Oszukał policjanta, bo mówił, że nazywa się Lenin
Przed Sądem Rejonowym w Poznaniu
rozpoczął się w środę proces dziennikarza "Gazety Polskiej" i lidera
Akcji Alternatywnej "Naszość" Piotra Lisiewicza. Odpowiada on za
to, że podawał się policji za Lenina.
19.06.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Do zdarzenia doszło 7 listopada ubiegłego roku przed biurem posłanki SLD Sylwii Pusz. Członkowie "Naszości" organizowali tam happening w rocznicę rewolucji bolszewickiej.
Według policji, Piotr Lisiewicz podczas legitymowania miał przedstawić się jako Włodzimierz Ilicz Lenin.
Umyślnie wprowadził w błąd funkcjonariusza policji co do tożsamości własnej, podając iż nazywa się Włodzimierz Ilicz Lenin, a faktycznie nazywa się Piotr Lisiewicz - brzmi sformułowany przez policję zarzut.
Lisiewicz przyszedł na proces w czapce tzw. leninówce z czerwoną teczką i wykonywał charakterystyczny dla przemawiającego Lenina gest wyciągnięcia do góry półzgiętej ręki.
Podczas procesu Lisiewicz powiedział, że wierzy, iż jest inkarnacją Lenina.
Artykuł 53 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej zapewnia każdemu wolność sumienia i religii. W związku z tym mam prawo wierzyć, że jestem inkarnacją Włodzimierza Lenina. W tym twierdzeniu mogły mnie utwierdzić liczne wypowiedzi polskich polityków, mówiących kiedyś, że Towarzysz Lenin jest wiecznie żywy - wyjaśniał przed sądem Piotr Lisiewicz.
Prócz Piotra Lisiewicza przed sądem stanęło 12 członków Akcji Alternatywnej "Naszość". Zarzuca się im nieopuszczenie miejsca zbiegowiska.
Piotrowi Lisiewiczowi za wprowadzenie w błąd policji w myśl kodeksu wykroczeń grozi kara grzywny. Najwyższa grzywna przewidywana przez polskie prawo wynosi 5 tys. zł.
Pozostałym grozi kara aresztu albo grzywny. (and)