Ostra wymiana zdań w studiu: niech pan nie udaje dziecka!
W gorącej i obfitującej w emocje atmosferze politycy dyskutowali w programie "7. dzień tygodnia" na antenie Radia ZET o obywatelskim projekcie ustawy całkowicie zakazującej aborcję. Do szczególnie ostrej wymiany zdań doszło między liderem Prawicy Rzeczpospolitej Markiem Jurkiem a doradcą prezydenta prof. Tomaszem Nałęczem.
Jako jeden z pierwszych głos zabrał szef klubu PSL Stanisław Żelichowski, który komentując inicjatywę ws. zakazania aborcji, podkreślał, że projektów obywatelskich nie odrzuca się w pierwszym czytaniu. - Pod tym projektem podpisało się ponad 500 tysięcy osób. Jeżeli tak, lepiej zrobić referendum i wiadomo, jaki byłby wynik, bo sondaże pokazują, że ten projekt by nie przeszedł - powiedział.
Jak przyznał, Polsce nie jest potrzebna kolejna wojna religijna. - To, co jest, powstało w wyniku kompromisu. Ten projekt skierowano do komisji, aby uniknąć awantury. Walka będzie na komisji, a nie na plenarnych obradach sejmu, na czym wielu zależało, został zachowany pewien zwyczaj parlamentarny i nie widzę w tym nic złego - oświadczył polityk PSL.
"Aborcjonizm jest najgorszą ideologią dyskryminacji"
Innego zdania był lider Prawicy Rzeczpospolitej Marek Jurek. - To nie posłowie wracają do sprawy ochrony życia, ale Polacy. Polska jest normalnym krajem Zachodu, to to jest ropa na cywilizacji współczesnej - w każdej kadencji amerykańskiego Kongresu, w każdym parlamencie francuskim sprawa ochrony życia jest sprawą aktualną. To jest centralna kwestia praw człowieka traktowanych realnie, prawo do życia jest warunkiem wszystkich wolności z których korzystamy - przekonywał były marszałek sejmu. - Aborcjonizm jest najgorszą ideologią dyskryminacji jaka istnieje we współczesnym świecie. Pół miliona Polaków prosiło o tę debatę i dobrze, że marszałek Schetyna ją podejmuje - dodał.
Polityk wyraził zaniepokojenie słowami Stanisława Żelichowskiego. - Mnie niepokoi głos przewodniczącego Żelichowskiego, on pokazuje pewną intencję tego, co się stało w parlamencie. Dobrze, że skierowano projekt do prac w komisji, ale nie uchwalono wniosku o zakończenie prac w tej kadencji - powiedział.
- Cztery lata temu było tak samo, że zwykli posłowie PiS głosowali bardzo dobrze, a kierownictwo przeszkadzało, łącznie z tym, że wraz z kierownictwem PO wnosili o wzmocnienie SLD w komisji konstytucyjnej. Dobrze, że ta sprawa trwa, ale oczekiwałbym większej konsekwencji. Dobrze, że koledzy idą w tym kierunku, niech idą dalej - ocenił lider Prawicy Rzeczpospolitej.
Nałęcz ruga Jurka: proszę nie udawać dziecka!
Z Markiem Jurkiem stanowczo nie zgodził się obecny w studiu Radia ZET doradca prezydenta prof. Tomasz Nałęcz. - Trudno podzielić przekonanie marszałka Jurka, że Polacy chcą wracać do tej kwestii, bo wszystkie badania opinii publicznej wskazują, że większość akceptuje ten kompromis z lat 90., i nie chce wracać do skrajnych rozwiązań - powiedział prof. Nałęcz.
- Kościół też to akceptuje, ale jest w trudnej sytuacji, mimo że w kategoriach światopoglądowych, ideologicznych, ontologicznych nie może tego zaakceptować. Jeśli chodzi o praktykę politycznego działania to Kościół to akceptuje - zauważył doradca prezydenta.
Wypowiedź Nałęcza spotkała się z natychmiastową reakcją Marka Jurka. - Pan zniesławia Kościół katolicki, pan występuje nie jako rzecznik prezydenta, ale rzecznik kościoła! - replikował szef Prawicy Rzeczpospolitej.
