"Orędzie Dudy wywoła falę". Wezwanie Tuska, uśmiech Kaczyńskiego i początek kampanii

W sejmowych kuluarach nikt nie ma wątpliwości, że orędzie prezydenta otworzyło nieformalną kampanię przed wyborami prezydenckimi. Rządzący podkreślają, że wystąpienie pokazało stawkę wyborów: bez zmiany w Pałacu Prezydenckim rządowi nie uda się dokonać pełnych zmian i rozliczeń.

Andrzej Duda w Sejmie wygłosił orędzie
Andrzej Duda w Sejmie wygłosił orędzie
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara
Patryk Michalski

16.10.2024 17:03

Orędzie prezydenta z okazji rocznicy wyborów 15 października 2023 roku sprawiło, że do Sejmu wróciły polityczne emocje znane z okresu kampanii wyborczych. Dla wielu posłów to dowód na nieformalne rozpoczęcie kampanii prezydenckiej przed głosowaniem w 2025 roku. Przy Wiejskiej orędzie odczytywane jest jako "gest Andrzeja Dudy w stronę PiS, czytelne puszczanie oka do PSL i dmuchanie w skrzydła ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego", które poszukuje następcy Andrzeja Dudy.

O wyborczej perspektywie mówił sam prezydent. - Jeszcze nie wygrali wyborów prezydenckich, a już odliczają, zamiast zająć się pracą dla Polski i Polaków tu i teraz – mówił prezydent, odnosząc się do odliczania dni do końca jego prezydentury. Dla rządzących orędzie – jak mówią - to okazja do mobilizacji i uświadamiania wyborcom, że "wybory prezydenckie będą jeszcze ważniejsze niż wybory parlamentarne".

- Dzisiaj już widać bardzo wyraźnie, że stawką wyborów 15 października, tak jak stawką tych wyborów, które niedługo będą miały miejsce, jest także polska niepodległość – mówił Donald Tusk. Przedstawiciele partii koalicyjnych dodają, że prezydent chciał wbić klin w koalicję, bo wie, że poszczególne ugrupowania będą miały własnych kandydatów na prezydenta.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jedno zaskoczenie w orędziu

Według naszych rozmówców ostra krytyka ze strony prezydenta nie była dla rządu zaskoczeniem. Poza kwestią czasowego i terytorialnego zawieszenia prawa do azylu, którą Andrzej Duda nazwał "jakąś fatalną pomyłką". – Nie mieliśmy wątpliwości, że prezydent przyjedzie, żeby nas atakować i na nowo zabiegać o uwagę prezesa PiS. Duda wywoła falę, zaczyna się kampania na ostro – mówi WP nieoficjalnie jeden z ważnych ministrów.

- Prezydent szuka wojny, zamiast szukać porozumienia. Przyjechał opowiedzieć historię, która jest korzystna dla jego obozu politycznego. Nie mam żadnych wątpliwości, że prezydent przyjechał do Sejmu, żeby rozpocząć kampanię prezydencką kandydata PiS. Nie było w jego orędziu żadnego podsumowania, a same złośliwości  komentował w odpowiedzi na pytania WP wicepremier Krzysztof Gawkowski.

Z kolei według Radosława Sikorskiego Andrzej Duda w orędziu robił kampanię "przede wszystkim sobie". - Kampanię o przyszłe zajęcie po zakończeniu prezydentury. Odniosłem wrażenie, że to było przemówienie na kongresie PiS-u w wyborach o przywództwo PiS-u – mówił szef polskiej dyplomacji pytany przez naszego dziennikarza.

Wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz twierdzi, że słowa prezydenta świadczą o tym, że o wyborach prezydenckich rozstrzygną wyborcy PSL. Lider ludowców nie chciał wprost odpowiedzieć na pytanie, czy głowa państwa wbijała klin w koalicjantów chwaleniem wyłącznie PSL. Prezydent dziękował Kosiniakowi-Kamyszowi za współpracę dotyczącą obronności, chwalił też ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego.

