PolskaOstre słowa Tuska w sejmie

Ostre słowa Tuska w sejmie

- Nie ma większego ryzyka dla Polski niż cichy podział Europy, polegający na tym, że nikt nie zwraca uwagi na kraje spoza strefy euro i zapomina o tym, że istnieje coś takiego jak 27 krajów UE - powiedział Donald Tusk w sejmie podczas przemówienia na temat przyszłości Unii Europejskiej. W trakcie wystąpienia Tuska posłowie opozycji zaczęli krzyczeć. - Śmiało, śmiało, nie krępujcie się państwo. Jeszcze można pokrzyczeć. Do tego zdążyliśmy się przyzwyczaić w Polsce, że potraficie wznosić wyłącznie okrzyki. Przykro mi, że Europę zaczęliście do tego przyzwyczajać - odpowiedział Tusk.

Ostre słowa Tuska w sejmie
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski

15.12.2011 | aktual.: 15.12.2011 11:28

Po wystąpieniu premiera rozpoczęła się debata na temat Unii Europejskiej, na którą przewidziano aż 10 godzin. Zobacz relację na żywo

- Byłbym szczęśliwym człowiekiem, gdybym znał odpowiedź na pytanie: "Jaka jest przyszłość Unii Europejskiej" - rozpoczął swoje wystąpienie Donald Tusk. - W czasie ostatnich burzliwych miesięcy, naznaczonych kryzysem finansowym i coraz wyraźniejszym kryzysem politycznym, ustrojowym, w UE nie spotkałem nikogo - ani w Brukseli, ani w Strasburgu, ani w stolicach europejskich - kto miałby dzisiaj pewność w oczach, kiedy jest pytany o przyszłość UE, i to nie w perspektywie 5, 10, czy 15 lat, ale w perspektywie 5, czy 10 miesięcy - powiedział premier.

Tusk zwrócił uwagę, że Polsce przyszło sprawować przewodnictwo w Radzie UE "w czasie krytycznym nie tylko ze względu na dramatycznie niepewną sytuację w strefie euro, dramatyczną sytuację wspólnej europejskiej waluty i dramatyczną sytuację finansową poszczególnych państw UE, ale także ze względu na to, że kryzys finansowy obnażył słabości i niekonsekwencje ładu ustrojowego UE".

- Dzisiaj nikt w Europie nie ma wątpliwości, że w sytuacjach kryzysowych, a szczególnie tej finansowej, Europa potrzebuje działań szybszych, bardziej zdecydowanych. Europa jako całość, a strefa euro w szczególności - by sprostać wyzwaniom, jakie nie tylko kryzys finansowy przed nami stawia - mówił Tusk.

"Unia nie może być taka sama"

- Dzisiaj kiedy patrzymy na tę całą serię różnych pojedynków wewnątrz UE, to widać wyraźnie, że nie tylko sytuacja finansowa, ale i polityczna jest daleka od stabilności. Każdy, kto myśli, że fundamenty UE są nie do ruszenia, robi błąd - powiedział Tusk. Premier przekonywał także, że debata ma wymiar "szczególny, bo nie rozmawiamy o tym, jak zachować stan sprzed kryzysu". - Zbyt wiele się stało w ostatnich miesiącach, żebyśmy uwierzyli, że Unia może być taka sama. Za dużo się stało, za dużo się stanie w najbliższych miesiącach, zbyt wielkie interesy publiczne, narodowe, europejskie, finansowe zostały naruszone, czy wręcz przewrócone w czasie kryzysu, którego końca nikt nie widzi w tej chwili - powiedział Tusk.

- W czasie ostatnich kilku miesięcy widać wyraźnie, że Unia Europejska w swoich mechanizmach politycznych i ustrojowych działa dzisiaj inaczej niż przed kryzysem. Uważam, że Unia zmienia się na naszych oczach, tylko że na razie nie jest to uporządkowana i jednolita wiązka decyzji, pod którą można by się z czystym sumieniem podpisać, albo powiedzieć "no pasaran", nie zgadzamy się, nie przejdzie ten nowy projekt - dodał.

Dwie koncepcje Europy

- Kiedy obserwujemy, co się dzieje w Brukseli na przykład podczas ostatniej Rady Europejskiej, a także, co się dzieje każdego dnia w Europie i na świecie, możemy bez żadnego ryzyka stwierdzić, że w tym, bardzo często też chaosie i poczuciu niepewności, powstają dwie koncepcje Europy - mówił Tusk.

