Opozycyjny Ma Ying-jeou został prezydentem Tajwanu
Kandydat opozycji Ma Ying-jeou
ogłosił zwycięstwo w sobotnich wyborach prezydenckich na Tajwanie.
Potwierdziły to oficjalne wyniki komisji wyborczej.
Galeria
Wybory prezydenckie na Tajwanie
Po przeliczeniu wszystkich kart wyborczych Ma z Partii
Nacjonalistycznej (Kuomintang) zdobył 58-procentowe poparcie
wyborców i o 16% wyprzedził swego jedynego przeciwnika z
rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP), Franka Hsieh.
Hsieh przyznał się do porażki.
22.03.2008 | aktual.: 22.03.2008 13:28
Oprócz elekcji prezydenckiej na wyspie odbywało się również referendum w sprawie członkostwa Tajwanu w ONZ, jednak komisja wyborcza poinformowała, że jego wyniki nie są wiążące.
W siedzibie Kuomintangu w Tajpej zapanowała euforia, a w całej stolicy wyspy było słychać odgłosy fajerwerków. To godne zwycięstwo- mówił honorowy przewodniczący tej partii Lien Chan. Wyniki zapewniają nam inne jutro, nowe środowisko, nową nadzieję i nową przyszłość - podkreślał
W sztabie DPP tymczasem odczuwano smutek i rozczarowanie, wielu ludzi płakało.
Głosowanie przebiegało w dość nerwowej atmosferze, ze względu na próbę zamachu na obecnego tajwańskiego prezydenta Czen Szuej- biena. Prezydent Czen w ostatnim dniu kampanii został postrzelony, w związku z czym - z obawy przed przemocą - wokół lokali wyborczych rozmieszczono znaczne siły policyjne.
Frekwencja była wysoka. Komisja wyborcza podała, że w głosowaniu wzięło udział około 75% z 17 milionów uprawnionych.
W przeciwieństwie do konfrontacyjnie usposobionego Czena, który podkreślaniem niezależności Tajwanu wielokrotnie drażnił chińskie władze, obaj kandydaci reprezentowali umiarkowane stanowisko wobec Pekinu.
Ma, były burmistrz Tajpej, opowiada się za stworzeniem wspólnego z Chinami rynku oraz ustanowieniem stałych połączeń lotniczych i morskich między wyspą a kontynentem. Wzywa także do reunifikacji z Chinami, jeśli staną się one państwem demokratycznym. Zastrzega jednak, że do rozmów zjednoczeniowych z pewnością nie dojdzie za jego prezydentury.
Hsieh, były premier Tajwanu z DPP, to natomiast zwolennik niepodległości Tajwanu, jednak zdecydowanie bardziej umiarkowany niż wywodzący się z tej samej co on partii ustępujący prezydent. Podobnie jak jego rywal - choć bardziej wstrzemięźliwie - proponuje zacieśnienie stosunków handlowych z komunistycznymi Chinami w celu pobudzenia tajwańskiej gospodarki.
Podczas referendum mieszkańcy wyspy mieli natomiast zadecydować, czy wyspa ma nadal ubiegać się o członkostwo w Organizacji Narodów Zjednoczonych i czy powinna to robić jako "Tajwan", czy też pod swą oficjalną nazwą "Republika Chińska".
Komitet Generalny Zgromadzenia Ogólnego NZ już piętnaście razy odrzucał wniosek Tajwanu o przyjęcie go w poczet członków ONZ, dlatego też uważa się, że sobotnie referendum ma wymiar czysto symboliczny. Jednak w obawie przed reakcją Chin, USA wysłały w rejon Cieśniny Tajwańskiej dwa lotniskowce.
Tajwan oddzielił się od Chin w 1949 r., gdy członkowie Kuomintangu ze swym przywódcą Czang Kaj-szekiem zbiegli tam po przegranej wojnie domowej z komunistami. Pekin traktuje Tajwan jako zbuntowaną prowincję, Tajpej zaś uważa się za prawowity rząd całych Chin.
Tajwańczycy reprezentowali Chiny w ONZ do 1971 r., ale zostali stamtąd wyparci przez Pekin. Obecnie Tajwan utrzymuje formalne stosunki dyplomatyczne tylko z 23 krajami świata.