Prof. Nałęcz z kolei odpowiadał, że nie jest rzecznikiem prezydenta. - Pan, jako historyk doskonale wie, że Kościół poza swoimi wartościami ma swoją politykę. Jeśli pan tego nie wie, polecam obejrzeć serial o Borgiach, to pan zobaczy. Zwracam panu uwagę na to, że jest nauczanie Kościoła i jest polityka Kościoła, proszę nie udawać dziecka! - skomentował wypowiedź byłego polityka PiS.
- No tego się po profesorze historii nie spodziewałem, żeby uczyć Polaków z seriali w HBO! - zareagował Marek Jurek.
Doradca prezydenta mówił jednak dalej. - Marszałek Schetyna chce postąpić bardzo rozsądnie. Z szacunku dla inicjatywy obywatelskiej ona nie została utrącona w pierwszym czytaniu. Nic z tej inicjatywy w sejmie nie będzie, ponieważ większość Polaków sobie nie życzy tej sprawy i ukarze ugrupowania, które będą skrajnie ideologiczne - zakończył prof. Nałęcz.
"SLD nie jest za aborcją, ale za sensowną polityką"
Głos w dyskusji zabrał również przedstawiciel SLD, eurodeputowany Marek Siwiec. - Widać wyraźnie, że ta trudna dyskusja, która w Polsce trwa. Sojusz Lewicy Demokratycznej nie jest "za aborcją", ale za sensowną polityką w tej dziedzinie, a w szczególności za zagwarantowaniem kobietom pewnych praw - akcentował.
Polityk przekonywał, że to nie lewica wywołała wojnę o aborcję, i to w czasie kampanii wyborczej. - Myśmy nie złożyli projektu w czasie kampanii wyborczej i nie wywołaliśmy wojny. Rozumiem, że 390 tys. podpisów zostało zgłoszonych i marszałek musiał poddać ten projekt pod głosowanie, natomiast nie rozumiem, dlaczego w imię kunktatorstwa, polegającego na tym, że należy to dać do komisji, bo się później to gdzieś uwali. To było głosowanie, na którym wyszło szydło z worka - 69 posłów PO uznało, że w tej sprawie należy pracować i że aktualny kompromis jest nie do przyjęcia. To jest wizerunek PO - powiedział Marek Siwiec.
"Ta ustawa to nakaz aborcji w garażach i drewutniach"
Z kolej poseł PO Adam Szejnfeld wyraził zdanie, że rezultatem proponowanej ustawy będzie przeprowadzanie zabiegów przerywania ciąży w "garażach i piwnicach". - Dla mnie ta ustawa nie jest ustawą o zakazie aborcji, ale ustawa o nakazie aborcji w piwnicy, garażu, szopie, drewutni. To ustawa o nakazie rodzenia dzieci przez dzieci, o nakazie podejmowania dylematu przez lekarza, czy ratować życie chorego dziecka i zdrowej matki, to ustawa nakazująca mnożyć "okienka życia" w polskich szpitalach. Mi ta ustawa się nie podoba - oświadczył Szejnfeld.
Poseł zaznaczył, że w PO nie ma żadnych nakazów głosowania wbrew sumieniu. - Od 10 lat podkreślamy, że w naszej partii, w naszym ugrupowaniu nie ma nakazu, zakazu, do głosowania i decydowania wbrew sumieniu. Ponad 100 opowiedziała się przeciw tej ustawie, a ponad 60 za. Nie było żadnej dyscypliny, jestem członkiem prezydium i wiem, czy uchwalamy dyscyplinę czy nie - oznajmił.
- Wydaje mi się, że to jest temat, który niektóre ugrupowania uznały za bardzo dobry do kampanii wyborczej, ponieważ wygasa sprawa katastrofy smoleńskiej. Być może PR-owcy doszli do wniosku, że nie da się walczyć z PO katastrofą, więc szukają innego tematu, który będzie polaryzować Polaków - zakończył polityk Platformy.