Według premiera, nikt z rządzących dziś w państwach europejskich otwarcie nie będzie opowiadał się za dezintegracją UE, za wyjściem ze Wspólnoty. - Ale widać wyraźnie, że ten spór dotyczy roli poszczególnych państw w UE i mechanizmów, które mogły tę rolę wzmocnić lub osłabić - powiedział. Szef rządu uważa, że w ostatnich miesiącach coraz odważniej artykułowana idea "taka też często związana z francuską myślą polityczną, teraz w części praktyką polityczną, że UE powinna wrócić do swego zasadniczego zrębu, który opisany jest dziś granicami strefy euro". W ocenie premiera, szukając sposobu na wyjście z kryzysu, coraz częściej "wpisuje się to w kontekst debaty wokół tej koncepcji".

- To nie jest dziś jałowa dyskusja jakiejś kolejnej grupy mędrców, tylko to jest codzienna praktyka, polityka w UE, której działania, fragmenty, której procesy siłą rzeczy odnoszą się do tego punktu widzenia - mówił premier.

- Z polskiego punktu widzenia, jestem o tym głęboko przekonany, jest rzeczą bardzo ważną, by Polska nie stała się w UE choćby z tego względu, że jest poza strefą euro i że nie osiągnęliśmy jeszcze tego poziomu rozwoju cywilizacyjnego, jak najbogatsze państwa strefy euro, by Polska nie stała się elementem drugiego lub trzeciego kręgu - oświadczył Tusk.

Tusk: w UE silne tendencje dezintegracyjne

Zdaniem premiera, próby działań, podejmowane przez przywódców europejskich na rzecz zwalczenia kryzysu finansowego, ujawniają dysfunkcjonalność niektórych instytucji i zasad europejskich. - Ale przede wszystkim - co jest historyczną regułą w czasach niepewnych i krytycznych - ujawniają, jak silne we wspólnocie europejskiej są tendencje dezintegracyjne - mówił Tusk.

Jak dodał, "seria pojedynków, zmagań, zapasów wewnątrz UE" pokazuje wyraźnie, że nie tylko sytuacja finansowa, ale także polityczna Europy daleka jest od stabilności.

- Każdy, kto sądzi, że UE jest zakorzeniona na trwałe, że jest ufundowana na fundamentach nie do ruszenia, moim zdaniem robi błąd - oświadczył premier.

Jak zaznaczył, dziś wyraźnie bowiem widać, że odwieczne tendencje narodów, państw, grup interesów, nie zmieniły się w sposób na tyle radykalny, żeby można było powiedzieć, że Unia Europejska jest na trwale zakorzeniona.

W opinii premiera, główna oś sporu nt. przyszłości UE - i w Polsce, i w Europie - dotyczy opozycji między tendencjami integracyjnymi, a postawami, w których interesy państwowe i narodowe są wyraźnie ważniejsze niż interes wspólnotowy.

Premier podkreślił, że politycy będą decydowali, co będzie bardziej opłacalne dla Polski. - Czy Unia złożona z państw ze sobą twardo konkurujących, gdzie decyzje w stolicach poszczególnych państw będą miały większą wagę niż na szczeblu wspólnotowym, czy też bezpieczniejsza dla Polski będzie Unia Europejska, gdzie instytucje wspólnotowe, a co za tym idzie decyzje wspólnotowe, będą miały więcej do powiedzenia - mówił.

"Ratowanie strefy euro leży w interesie Polski"

- Wydaje się bezdyskusyjne, że ratowanie strefy euro jest w bezpośrednim, oczywistym interesie strefy euro, ale jest także w interesie takich państw, jak Polska - podkreślił premier.

Jak zaznaczył, zdarzenia w strefie euro, relacje euro do dolara, rating poszczególnych krajów unijnych mają realny wpływ na sytuację polskich kredytobiorców, którzy mają pożyczki np. we frankach szwajcarskich.

Tusk skrytykował opinie, wygłaszane także przez polityków PiS, że nic się nie stanie, jeśli strefa euro upadnie. Jak mówił, nie wie czy takie stanowisko jest wynikiem złej woli, chęci odróżniania się za wszelką cenę od jednolitej polityki Polski w UE, czy dramatycznym, pozbawionym śladów odpowiedzialności i wyobraźni faktem politycznym. W ocenie szefa rządu, nikt w sali sejmowej, a na pewno nie przedstawiciele polskiego rządu, nie może sobie pozwolić na stwierdzenia, że bez znaczenia dla Polski jest sytuacja w strefie euro.

