Opozycyjna białoruska gazeta nie trafiła do kiosków
"Narodnaja Wola", jedyny centralny opozycyjny
białoruski dziennik, nie trafił w sobotę do sprzedaży w kioskach.
Wydrukowany w piątek numer został rozprowadzony jedynie do
prenumeratorów przez pocztę.
Wcześniej drukarnia i państwowy kolporter zerwały umowę na druk i rozpowszechnianie "Narodnej Woli" z dniem 1 października. Josif Siaredzicz, redaktor naczelny gazety, poinformował dziennikarzy, że w piątek spotkał się z ministrem informacji Uładzimirem Rusakiewiczem. Moje rozmowy z nim nie przyniosły żadnych konkretnych rezultatów - powiedział redaktor. Dodał on, że bez rezultatów zakończyła się również rozmowa telefoniczna z ministrem Rusakiewiczem, która odbyła się w sobotę rano.
Siaredzicz zapowiada, że gazeta będzie się nadal ukazywać. Przyjmiemy każdą pomoc. Będziemy drukować ją wszędzie, gdzie tylko się da: w Polsce, Rosji, w każdym białoruskim garażu - mówi nie tracący optymizmu i humoru założyciel gazety.
Drukarnia zerwała umowę na druk dziennika w związku z zadłużeniem wynoszącym 2,5 miliona rubli (około 5 tysięcy złotych). Zaś państwowy kolporter zerwał umowę na rozpowszechnianie gazety ze względu - jak oświadczono w liście do redakcji - na "opublikowanie w mediach informacji i materiałów, naruszających prawo Republiki Białoruś".
Komentatorzy zwracają uwagę, że druk gazety wstrzymano przed rozpoczynającym się w sobotę w Mińsku opozycyjnym Kongresem Sił Demokratycznych i na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi.