce. Właściciel firmy zniknął, a na koncie spółki nie było już pieniędzy pochodzących z wpłaconych kaucji.
Na prośbę gdańskiej prokuratury włoska policja potwierdziła, że osoba, za którą się podawał założyciel firmy, rzeczywiście istnieje: człowiek o takich danych figuruje w tamtejszych ewidencjach. Jednak bez Europejskiego Nakazu Aresztowania strona włoska, nawet gdyby ustaliła miejsce pobytu oszusta, nie miałaby podstaw do zatrzymania go.