Tusk pytał, czy na pewno w sali sejmowej jest ktoś, kto odważy się wstać i powiedzieć Polakom, że polska polityka powinna być co najmniej neutralna wobec zagrożenia upadku strefy euro, bo "nic nas to nie obchodzi, bo nas to nie dotyczy". - Czy ktoś na tej sali naprawdę odważyłby się wygłosić taką tezę? - pytał premier.

Który model Europy najlepszy dla Polski?

Tusk przekonywał także, że Polska musi zdecydować, który model Europy jest dla niej bezpieczniejszy. - Europa, która wzmacnia instytucje po to, żeby one mogły podejmować trochę więcej decyzji i trochę szybciej te decyzje podejmować, czy powrót do archaicznego, modelu, ale ciągle bardzo żwawego, pełnego wigoru modelu, czyli koncertu mocarstw lub mocarstwa - pytał Tusk

Zdaniem premiera, w sytuacji realizacji pierwszego modelu - czyli ponownego zjednoczenia - Warszawa, ale też każda inna stolica, mogłaby mieć mniej prerogatyw. - To jest cena, to jest to ryzyko, o którym - moim zdaniem - warto rozmawiać - zaznaczył.

Alternatywą dla ponownego zjednoczenia - mówił szef rządu - nie jest "jakiś nieopisany dzisiaj ustrój, w którym w Warszawie będą zapadały decyzje o całej Unii Europejskiej". - Jeśli chcemy być w Unii Europejskiej i jeśli chcemy wpływać na to, co jest w Unii Europejskiej, to nie możemy abstrahować od tego, że w UE działają także inne siły, że nasz głos nie jest dominujący i w przewidywalnej perspektywie nie będzie dominujący - dodał

Tusk: rząd i NBP ustalą warunki ewentualnej pożyczki dla MFW

- To, co budziło takie emocje i do dziś wzbudza, także nie zawsze odpowiedzialne w sensie precyzji komentarze, to IMF (International Monetary Fund) i ewentualny udział Polski w pożyczkach dla IMF -Międzynarodowego Funduszu Walutowego - mówił szef rządu.

Premier podkreślił, że to polski rząd i NBP będą ustalały warunki przystąpienia do takiej pożyczki.- Po drugie, jeśli zdecydujemy się na tę pożyczkę, będzie ona dotyczyła tych pieniędzy, które są częścią rezerwy banku centralnego, które nie mogły być użyte do finansowania celów na przykład budżetowych - zaznaczył.

- To nie jest alternatywa, czy te pieniądze damy na żłobki, szkoły, obronę, czy damy do IMF. I myślę, że większość państwa tę wiedzę już posiadło, żeby rozróżniać wśród tych histerycznych komentarzy, co ma sens, a co jest pozbawione jakiegokolwiek sensu - oświadczył Tusk.

Jak mówił, po to mamy bank centralny, by określić, czy z jego punktu widzenia, "a więc także bezpieczeństwa rezerw, bezpieczeństwa samego banku, czy i ile tej pożyczki Polska udzieli". Jak dodał, jest w tej sprawie w permanentnym i - jak podkreślił - z wzajemną życzliwością, kontakcie z prezesem NBP.

Tusk: nie ma większego ryzyka dla Polski

Premier Donald Tusk stwierdził, że obecnie nie ma dla Polski większego ryzyka niż cichy podział Europy, polegający na tym, że nikt nie zwraca uwagi na kraje spoza strefy euro i zapomina o tym, że istnieje coś takiego jak 27 krajów UE.

- Ci, którzy najgłośniej krzyczą, tak naprawdę pchają Polskę w tę stronę, w ten ślepy korytarz, gdzie będziecie mogli sobie bardzo głośno krzyczeć o suwerenności i niepodległości, tylko sami siebie będziecie słuchać - mówił premier.

- Większość dzisiaj nie ogląda się na nikogo, tylko chciałaby zamknąć się w kręgu najsilniejszych, najbezpieczniejszych i być może zrzucić z siebie przynajmniej część odpowiedzialności za całą 27 - dodał Tusk.

