Ostrzelali żałobników na pogrzebie, są ofiary śmiertelne
Syryjskie służby bezpieczeństwa ostrzelały z ostrej amunicji tłum zgromadzony na pogrzebie działaczy opozycji na przedmieściu Damaszku, gdzie zebrało się ponad 50 tys. osób. Świadkowie podali, że zginęło co najmniej jedenaście osób.
Czytaj także: "Kule latały jak w czasie ulewy" - ponad 70 zabitych
W piątek w wielotysięcznych antyrządowych demonstracjach w kilku miastach Syrii zginęło co najmniej 88 osób, a dziesiątki zostało rannych, gdy służby bezpieczeństwa otworzyły ogień, usiłując je rozproszyć.
W czasie sobotnich uroczystości pogrzebowych w Dumie, na przedmieściu Damaszku, stolicy Syrii, strzelający z dachów snajperzy zabili co najmniej pięć osób.
Z kolei w prowincji Dara, na południowym zachodzie Syrii, służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do ludzi zmierzających na pogrzeby działaczy prodemokratycznych w mieście Izra. Śmierć poniosło również co najmniej pięć osób.
Według świadków co najmniej jedna osoba zginęła natomiast od kul sił bezpieczeństwa w dzielnicy Barzeh w Damaszku.
Dziesiątki tysięcy ludzi w wielu miastach Syrii uczestniczą w pogrzebach zabitych podczas piątkowych antyrządowych manifestacji. Według mediów, manifestanci wznoszą antyrządowe okrzyki i wzywają do obalenia reżimu prezydenta Assada.
Syryjska opozycja twierdzi, że od kul funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa zginęło co najmniej 88 uczestników manifestacji, które odbyły się w Latakii, Homs, Hamie i Damaszku. Piątkowe starcia były najbardziej krwawe od czasu rozpoczęcia prodemokratycznych protestów w Syrii przed ponad miesiącem.
Opozycja domaga się ustąpienia Baszara al-Assada, który rządzi Syrią od 2000 roku, kiedy objął władzę po blisko trzydziestoletnich dyktatorskich rządach swego ojca. Masowe protesty wybuchły w Syrii 18 marca.
Sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Moon potępił krwawą pacyfikację wczorajszych protestów w Syrii. Ban Ki-Moon oświadczył, że prezydent Syrii musi respektować prawa człowieka, w tym prawo do swobody wypowiedzi i wolności zgromadzeń. Amerykański prezydent Barack Obama potępił wcześniej "nieuzasadnione" użycie siły przez władze syryjskie wobec demonstrantów. Oskarżył też prezydenta Baszara al-Assada o to, że korzysta z pomocy Iranu przy tłumieniu protestów.