Opozycja krytycznie o kampanii informacyjnej o UE
Lukrowana kampania; z dużej chmury mały deszcz; idei nie da się sprzedać jak proszku do prania; generalnie nie jest źle, profesjonalna, estetyczna - tak politycy różnych partii oceniają rządową kampanię informacyjną o UE.
Kampania przygotowana przez pełnomocnika rządu ds. informacji europejskiej, Sławomira Wiatra, ruszyła przed tygodniem. W ramach tej kampanii m.in. telewizja pokazuje krótkie filmy informacyjne o UE.
Pytani przez PAP politycy różnie ocenili rządową kampanię. Najlepszą ocenę wystawił poseł SLD, przedstawiciele opozycji byli krytyczni.
Mnie się podoba ta kampania. Uważam, że jest zrobiona profesjonalnie, estetycznie, chwytliwie - powiedział rzecznik klubu SLD, Robert Smoleń. Zwrócił uwagę, że jest to dopiero początek, który zapowiada więcej informacji.
Bez rewelacji, ale spokojna i wyważona - tak określa kampanię szef klubu UP, Janusz Lisak. Być może wystarczające jest teraz spokojne zwrócenie uwagi na UE - uważa polityk UP. Zaznaczył, że sam oczekiwałby, aby programy telewizyjne były bardziej merytoryczne, aby wyjaśniały istotne kwestie dotyczące UE.
Według Bogdana Pęka (PSL), to kampania propagandowa, a nie informacyjna i jest tak lukrowana, że ludzie nie wezmą jej za dobrą monetę. Nie zawiera prawdziwych informacji na temat Unii, ale promocję handlową "towaru" zwanego Unią Europejską. Są tam pokazywane tylko potencjalne zyski i uzyski, natomiast nie ma ani słowa, że wynegocjowaliśmy - jak do tej pory - fatalne warunki, a jeżeli w tych kwestiach, które nie zostały zamknięte, nie zmienią się warunki, to cała ta operacja będzie całkowicie negatywna dla polskiej gospodarki i społeczeństwa - uważa Pęk.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości, Adam Bielan, tak podsumował kampanię: Z dużej chmury mały deszcz. Jeśli to są wszystkie pomysły pana Wiatra na informację o UE, to obawiam się, że ta kampania na niewiele się zda - powiedział Bielan. Krótkie telewizyjne filmy informacyjne poseł PiS ocenił jako bardzo kiepskie.
Według Marty Fogler z Platformy Obywatelskiej, kampania będzie oceniana po rezultatach, bo - jak dodała - to, co może wydawać się na początku bardzo niedobre, może okazać się skuteczne. Przyznała jednak, że ma wątpliwości czy kampania będzie skuteczna. Nie da się idei sprzedać jak proszku do prania czy nowej margaryny na rynku - powiedziała Fogler. Telewizyjne spoty uznała za nijakie.
Z kolei Józef Cepil z Samoobrony uważa, że kampania jest niepotrzebnym wyrzucaniem pieniędzy podatnika w błoto, bo - według niego - z wejścia do UE obywatele nie odniosą żadnych korzyści. W jego opinii, takie same pieniądze powinny zostać przekazane na rzecz kampanii informacyjnej europrzeciwników.
Zdaniem Romana Giertycha (LPR), (któremu jego partia powierzyła funkcję rzecznika ds. informowania o UE, występującego w imieniu części społeczeństwa przeciwnej integracji), kampania rządowa nie zawiera żadnych argumentów merytorycznych, ma za to chwyty propagandowe, które mają zmobilizować eurozwolenników. (an)