"Bezrząd w UE jest bardzo groźny"

Jak podkreślił, Polska chce uniknąć m.in. scenariusza, w którym "nikt nie rządzi w UE". - Bezrząd w UE jest bardzo groźny" - uważa Tusk. - Będziemy starali się uczynić Europę jako wspólnotę rządną, żeby mechanizmy i instytucje wspólnotowe były coraz bardziej sprawnym, szybkim, decyzyjnym mechanizmem - zaznaczył. Z drugiej strony - jak mówił - będziemy się starali uniknąć sytuacji, w której, wobec bezsilności UE, tę wspólnotę zastąpiłby dyktat jednej, dwóch, trzech, czterech stolic. Dlatego polskie starania na ostatnim szczycie UE "dotyczyły możliwości uczestniczenia i wpływania na proces zmian w strefie euro wszystkich państw, także tych spoza strefy".

Premier nawiązał też do wystąpienia ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w Berlinie. Jak tłumaczył szef rządu, "szczególnie w kontekście niemieckim miało na celu (...) skłonić wszystkich partnerów, w tym Niemcy, by przestały udawać, że nie ponoszą także pełnej odpowiedzialności za sytuację kryzysową, a co za tym idzie także za mechanizmy i środki, jakie trzeba wyłożyć, by z kryzysu Europa wyszła".

Tusk do opozycji: śmiało, można jeszcze pokrzyczeć

Tusk odniósł się także do krytycznej oceny polskiej prezydencji przed opozycję. - Przykro mi, że zaczynacie przyzwyczajać Europę do krzyków - powiedział. Wezwał także opozycję, aby, znając historię Europy, każdego dnia działała na rzecz "silnej pozycji Polski w silnej Europie". Europie, która - jak podkreślił - będzie zdolna pokonać nie tylko kryzys finansowy, ale także poważniejsze kryzysy.

- Przyszłość Unii Europejskiej jest w praktyce synonimem także przyszłości Polski. Przyszłość Polski poza UE trudno dzisiaj namalować w jasnych barwach. (...) Potrzebujemy na pewno silnej Europy, a to wymaga naszej nieustannej obecności także wtedy, kiedy strefa euro myśli o swojej naprawie - mówił szef rządu.

W jego ocenie, także od Polski zależy to, w którą stronę pójdą dalsze rozmowy dot. przyszłego ustroju UE. Zaznaczył, że bez zbudowania w kraju zgody, co do miejsca Polski w Europie, suwerenność naszego kraju może być zagrożona.

- Jeżeli na serio rozmawiamy także o polskiej suwerenności, to także powinniśmy rozmawiać o tym, na ile Polacy i ich przedstawiciele potrafią szanować Polskę na forum międzynarodowym, jej instytucje a także polski rząd - powiedział Tusk.

Premier skrytykował e wystąpienie europosłów PiS i Solidarnej Polski, którzy na forum PE w Strasburgu negatywnie ocenili kończącą się właśnie polską prezydencję. - Powiem bardzo otwarcie, że gdybym myślał o swoim interesie politycznym, zacierałbym wczoraj ręce, że po raz kolejny w Europie paru prawicowych eurodeputowanych skompromitowało się na oczach całej Europy. Mógłbym pomyśleć - róbcie tak dalej, wasz z problem - ale naprawdę umiejętne budowanie reputacji swojego państwa, nawet jak się szczerze nie znosi rządu, sprzyja polskiej reputacji co ma także wpływ na kondycję polskiego podatnika - podkreślił Tusk.

Wystąpienie szefa rządu przerywane było okrzykami posłów PiS i SP. - Śmiało, śmiało, nie krępujcie się państwo, jeszcze można pokrzyczeć. Do tego się tutaj niestety zdążyliśmy przyzwyczaić w Polsce, że potraficie wznosić wyłącznie okrzyki. Przykro mi, że Europę zaczynacie do tego przyzwyczajać - powiedział Tusk.

Jak ocenił premier, PiS "uznał, że jego szansa będzie polegała wyłącznie na tym, jak źle jest w Polsce i jak źle oceniana jest Polska". W naszym interesie jest jednak - przekonywał - "aby w Polsce, także w tej debacie o przyszłości Europy wiodło się jak najlepiej". - Chciałbym, żeby w tej debacie o przyszłości Polski, starać się choć na moment pomyśleć o tym, co zrobić, żeby w Polsce było lepiej, żeby polska pozycja była lepsza, a nie żeby dokuczyć sobie i innym, i doprowadzić do sytuacji kryzysowej - powiedział Tusk.