- Nigdy PSL nie da się wykorzystać. Wszyscy, którzy źle próbowali traktować PSL, już ich w polityce nie ma. Chodzi o wartość naszych wyborców, to oni zdecydują, kto będzie prezydentem RP. Tak odbieram wydźwięk polityczny tej wypowiedzi – odpowiedział WP wicepremier Kosiniak-Kamysz.

Radość w ławach PiS

Jarosławowi Kaczyńskiemu wystąpienie prezydenta bardzo się podobało. Prezesowi PiS uśmiech niemal nie schodził z ust, kiedy Andrzej Duda zarzucał rządowi m.in. niewystarczające zaangażowanie w projekty rozwojowe, urządzanie "polowania na czarownice" i "spektakle medialne", jak mówił o procesie rozliczeń czy "stygmatyzowanie sędziów".

- Klaskałem panu prezydentowi kilkukrotnie, a wstawałem dwukrotnie albo nawet trzykrotnie, bo uważałem, że mówi w sposób zdecydowany – i tak jak, kiedy niszczone są demokracja, praworządność i prawa człowieka, niszczone szanse rozwojowe – to powiedzenie o tym przez głowę państwa jest czymś bardzo ważnym, potrzebnym i bardzo oczekiwanym – stwierdził Jarosław Kaczyński.

Jednocześnie prezes PiS uważa, że orędzie to nie jest początek kampanii wyborczej. – Nie prowadzimy jeszcze kampanii, nie mamy wyznaczonego kandydata na prezydenta. Nie będę już mówił o kandydatach, bo to jest sama końcówka naszych działań. Jarosław Kaczyński stwierdził, że wybór kandydata PiS zależy tylko od jednego czynnika, czyli od badań, które mają wskazać osobę z największymi szansami.

Były premier w odpowiedzi na pytanie WP wskazał, że Dominik Tarczyński nie jest brany pod uwagę przez jego ugrupowanie. Kontrowersyjny europoseł w przeszłości sam zgłaszał gotowość do startu.

Chybione zarzuty ws. możliwości zabrania głosu

Politycy PiS, którzy podkreślali w sejmowych kuluarach, że to dla nich jeden z najlepszych dni w Sejmie od początku kadencji, bo poczuli poirytowanie rządzących, próbowali wykorzystać każdą okazję do zwrócenia na siebie uwagi. Jarosław Kaczyński, a za nim posłowie PiS, opuścili salę plenarną w czasie przemówienia Donalda Tuska.

Prezes PiS zarzucił szefowi rządu złamanie konstytucji, bo art. 140 konstytucji mówi o tym, że orędzia prezydenta "nie czyni się przedmiotem debaty". Debaty w Sejmie o orędziu nie było, szef rządu na mównicę wyszedł później w trybie art. 180 regulaminu Sejmu, który mówi m.in. o tym, że marszałek Sejmu członkom rządu udziela głosu "poza kolejnością mówców zapisanych do głosu, ilekroć tego zażądają". Marszałek Sejmu udowadniał, że to chybione zarzuty i wskazywał też, że premier i ministrowie PiS na początku kadencji korzystali z możliwości zabierania głosu w tym właśnie trybie.

W czasie, kiedy posłowie PiS wyszli m.in. do kuluarów, szef rządu mówił m.in. o "wojnie o demokrację i bezpieczną Polskę". - Wiecie co musimy zrobić. Dzisiaj po tym, co się wydarzyło w Sejmie, w rocznicę tamtych wyborów, znowu wszystko jest jasne. Być może przez ostatnich kilka miesięcy ktoś mógł mieć wątpliwości, a że oni już się definitywnie poddali, że prezydent potrafi być słodki, kiedy wymaga tego jego interes. (…) Jestem wdzięczny Dudzie, że w sposób jasny i jednoznaczny uświadomił wszystkim, jak ważne będą najbliższe wybory – podkreślał Donald Tusk.

Szef rządu w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapowiedział, że kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta zostanie zaprezentowany 7 grudnia. Dodał, że będzie to osoba, która przemawiała na ostatniej konwencji KO, ale nie ujawnił nazwiska. Nie jest wykluczone, że PiS zaprezentuje kandydata wcześniej w okolicy 11 listopada.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (494)