PolskaOrłowski: dobrze, że nie mamy sześciu becikowych

Orłowski: dobrze, że nie mamy sześciu becikowych

Cały czas prowadzimy kampanię. Jeśli coś takiego by się utrzymało, to czy w tym momencie nie dojdzie do bardzo poważnego kryzysu finansów publicznych, to ja już nie jestem w stanie odpowiedzieć. Mieliśmy zresztą już przykład absurdalności w sytuacji becikowego. Całe szczęście, że jeszcze cztery inne partie nie zgłosiły swoich własnych pomysłów becikowego, bo wtedy mielibyśmy sześć becikowych, a nie dwa - powiedział ekonomista, profesor Witold Orłowski, w audycji "Salon polityczny Trójki".

13.02.2006 | aktual.: 13.02.2006 14:12

Miała być rewolucja w podatkach, są kosmetyczne zmiany. Profesor Zyta Gilowska mówi, że nie stać nas ani na 18 i 32 procentową stawkę podatku, którą obiecywał PiS w kampanii wyborczej, ani na obiecywane ulgi prorodzinne. Nie stać nas rzeczywiście?

- Pewnie rzeczywiście na wiele rzeczy nas nie stać, natomiast ja na to patrzę troszeczkę inaczej. Oczywiście nie ma wątpliwości, że to co pani profesor Gilowska zaproponowała to są absolutnie rzeczy słuszne, które należy robić.

Ale to jest kosmetyka, panie profesorze.

- To, że to jest kosmetyka jest ważne z innego punktu widzenia - otóż jak wszyscy wiemy zależy nam na tym - i rząd bardzo liczy na to, że gospodarka będzie się rozwijać szybciej.

5% wzrost zapowiada Kazimierz Marcinkiewicz.

- To nie chodzi tylko o zaklinanie liczb. Chodzi również o to, że wiele problemów, wiele obietnic dałoby się spełnić gdyby ta gospodarka tak rosła. Teraz pada pytanie jakimi narzędziami rząd chce doprowadzić do tego wzrostu. Tak prawdę mówiąc - tych narzędzi może być wiele. Ekonomiści mają dobrze zrobić gruntowną reformę wydatków publicznych, uzdrowić finanse. Jest parę dziedzin, w których rząd mówi nie - tego nie będziemy robić. To gdzie będziemy robić? A to zrobimy rewolucję jeśli chodzi o warunki działania dla przedsiębiorstw. I to jest właściwie jedyne narzędzie za pomocą, którego chcemy doprowadzić do wysokiego wzrostu i teraz okazuje się, że wychodzi profesor Gilowska i mówi: "A nie, w tej dziedzinie to my też żadnej rewolucji nie zrobimy. Zrobimy trochę pożytecznych rzeczy, ale żadnej rewolucji nie zrobimy, bo nie ma pieniędzy, bo prawda jest taka, że jeśli się nie zaoszczędzi gdzieś, jeśli się nie zmniejszy wydatków to nie bardzo jest pole do tego, żeby więcej rzeczy w podatkach robić".

I właśnie to co chciałam powiedzieć to to, że ten sam rząd, w którym wydatki publiczne wzrosły o 12 milardów złotych i ten sam rząd proponuje zmiany w podatkach, które będą kosztowały 11 miliardów złotych, ten sam rząd wprowadza becikowe, ten sam rząd mówi o ulgach dla bezrobotnych i ten sam rząd musi sfinalizować emerytury górnicze. Pytam z czego?

- Dobre pytanie. To wszystko to sprawa jasna. To wszystko nie są kwoty, od których gospodarka miałaby się rozlecieć. Natomiast te wszystkie rzeczy skłądają się na taki obraz lekkiego psucia finansów publicznych. Lekkiego w tym sensie, że to nie jest katastrofa, ale to jest pogorszenie finansów publicznych zamiast poprawy.

Dodajmy jeszcze do tego karę, która przyjdzie nam zapłacić za spór w sprawie PZU i być może za spór w sprawie fuzji banków.

- Bardzo możliwe, że takie kary też zapłacimy i to się składa na taki obraz własnie w tej jedynej dziedzinie, w której rząd mówi - to jest dziedzina, w której oczekujcie cudów i one pozwolą gospodarce szybko się rozwijać. Więc w tej dziedzinie podatków zamiast cudów mamy cały szereg pożytecznych rzeczy, ale do cudów im naprawdę daleko.

No i mamy taką sytuację, w której Platforma Obywtaleska zapowiada, że wkrótce w Sejmie zgłosi propozycje podatkowe Prawa i Sprawiedliwości z kampanii wyborczej. I teraz poszukajmy w Sejmie kogoś kto zagłosuje przeciwko obniżce podatków i przeciwko ulgom prorodzinnym.

- I w tym momencie zaczynamy dopiero wchodzić na pole, które powiedziałbym - zaczyna być bardzo niebezpieczne. Zaraz powiem co ja uważam za niebezpieczne. Wszyscy pamiętamy jak wygląda w Polsce Sejm przed wyborami. Emerytury górnicze, poprzednio było te słynne 35 miliardów dodatkowych wydatków, o które potem rząd prosił prezydenta z innej strony politycznej o zawetowanie wszystkiego, itd,itd. I jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że przed wyborami prawie wszystkie partie zachowują się w sposób irracjonalny. Zupełnie pękają wszelkie granice. To co jest niebezpieczne w tej chwili to jest takie ryzyko - to co było do tej pory charakterystyczne dla sytuacji na miesiąc, dwa przed wyborami. Zawsze było na zasadzie, że na dwa miesiące przed wyborami się troszeczkę rozkręcało te finanse publiczne, luzowało się wszystkie śruby po czym rząd powstawał i następne miesiące spędzał tak naprawdę na dokręcaniu tego wszystkiego co się rozluźniło.

No tak, a teraz mamy taka sytuację, że nie wiemy czy wybory będą czy nie będą więc cały czas prowadzimy kampanię.

- ... i cały czas prowadzimy kampanię. Jeśli coś takiego by się utrzymało to czy w tym momencie nie dojdzie do bardzo poważnego kryzysu finansów publicznych to ja już nie jestem w stanie odpowiedzieć. Jeśliby rzeczywiście wg takiego scenariusza sprawy się miały dziać - mieliśmy zresztą juz przykład absurdalnosci w sytuacji becikowego. Całe szczęście, że jeszcze cztery inne partie nie zgłosiły swoich własnych pomysłów becikowego, bo wtedy mielibyśmy 6 becikowych, a nie dwa.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)