ŚwiatOpłakane warunki Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii

Opłakane warunki Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii

Mimo że Polacy po 1 maja ub. r. uzyskali w W. Brytanii prawo pracy, ich status nie różni się istotnie od położenia osób pracujących na czarno: zarabiają niewiele i żyją w opłakanych warunkach - napisał w obszernym reportażu "The Guardian".

11.01.2005 | aktual.: 11.01.2005 13:39

Obraz

"Trudność polega na tym, że elastyczny rynek pracy w W. Brytanii jest opanowany przez nielegalną działalność, dlatego wiele osób z krajów nowo przyjętych do UE wpadło w tę samą (co poprzednio przed 1 maja) pułapkę nielegalnych płac (poniżej ustawowej stawki minimum) i egzystencji w upokarzających warunkach" - stwierdza gazeta.

Rządowa strategia otwarcia rynku pracy dla siły roboczej z nowych krajów UE nie sprawdziła się - twierdzi autorka reportażu Felicity Lawrence. Celem strategii było położenie kresu nadużyciom w szarej strefie gospodarki i zapewnienie pracodawcom nowej, legalnej puli siły roboczej.

Z doświadczeń Polaków, którzy trafili do Exeter w południowo- zachodniej Anglii, gdzie pakowali kurczaki dla sieci supermarketów Sainsbury's wynika, że byli oni wykorzystywani i niedopłacani. Mogli także być wykorzystywani przez przestępczy półświatek do oszustw w zakresie systemu zasiłków i świadczeń socjalnych.

Nie byli przy tym bezpośrednio zatrudnieni przez fabrykę, która jest dostawcą dla Sainsbury's, lecz przez siatkę agencji pośrednictwa pracy i pośredników. Mieszkali w opłakanych warunkach, mając do dyspozycji tylko materac do spania.

W przypadku ujawnienia, w jakich warunkach żyją i ile zarabiają, grożono im wyrzuceniem na bruk i odebraniem dwutygodniowych zarobków. Polacy czuli się zastraszeni także i z tego powodu, że zakazano im chodzenia w większych grupach, by nie zwracali na siebie uwagi otoczenia.

Za mieszkanie potrącano im przy wypłacie 40 funtów, mimo iż prawo nakazuje, by w przypadku pracowników otrzymujących płacę minimum i mieszkających na koszt pracodawcy nie było to więcej niż 25 funtów. Podatki zaś potrącano im według najwyższej stawki podatkowej. Po kilku pracowało na jednym i tym samym numerze ubezpieczenia.

Po potrąceniach, za 40 godzin pracy otrzymywali na rękę niespełna 115 funtów (ok. 690 złotych). Czasem przy przekazywaniu pieniędzy potrącano im dalsze 15 funtów, lub nawet bez podania powodu nie przekazywano tygodniowej wypłaty.

Ponieważ nie wiedzieli, kto jest ich pracodawcą ani szefem, nie mieli się komu poskarżyć. Większość nie zarejestrowała się do pracy w brytyjskim MSW po to, by uniknąć opłaty w wysokości 50 funtów.

Z powodu skarg sąsiadów - Anglików do władz lokalnych i interwencji posła, Polacy zostali zatrudnieni bezpośrednio przez firmę, dla której pracowali, a nie przez agencję pośrednictwa pracy i ich warunki poprawiły się.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)