"Nie róbmy z tego przetargu politycznego"

- To jest moja gorąca prośba: na miłość Boga, nie róbmy z tego, co dla Polski, ale też dla Polski naszych dzieci będzie tak ważne, nie róbmy z tego kolejnego przetargu politycznego, w którym najważniejszą stawką ma być wasz pesymizm i wasza niewiara we własne siły i polskie siły - apelował szef rządu.

Podkreślił jednocześnie, że słowa uznania należą się opozycji siedzącej po lewej stronie sali sejmowej. - Muszę powiedzieć, że jestem pod dużym wrażeniem lojalności wobec państwa polskiego w tej bardzo trudnej debacie i chciałbym podziękować całej tej stronie" - mówił premier, zwracając się do posłów SLD i Ruchu Palikota.

- To był obraz budujący i jest budujący, i w kraju, i za granicą. Widać, że przy tak dramatycznych różnicach, jakie dzielą lewicę od rządzących w wielu sprawach, że w tej sprawie akurat nam udało się tę ideę konsensusu i wspólnego interesu narodowego uratować. Może to jest paradoks historii, a może sprawiedliwość historii, że dzisiaj w kategorii wspólnego interesu narodowego, (Janusz) Palikot i Leszek Miller mówią mocniej niż Kaczyński i Ziobro. Takich czasów doczekaliśmy się - stwierdził. * Przemówienie Tuska w Parlamencie Europejskim*

W środę premier, na forum Parlamentu Europejskiego, podsumował kończącą się polską prezydencję w UE. - Stoimy na rozdrożu. Przed nami jest bardzo poważny wybór (...) czy pójdziemy drogą wspólnotową, czy też pójdziemy drogą egoizmów narodowych i państwowych - powiedział.

W wywiadzie dla TVP1 Tusk podkreślał, że potrzebna jest poważna debata, jak ma wyglądać Wspólnota, jakie mechanizmy zbudować, żeby narodowe egoizmy nie wzięły góry.

- W konflikcie egoizmów Polska nie wygra. Chcę przekazać tę dla mnie oczywistą myśl PiS-owskiej opozycji w Polsce. (...) Szansą Polski jest suwerenność w ramach jednoczącej się coraz bardziej Europy. To jest mój punkt widzenia: spierajmy się o to w Polsce, ale nie udawajmy, że jest jakiś inny temat tej debaty. Albo Europa przetrwa jako Wspólnota, albo się rozpadnie - zaznaczył.

W ubiegłym tygodniu przywódcy UE porozumieli się w sprawie tzw. nowego paktu fiskalnego, który ma być wdrożony umową międzyrządową 17 państw strefy euro oraz kilku innych państw. Chodzi o zastosowanie nowych zasad dyscypliny finansów publicznych, w tym wprowadzenie automatycznych sankcji za łamanie dyscypliny budżetowej dla krajów przekraczających limity deficytu i długu publicznego, a także o wpisanie do konstytucji przez wszystkie kraje tzw. złotej zasady utrzymywania zrównoważonych budżetów. Na te zmiany naciskała kanclerz Niemiec Angela Merkel, by zapobiec w przyszłości powtórce kryzysu zadłużenia, który z Grecji rozprzestrzenił się na kolejne kraje eurolandu.

Wotum nieufności dla szefa MSZ

Po debacie na temat przyszłości Unii Europejskiej sejm zajmie się wnioskiem PiS o wyrażenie wotum nieufności dla Radosława Sikorskiego. Ma to związek w wystąpieniem Radosława Sikorskiego na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej, gdzie zaproponował m.in. zmniejszenie i wzmocnienie KE i połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE. Mocny apel o obronę strefy euro skierował do Niemiec jako największej gospodarki UE.

Wniosek o odwołanie Sikorskiego złożyło PIS. Partia przekonuje, że w swoim przemówieniu szef MSZ "opowiedział się za znaczną centralizacją władzy w rękach instytucji unijnych". Wnioskodawcy stwierdzili również, że zdaniem szefa polskiego MSZ to "Niemcy powinny przewodzić Unii Europejskiej"

Głosowanie na wnioskiem odbędzie się w piątek. Sejm wyraża wotum nieufności ministrowi większością głosów ustawowej liczby posłów, czyli do odwołania ministra potrzebnych jest 231 posłów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (978)