Opozycjoniści wzywają na plac, dyktator grozi wojskiem
Dwaj opozycyjni kandydaci w niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi - Uładzimir Niaklajeu i Andrej Sannikau - ponownie wezwali zwolenników opozycji, by przyszli na Plac Październikowy w Mińsku w wieczór wyborczy. Odrzucili też oskarżenia władz o to, że opozycja przygotowuje prowokacje.
18.12.2010 | aktual.: 20.12.2010 02:12
Niaklajeu oświadczył, że tegoroczne wybory nie powinny być uznane za uczciwe, choćby dlatego że opozycyjni kandydaci w ostatnim okresie kampanii wyborczej zostali pozbawieni dostępu do mediów. Nie mają też swoich przedstawicieli w komisjach, które liczą głosy. Władze białoruskie - dodał lider kampanii "Mów Prawdę!" - zmuszają też wyborców, by głosowali przedterminowo. Jego zdaniem, wyjście na plac to jedyny sposób sprzeciwu.
- Nie trzeba, żeby władza straszyła ludzi tym, jakoby opozycja szykuje się do jakichś prowokacji. Pierwsze żądanie, jakie chcemy wysunąć, to - by tych wyborów nie uznawać, by uważać je za sfałszowane. Drugie to nowe wybory bez Łukaszenki. To są pokojowe żądania, jakie gwarantuje nam konstytucja. Nie wymagają odpowiedzi w postaci działań siłowych - podkreślał.
Sannikau, szef kampanii "Europejska Białoruś", oświadczył: "Opozycja ma zasadę - sprzeciw bez przemocy. Nigdy nie rezygnujemy i nie zrezygnujemy z tej zasady. To władze białoruskie stosują przemoc podczas pokojowych demonstracji sił demokratycznych". Opisując intencje opozycji, oświadczył: "Zbieramy się na placu i przede wszystkim będziemy oczekiwać na rezultaty obserwacji, informacje z komisji wyborczych, wyniki głosowania i będziemy decydować, co robić dalej. Naród zdecyduje na placu".
Tymczasem białoruskie MSW i KGB wydały w sobotę oświadczenie, w którym piszą o "radykalnie nastrojonych siłach politycznych", które "sztucznie starają się wzniecać napięcie i sprzeciw w społeczeństwie". Wspólne kolegium obu resortów "kategorycznie zaprzecza kłamstwom o przygotowywanych przez służby specjalne prowokacjach". Oponenci władz nazywani są w oświadczeniu "politycznymi awanturnikami".
Wcześniej już na temat opozycyjnego wiecu wypowiedziała się prokuratura, szef KGB Wadzim Zajcau i prezydent Alaksandr Łukaszenka, który w wyborach ubiega się o czwartą kadencję. On również zarzucił opozycji, że przygotowuje prowokacje.
- Nie daj Boże - ostrzegł Łukaszenka - jeśli tylko ktoś przekroczy ten Rubikon, do którego w ogóle nie należy się zbliżać. Reakcja milicji i wojska powinna być adekwatna i surowa - zaznaczył.
Przed kilkoma dniami pojawiły się w mediach informacje, że do stolicy sprowadzane są dodatkowe siły wojskowe. Transportery opancerzone i ciężarówki z żołnierzami pojawiły się na trasie do Mińska. Ministerstwo obrony oświadczyło, że była to grupa, która wracała z poligonu do miejsca stałej dyslokacji.
Z Mińska Anna Wróbel